Putin: animatorem "przewrotu państwowego" na Ukrainie były USA
Prezydent Rosji Władimir Putin oświadczył, że choć opozycję na Ukrainie formalnie popierały przede wszystkim kraje europejskie, to "prawdziwym animatorem przewrotu państwowego" w tym kraju w lutym 2014 roku były USA.
Putin oznajmił, że Amerykanie "pomagali w szkoleniu nacjonalistów, oddziałów bojowych". Prezydent dodał, że "szkolenie odbywało się na zachodzie Ukrainy, w Polsce i częściowo na Litwie". "Jak postąpili nasi partnerzy? Sprzyjali dokonaniu przewrotu państwowego, tj. zaczęli działać z pozycji siły" - wskazał.
Zauważył również, że "sankcje należy wprowadzać przeciwko tym, którzy dokonują przewrotów państwowych i tym, którzy im pomagają".
Prezydent powiedział to w filmie dokumentalnym "Krym. Droga do ojczyzny", wyemitowanym w niedzielę przez telewizję państwową Rossija 1. Na Dalekim Wschodzie Federacji Rosyjskiej ze względu na różnicę czasu obraz został już pokazany. W europejskiej części Rosji, w tym w Moskwie, zostanie zaprezentowany wieczorem. Wypowiedzi Putina dla filmu Rossija 1 zrelacjonowała na swojej stronie internetowej po emisji na Dalekim Wschodzie.
Prezydent FR wyjaśnił w nim, w jakich okolicznościach i dlaczego zdecydował o aneksji Półwyspu Krymskiego, a także opowiedział o operacji specjalnej, której celem było wywiezienie obalonego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza z Doniecka na wschodzie kraju, gdzie ukrył się po ucieczce z Kijowa 22 lutego.
Putin przyznał, że nakazał podjęcie przygotowań do przyłączenia Krymu do Rosji jeszcze przed referendum w sprawie niepodległości półwyspu, już kilka godzin po odsunięciu od władzy Janukowycza.
Gospodarz Kremla zdradził, że Rosja w wypadku problemów z Krymem była przygotowana do postawienia w stan gotowości bojowej swoich sił nuklearnych. "Od razu w pierwszej fazie prac wydałem rozkazy dotyczące zachowania naszych sił zbrojnych przy każdym rozwoju wydarzeń" - wskazał. Zapytany, czy Rosja była przygotowana do postawienia w stan gotowości bojowej swoich sił nuklearnych, Putin odparł: "Gotowi byliśmy to zrobić".
Ujawnił, że Rosja zwiększyła wówczas liczebność swoich sił na Krymie do ponad 20 tys. żołnierzy i oficerów; przerzuciła tam 14 śmigłowców bojowych; dysponowała też na półwyspie 43 wyrzutniami rakiet S-300 i 20 - rakiet Buk. "Przekształciliśmy Krym w twierdzę - z morza i lądu" - oznajmił.
Prezydent oświadczył, że Krym to "historyczne terytorium Rosji", gdzie "mieszkają rosyjscy ludzie", którzy "znaleźli się w niebezpieczeństwie" po "przewrocie państwowym", dokonanym przez ukraińskich "nacjonalistów".
"Byliśmy przygotowani na wyciąganie go (Janukowycza) prosto z Doniecka - drogą lądową, morską i powietrzną. To była noc z 22 na 23 lutego, skończyliśmy około siódmej rano. Kiedy się rozstawaliśmy, powiedziałem wszystkim moim kolegom: musimy rozpocząć pracę nad powrotem Krymu w skład Rosji" - powiedział.
Putin zdradził, że spotkał się wtedy z wysokimi rangą urzędnikami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo kraju i omówił z nimi plany ocalenia Janukowycza. "Zaprosiłem na Kreml szefów naszych służb specjalnych, ministerstwa obrony, postawiłem przed nimi zadanie uratowania życia prezydenta Ukrainy, bo by go po prostu zgładzili" - relacjonował.
Prezydent Rosji poinformował, że w rozmowie telefonicznej z Janukowyczem wieczorem 21 lutego odradzał ukraińskiemu prezydentowi opuszczanie stolicy, ten jednak zdecydował inaczej - podjął decyzję o wyjeździe z Kijowa i wycofaniu stamtąd wszystkich sił bezpieczeństwa. Putin przypomniał, że to po tym opozycja wtargnęła do Administracji Prezydenta i siedziby rządu.
Putin przekazał, że po opuszczeniu Kijowa Janukowycz pojechał do Charkowa, a następnie do Doniecka, skąd 22 lutego zatelefonował do niego, prosząc o spotkanie. Rosyjski prezydent zaproponował, by spotkali się w Rostowie nad Donem, na południu Rosji, wkrótce jednak zadzwonił oficer ochrony Janukowycza, mówiąc, że nie mogą wylecieć.
"Janukowycz wyruszył na Krym. Gdy pokazano mi mapę z jego trasą, stało się jasne, że wkrótce wpadnie w zasadzkę. Według naszych danych tam były ustawione wielkokalibrowe karabiny maszynowe, żeby długo nie pertraktować" - powiedział Putin, dodając, że na pomoc wysłał grupę śmigłowców ze specnazem.
"Poszukiwanie kolumny (Janukowycza) trwało około 1,5 godz. W pewnym momencie stało się jasne, że w śmigłowcach kończy się paliwo i że będą musiały wrócić do bazy. Wtedy nagle załogi dostrzegły błysk światła - to w samochodach Janukowycza jednocześnie włączono długie światła, by pokazać, gdzie się znajdują. Nasi lotnicy zauważyli i go zabrali" - opowiedział rosyjski prezydent.
Putin podkreślił, że "na tym ta historia się nie zakończyła, gdyż Wiktor Fiodorowicz nie chciał przeprowadzać się do Rosji i od razu poprosił, by go przerzucić na Krym". "I pojechał na Krym. Tak więc jeszcze przez kilka dni, gdy wydarzenia związane z przewrotem postępowały, on znajdował się na terytorium Ukrainy. Po kilku dniach, gdy stało się jasne, że w Kijowie nie ma z kim rozmawiać, poprosił i wywieźliśmy go na terytorium Rosji" - powiedział.
Mówiąc o samej inkorporacji Krymu, Putin zaznaczył, że o "oderwaniu Krymu" pomyślał dopiero po "przewrocie państwowym" na Ukrainie. "Nie mogliśmy pozostawić tego terytorium i ludzi tam mieszkających na pastwę losu, rzucić pod walec nacjonalizmu. I postawiłem określone zadania, powiedziałem, co i jak będziemy robili. Od razu zastrzegłem, że będziemy to robić tylko wtedy, gdy będziemy absolutnie przekonani, iż chcą tego ludzie mieszkający na Krymie" - wskazał.
Prezydent podkreślił, że najważniejszym celem Rosji na Krymie było niedopuszczenie do rozlewu krwi, a uwzględniając strukturę narodowościową ludności, sytuacja - jego zdaniem - mogłaby być gorsza niż w czasie wydarzeń na kijowskim Majdanie i w Odessie.
"Gdy zobaczyliśmy erupcję skrajnego nacjonalizmu (w Kijowie), to zrozumieliśmy, że dla ludzi mieszkających na Krymie mogą nadejść ciężkie czasy. I dopiero wtedy - co chciałbym podkreślić - nasunęła się myśl, że nie możemy zostawić ludzi w nieszczęściu" - oznajmił.
Putin skonstatował, że "zanim podjęto działania, jakie miały miejsce w Kijowie 22 lutego, należało zastanowić się nad ich skutkami dla całego kraju". "Ludzie, którzy nastawieni są na taki sposób rozwiązywania problemów politycznych, łatwo przewrócą wszystko z nóg na głowę. Z żywotnymi interesami swoich partnerów należy się liczyć, jeśli chcemy, by odnoszono się do nas z szacunkiem" - oświadczył.
Gospodarz Kremla zauważył również, że Sewastopol zawsze był dla Rosji "miastem chwały żołnierskiej".
W wyniku referendum, uznanego za nielegalne przez Kijów i wspólnotę międzynarodową, Rosja zaanektowała w marcu 2014 roku należący do Ukrainy Półwysep Krymski. Moskwa długo zaprzeczała, że jej żołnierze uczestniczyli w inkorporacji Krymu. Gdy to w końcu przyznała, określiła ich mianem "uprzejmych ludzi", którzy pospieszyli z pomocą mieszkańcom półwyspu w obliczu zagrożenia ze strony "faszystów" z Kijowa.
Z Moskwy Jerzy Malczyk (PAP)