Europa nie chce razem kupować gazu, ale robi to już przypadku uranu
KE przedstawiając strategię unii energetycznej w b. okrojony sposób uwzględniła w niej polską propozycję wspólnych zakupów gazu. Tymczasem w Europie od 50 lat wspólnotowym nadzorem objęty jest obrót materiałami niezbędnymi energetyce jądrowej, np. rudami uranu.
Wspólny europejski system zakupów gazu był pomysłem forsowanym przez ówczesnego premiera Donalda Tuska, który w obliczu ukraińskiego kryzysu wyszedł wiosną 2014 r. z koncepcją unii energetycznej.
Polski rząd proponował, jako jedną z recept na uniezależnienie UE od importu paliw, głównie gazu z Rosji, wspólne kupowanie tego surowca. Tusk oceniał przed 10 miesiącami, prezentując koncepcję unii energetycznej, że przedstawienie szczególnie monopolistycznym sprzedawcom gazu jednego nabywcy poprawiłoby skuteczność negocjacyjną Europy. Wskazując, że taki system funkcjonuje w europejskiej energetyce jądrowej, Tusk przyznawał jednocześnie, że zbudowanie mechanizmu wspólnych zakupów w innych sektorach - to najtrudniejszy element polskiej propozycji.
Potwierdziła te przypuszczenia KE, prezentując w środę strategię unii energetycznej. W dokumencie przyjętym przez Komisję mowa jedynie o tym, że dobrowolne wspólne zakupy gazu przez grupy przedsiębiorstw będą rozważone. Warunkiem takich zakupów musi być jednak zależność od jednego dostawcy, a także wystąpienie kryzysu dostaw.
Tymczasem podobne działania mają już miejsce w sektorze energetycznym w UE. Zakupowy mechanizm "atomu" jest wyjątkowo mocno umocowany w unijnym prawodawstwie, znajduje się bowiem w traktacie z 1957 r. ustanawiającym Euratom - Europejską Wspólnotę Energii Atomowej. Obok traktatów tworzących Europejską Wspólnotę Węgla i Stali oraz Europejską Wspólnotę Gospodarczą to trzeci z aktów prawnych, stanowiących fundamenty UE.
Na mocy traktatu powstała Agencja Dostaw Euratomu (Euratom Supply Agency - ESA), której nadrzędnym celem jest zapewnianie europejskiemu sektorowi jądrowemu bezpieczeństwa dostaw przez np. zagwarantowanie jego podmiotom równego dostępu do materiałów jądrowych: rud uranu, wzbogaconego paliwa jądrowego czy innych materiałów rozszczepialnych, a także usług, np. wzbogacania uranu.
Zgodnie z traktatem ESA musi zatwierdzić każdą umowę na dostawę takich materiałów, niezależnie od tego, czy chodzi o ich import, eksport czy transfer wewnątrzwspólnotowy. Ma prawo transakcję zablokować, jeśli w jej ocenie np. faworyzuje kogoś kosztem innego unijnego podmiotu.
Tylko w III kwartale 2014 r. ESA sprawdzała 73 transakcji - kontraktów, aneksów, itp. Jak poinformowała, w tym czasie europejscy operatorzy elektrowni jądrowych zawarli dwa nowe kontrakty typu spot na dostawy naturalnego uranu i trzy kontrakty długoterminowe.
ESA monitoruje też rynek materiałów rozszczepialnych. Na podstawie transakcji cenę paliwa jądrowego w III kwartale 2014 r. Agencja określiła na 35,5 dol. za funt "yellowcake" ("żółte ciasto" - czysty oktatlenek triuranu U3O8, podstawowy materiał do produkcji paliwa). Na początku 2011 r. funt "yellowcake" kosztował ponad 70 dol.
Rynek uranu od gazu znacznie się jednak różni. Nie potrzeba skomplikowanej infrastruktury przesyłowej jak gazociągi, a popyt jest znany z dużym wyprzedzeniem. Duży jest też wybór kierunku dostaw. Główne centra wydobycia uranu to: Kazachstan, Australia, Kanada, USA, Niger, Namibia czy Rosja. Nie ma dominujących dostawców rudy; czterech największych - kazachski KazAtomProm, francuska Areva, kanadyjskie Cameco i rosyjski ARMZ - ma po kilkanaście procent rynku, a innych poważnych firm jest jeszcze co najmniej kilka.
W dodatku w przypadku energii z atomu paliwo to tylko kilka procent jej kosztów, natomiast dla energetyki opartej na gazie sama elektrownia jest relatywnie tania, ale większość kosztów stanowi paliwo gazowe.
ESA nie zajmuje się jednak tylko materiałami dla energetyki jądrowej, ale również m.in. rynkiem izotopów promieniotwórczych stosowanych w medycynie. Agencja dba m.in. o takie regulowanie ich rynku, by dostawy były niezakłócone.
Proponowana przez Polskę idea wspólnych zakupów gazu była popierana w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Mniej przychylnie patrzyły na nie kraje zachodniej Europy, m.in. Niemcy. W ich interesie nie jest bowiem zrównywanie cen gazu dla wszystkich, bo te kraje, które mogą się cieszyć niższymi stawkami, zdobywają w ten sposób przewagę konkurencyjną dla swojego przemysłu.
Z drugiej strony KE podkreśla, że ewentualne wspólne zakupy musiałby być zgodne z unijnym prawem antykartelowym, a także zasadami Światowej Organizacji Handlu.(PAP)