Siły lojalne wobec prezydenta odzyskały lotnisko w Adenie
Siły lojalne wobec prezydenta Jemenu Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego odbiły w czwartek międzynarodowe lotnisko w Adenie na południu kraju po ciężkich walkach z siłami szyickiej rebelii Huti. Operację w Jemenie rozpoczęła w nocy Arabia Saudyjska z sojusznikami.
Ludzie Hadiego utracili w środę kontrolę nad Adenem, przejętym przez wojska lojalne wobec sprzymierzonego z Huti byłego prezydenta Alego Abd Allaha Salaha, który jest nadal w Jemenie znaczącą postacią mimo ustąpienia w 2011 roku po 33 latach u władzy.
W nocy ze środy na czwartek Arabia Saudyjska wraz z ponad 10 krajami rozpoczęła operację militarną w celu wsparcia Hadiego w obliczu rebelii Huti. Aden to bastion Hadiego, w którym schronił się po przejęciu przez szyickich Huti kontroli nad jemeńską stolicą, Saną, na początku lutego.
Udział w operacji oficjalnie potwierdziły Egipt i Jordania. Według telewizji Al-Arabija Arabia Saudyjska skierowała do operacji 100 samolotów i 150 tys. żołnierzy. Udział bierze także lotnictwo z Egiptu, Maroka, Jordanii, Sudanu, Kuwejtu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Kataru i Bahrajnu. Egipt, Pakistan, Jordania i Sudan wyraziły gotowość udziały w ofensywie lądowej - podała telewizja.
Ambasador Arabii Saudyjskiej w USA Adel al-Dżubeir powiedział dziennikarzom, że koalicja państw połączyła siły w kampanii wojskowej w celu - jak to ujął - "ochrony i obrony prawowitego rządu" prezydenta Hadiego.
Dodał, że Rijad konsultował się z Waszyngtonem w związku z operacją wojskową, ale - jak zastrzegł - Stany Zjednoczone nie biorą w niej udziału.
Biały Dom sprecyzował, że prezydent Barack Obama zatwierdził wsparcie logistyczne i wywiadowcze operacji militarnej w Jemenie. Siły amerykańskie nie biorą w niej bezpośrednio udziału - podkreśliła rzeczniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego przy Białym Domu Bernadette Meehan.
Rano źródło w obronie cywilnej Jemenu poinformowało, że w nalotach na dzielnicę mieszkaniową Sany zginęło co najmniej 13 osób, w tym kobiety i dzieci.
W Jemenie walka o władzę między Hadim a ugrupowaniem Huti trwa od kilku miesięcy. Huti są wspierani przez szyicki Iran, a prezydent Hadi przez kraje Zatoki Perskiej, m.in. sunnicką Arabię Saudyjską. Huti oświadczyli w czwartek, że są gotowi odeprzeć kampanię pod dowództwem saudyjskim bez pomocy sojuszniczego Iranu.
Współpracownik Hadiego oznajmił, że szef państwa pozostaje w swojej bazie w Adenie i jest pokrzepiony rozpoczętą operacją, "która przywróciła ludziom determinację" w kwestii walki z Huti.(PAP)