W wyborach regionalnych Francuzi postawili na centroprawicę
W niedzielnych wyborach do władz departamentów Francuzi postawili na centroprawicę: najlepszy wynik uzyskała opozycyjna centroprawicowa UMP, która stowarzyszyła się z partiami centrowymi: UDI oraz MoDem - komentują w poniedziałek francuskie media.
"Punkt dla (Nicolasa) Sarkozy'ego" - napisał w poniedziałek dziennik "Le Parisien", który uznał, że były prezydent, a zarazem przywódca UMP dobrze poradził sobie "w pierwszym teście wyborczym po powrocie do polityki".
UMP i jego sojusznicy Związek Demokratów i Niezależnych (UDI) oraz Ruch Demokratyczny (MoDem) zdobyli w pierwszej turze wyborów regionalnych 29 proc. głosów. Na drugim miejscu uplasował się skrajnie prawicowy Front Narodowy (FN) - 25 proc. Najsłabiej wypadli rządzący socjaliści, którzy uzyskali 22-procentowe poparcie.
Jak komentuje Reuters, nie jest to właściwie sukces Sakrozy'ego, tylko jego konkurenta do wyścigu wyborczego w 2017 roku, byłego premiera Alaina Juppe. To jemu udało się zmontować kruchą koalicję centrum i prawicy.
Juppe, jeden z liderów UMP, zdołał pozyskać poparcie umiarkowanego elektoratu; Sarkozy zmobilizował do głosowania prawe skrzydło sympatyków UMP.
Głowa państwa może tymczasem "kontemplować skalę porażki" - pisze "Le Point". Wszystko wskazuje bowiem na to, że szanse prezydenta Francois Hollande'a na reelekcję w 2017 roku są nikłe. Jego partia oddaliła się od radykalnej lewicy, toteż komuniści i Zieloni nie poparli socjalistów - stracili oni mandaty samorządowe w 524 kantonach.
Hollande nie ma też raczej szans na zjednoczenie lewicy, bo popiera popularnego premiera Manuela Vallsa, uważanego za polityka centrowego, a to znaczy, że prezydent nie ma pola do manewru na dalekiej lewicy - komentuje "Le Point".
Słabszy niż przewidywano wynik wyborczy FN nie zmienia faktu, że antyimigrancka, antyunijna i antykapitalistyczna partia Marine Le Pen może stać się trzecią z najważniejszych sił na scenie politycznej - ostrzegł w poniedziałek były minister obrony i lider UDI Herve Morin. Wezwał też do zacieśnienia współpracy centrum i umiarkowanej prawicy, by blokować dalszą ekspansję FN.
Sarkozy zaapelował zaś do zwolenników UMP, by w drugiej turze wyborów do władz departamentów w tych kantonach, w których jego partia nie ma swych kandydatów, nie głosowali "ani na Partię Socjalistyczną, ani na Front Narodowy" - pisze "Le Point".
Były prezydent podkreślił też, że UMP nie wejdzie w "żadne porozumienia polityczne z FN, ani na szczeblu lokalnym, ani narodowym".
Dodał, że FN to partia, "która ma taki sam program gospodarczy jak skrajna lewica", nie rozwiąże zatem problemów Francuzów, "wręcz przeciwnie - pogorszy je".
Valls wyraził zadowolenie z gorszego wyniku FN; skrytykował też rekomendację Sarkozy'ego dotyczącą nieoddawania głosów na FN i socjalistów w drugiej turze. Premier nazwał to błędem "moralnym i politycznym", gdyż nie należy się wahać, gdy stawką jest niedopuszczenie do władzy partii tak skrajnej jak Front - relacjonuje "Le Point".
Magazyn "Causeur" ostrzegł, że nie należy przesadnie cieszyć się ze słabszego niż przewidywany wyniku FN. Zdobył on 22 proc. głosów, "bo jest pariasem politycznym i nie zdołał wejść w żadną koalicję". Wciąż oznacza to, że "niekoherentna" grupa zwolenników Marine Le Pen jest nieco większa, niż liczba zwolenników jej partii - pisze "Causeur".
Dziennik "Les Echos" cieszy się z mniejszej niż w poprzednich wyborach absencji wyborców (49 proc.), co może świadczyć o tym, że Francuzów zmobilizowały do głosowania niepokojąco wysokie wyniki FN w sondażach przedwyborczych.
W sumie zdecydowanym faworytem Francuzów przed drugą turą wyborów (29 marca) jest centroprawica, gdyż w bardzo wielu departamentach widoczny jest transfer głosów ku zjednoczonym UMP, UDI i MoDem - konkluduje "Les Echos". (PAP)