W Adenie doszło do plądrowania pałacu prezydenta
Mieszkańcy plądrowali w środę prezydencki pałac w Adenie, który kilka godzin wcześniej opuścił prezydent Abd ar-Rab Mansur al-Hadi - twierdzą świadkowie, których cytuje Reuters. Departament Stanu USA potwierdził, że prezydent nie przebywa już w pałacu.
"Mieliśmy z nim dziś kontakt" - powiedziała na briefingu rzeczniczka Departamentu Stanu Jen Psaki. Dodała, że prezydenta Hadiego nie ma już w rezydencji, lecz że nie jest w stanie potwierdzić doniesień o miejscu jego pobytu. Według niej Hadi opuścił rezydencję z własnej woli.
Doradcy twierdzą, że prezydent przeniósł się do innego pałacu w innej części miasta, lecz nie wiadomo, czy w nim pozostał. Siły bezpieczeństwa i przedstawiciele władz portu Aden utrzymują, że prezydent opuścił kraj drogą morską w czasie, gdy szyiccy rebelianci i ich sojusznicy kontynuują ofensywę na Aden.
Agencja Associated Press pisze, powołując się przedstawicieli władz, że prezydent odpłynął z Adenu, a jego statkowi towarzyszyły dwie inne jednostki. Nie ujawniono jednak, w jakim kierunku się udał prezydent Jemenu, który według wcześniejszych doniesień planował udział w szczycie Ligi Państw Arabskich w egipskim Szarm el-Szejk. Szczyt ma się odbyć w sobotę.
W środę rano do Adenu wkroczyły oddziały armii jemeńskiej, które przeszły na stronę szyickich rebeliantów z ruchu Huti. Podobno udało im się zatrzymać ministra obrony Mahmuda as-Subajhi, brata prezydenta - Nasera Hadiego i jeszcze kilku generałów. Kontrolowana przez rebeliantów publiczna telewizja jemeńska podała w środę, że Huti wyznaczyli nagrodę o równowartości 100 tys. dolarów za schwytanie samego prezydenta Hadiego.
W Jemenie trwa walka o władzę między Hadim a ugrupowaniem Huti. Jak piszą media, Huti są wspierani przez szyicki Iran, a prezydent Hadi przez kraje Zatoki Perskiej, w tym sunnicką Arabię Saudyjską. Niektóre jemeńskie media poinformowały w środę, że prezydent Hadi mógł się udać właśnie do Arabii Saudyjskiej.(PAP)