Putin: na Ukrainie nie ma już walk ani ofiar, choć sytuacja złożona
Prezydent Rosji Władimir Putin oświadczył w czwartek po spotkaniu z premierem Włoch Matteo Renzim w Moskwie, że choć sytuacja na Ukrainie jest wciąż "złożona", nie ma już walk ani ofiar. Renzi nalegał na to, by Rosja odegrała zasadniczą rolę w kryzysie libijskim.
W czasie rozmowy na Kremlu szef włoskiego rządu, który jako pierwszy od dłuższego czasu zachodni przywódca odwiedził Moskwę i spotkał się z izolowanym Putinem, ponowił zaproszenie dla niego do Mediolanu na światową wystawę Expo. Ogłoszono, że rosyjski przywódca przyjedzie na nią 10 czerwca.
W trakcie wspólnego spotkania z dziennikarzami Putin oświadczył po rozmowie z Renzim, odnosząc się do Ukrainy: "Sytuacja pozostaje skomplikowana, ale nie ma już walk ani ofiar śmiertelnych i nie niszczy się pomników".
Prezydent Rosji położył nacisk na konieczność przestrzegania porozumień z Mińska o rozejmie.
"A to otwiera możliwość bezpośredniego dialogu między Kijowem a Donieckiem" - oznajmił Putin.
Włoski premier powiedział zaś, odnosząc się do konfliktu ukraińskiego: "Wiemy, jakie są dyskusje, różne stanowiska, także napięcia i trudności w relacjach między Unią Europejską a Rosją w tej sprawie".
"Za bardzo istotny należy uznać zdecydowany krok naprzód w kwestii porozumień z Mińska" - dodał Renzi. Nazwał je "dobrą robotą", która "nie tylko pozwala wyznaczyć strategię w sprawie zawieszenia broni, ale przede wszystkim wskazuje rozwiązanie". Zdaniem szefa włoskiego rządu "w najbliższych tygodniach i miesiącach fundamentalne znaczenie będzie miała dalsza wspólna praca".
Zapewniając o tym, że Rzym chce odegrać rolę w dyskusji na ten temat, premier Włoch powiedział, że istotnym elementem rozwiązania kryzysu jest "przebieg reform na rzecz autonomii i decentralizacji na Ukrainie".
Przypomniał stronie rosyjskiej, że Włochy mają za sobą "bardzo interesujące doświadczenie" zapewnienia autonomii spornemu regionowi Trydent-Górna Adyga. Tym samym Renzi powtórzył słowa szefa włoskiej dyplomacji Paolo Gentiloniego, który niedawno wskazywał na ten model jako możliwe rozwiązanie dla wschodniej Ukrainy.
"Zobaczymy w następnych tygodniach i miesiącach wraz z postępem prac nad reformami konstytucyjnymi na Ukrainie, czy nasz wkład może być przydatny" - dodał Renzi.
"Mam nadzieję i wierzę, drogi panie prezydencie, że po porozumieniach mińskich wszystko będzie prostsze. My będziemy działać, aby zgodnie z kierunkiem, który wyznaczyliście w Mińsku, cała Europa i Włochy razem z panem mogły zbudować punkt odniesienia, by wyjść z kryzysu" - mówił Renzi do Putina w trakcie spotkania z dziennikarzami, w czasie którego nie można było im zadać żadnego pytania.
Władimir Putin ocenił, że rozmowy z Renzim były "przyjazne i konstruktywne".
Mateo Renzi przyjechał do Moskwy rozmawiać z Putinem przede wszystkim o sytuacji w Libii, gdzie panuje gigantyczny chaos polityczny i trwają wewnętrzne walki i akty przemocy ze strony obecnych tam dżihadystów z Państwa Islamskiego. Premier Włoch, które widzą w tym zagrożenie dla swego bezpieczeństwa, zabiegał o to, by Rosja odegrała rolę w rozwiązaniu tego kryzysu i w sprawie zagrożenia terrorystycznego, niezależnie od obecnej izolacji, wynikającej z konfliktu ukraińskiego. Renzi mówił, że rola Moskwy ze względu na jej historię i miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ może być decydująca.
"Naszym wielkim priorytetem - oświadczył Renzi - jest walka z tymi, którzy chcą zniszczyć wartości, na jakich oparte są nasze społeczeństwa. Dzisiaj zagrożenie ze strony terroryzmu i fanatyzmu religijnego jest szczególnie poważne".
Władimir Putin przypomniał, że w zeszłym roku Włochy odwiedziło 900 tysięcy rosyjskich turystów, którzy wydali tam miliard dolarów.
Obaj przywódcy zapewniali też, że wzajemne kontakty gospodarcze są dobre mimo obowiązujących sankcji. Podkreślali zarazem, że stanowią one problem dla ich krajów.
Przed wizytą na Kremlu premier Włoch jako pierwszy zachodni przywódca złożył kwiaty w miejscu, w którym w piątek nieznani sprawcy zastrzelili polityka rosyjskiej opozycji, byłego wicepremiera Borysa Niemcowa. Szef rządu zatrzymał się tam na dłuższą chwilę; nie złożył żadnej deklaracji. (PAP)