Krym po aneksji: zakazy, zatrzymania, zapaść gospodarcza

2015-02-27, 10:09  Polska Agencja Prasowa/Jarosław Junko

Zakaz zgromadzeń, zatrzymania niepokornych i rozmowy o polityce tylko we własnej kuchni – tak opisują życie na Krymie uchodźcy, którzy nie mogą i nie chcą tam powrócić po aneksji należącego do Ukrainy półwyspu dokonanej przez Rosję.

Stała kontrola ze strony nowych, rosyjskich władz, zła sytuacja gospodarcza i zubożenie społeczeństwa, ale też brak zainteresowania, a wręcz izolacja ze strony Kijowa – wytykają ci, którzy tam pozostali.

27 lutego mija rok od symbolicznego upadku ukraińskich rządów na Krymie. 12 miesięcy temu prorosyjskie bojówki zajęły siedzibę parlamentu krymskiej autonomii w Symferopolu. Otworzyło to drogę do tzw. referendum, w następstwie którego Rosja uznała Krym za swoje terytorium.

Tatarka Tamila Taszewa w odróżnieniu od pozostałych rozmówców PAP zgadza się opowiadać o sytuacji na Krymie pod własnym nazwiskiem. Mieszka w Kijowie, gdzie ukończyła studia. Gdy w ubiegłym roku na Krymie zaczęły aktywizować się ruchy prorosyjskie, wraz z koleżanką założyła inicjatywę „Krym-SOS”. Na początku chciały informować świat o wydarzeniach w ich rodzinnych stronach. Teraz pomagają uchodźcom.

Taszewa po raz ostatni była na Krymie w styczniu ubiegłego roku. „Uprzedzono mnie, że ze względu na moją działalność lepiej będzie, jeśli nie będę tam przyjeżdżała. Od tego czasu nie widziałam swoich rodziców. Jest to moja osobista tragedia, bo pozostawiłam na Krymie najbliższych mi ludzi” – mówi.

Swą ocenę sytuacji na półwyspie opiera na rozmowach z rodziną i uciekinierami. Według oficjalnych danych uchodźców jest 20 tysięcy. Nieoficjalnie mówi się nawet o 40 tysiącach przesiedleńców. Blisko połowa z nich to Tatarzy.

„Od początku okupacji życie na Krymie zmieniło się całkowicie. Władze działają w oparciu o zakazy, a ci, którzy nie chcą się im podporządkować, są zatrzymywani, a czasem nawet znikają. Obietnice lepszego życia, które składała Rosja, nie mają pokrycia. Krym jest całkowicie odcięty od świata. Okazuje się, że nowi rządzący nie są w stanie zapewnić ludziom podstawowych rzeczy” – wylicza.

Według niej działania rosyjskich władz sprawiają, że nawet ci mieszkańcy Krymu, którzy opowiadali się za odłączeniem go od Ukrainy, zaczynają uświadamiać sobie, że Rosja nie spełni ich wysokich oczekiwań. Nie oznacza to jednak, że gotowi są do buntów przeciwko Moskwie.

„O publicznych protestach na Krymie nikt nie myśli, gdyż jest to niebezpieczne. O polityce rozmawia się tylko w wąskim kręgu znajomych. Ludzie są zastraszani represjami wobec aktywistów ruchów proukraińskich i tatarskich i boją się wyrażać własne zdanie” – podkreśla Taszewa.

Ołeksandr, który także mieszka w Kijowie, również zostawił na Krymie całą rodzinę. Nie chcąc jej zaszkodzić, prosi, by jego wypowiedzi były anonimowe. Po raz ostatni odwiedził rodziców latem ubiegłego roku. „Byłem tam traktowany jak szpieg obcego państwa. Pieczątka z kijowskim meldunkiem sprawia, że stajesz się osobą podejrzaną” – opowiada.

Ocenia, że mieszkańcy Krymu żyją w rozdarciu między rozczarowaniem ich obecną sytuacją, a radością, że półwysep nie ma dziś takich problemów, z jakimi boryka się Ukraina.

„Ludzie cieszą się, że nikt tam nie strzela, i mówią, że mają szczęście, że nie ma tam wojny, jak w Donbasie. Walczą jednocześnie o zaspokojenie podstawowych potrzeb, bo w związku z blokadą gospodarczą Krymu ceny są tam wyższe niż w Moskwie” – twierdzi.

Ołeksandr podkreśla, że po aneksji Krymu jego mieszkańcy, którzy zawsze silnie związani byli z Rosją, uwierzyli w „dobrego cara”, za którego uważają prezydenta Rosji Władimira Putina.

„Car jednak siedzi w Moskwie, a na Krymie nadal rządzą ludzie przysłani tam jeszcze przez Partię Regionów obalonego prezydenta Wiktora Janukowycza. Ich polityka się nie zmienia: jest to nieustająca walka o wpływy w biznesie, przejmowanie firm i zero zainteresowania społeczeństwem” – zaznacza.

O anonimowość prosi także Oleg, który, choć opowiada się za przynależnością Krymu do Ukrainy, nie opuścił półwyspu i nadal mieszka w Symferopolu. Nie chce rozmawiać przez telefon, bo – jak twierdzi – jest to dziś niebezpieczne. Woli połączyć się przez Skype’a.

„Nowe władze kontrolują praktycznie wszystkie sfery życia. Głośne narzekanie jest zabronione. To już nie stare porządki, jak na Ukrainie, kiedy można było mówić, co chcesz. Trzy osoby, które spotkają się na ulicy, wywołują zainteresowanie policji, która traktuje to jako nielegalną demonstrację i każe się rozejść” – relacjonuje.

Oleg przyznaje, że w początkowym okresie rosyjskich rządów część ludzi, zwłaszcza pracownicy sfery budżetowej i emeryci, dostali znacznie więcej pieniędzy, niż zarabiali pod rządami ukraińskimi, jednak wzrost cen szybko zniwelował tę różnicę. Dodaje jednocześnie, że biznes prywatny, oparty głównie na turystyce, jest w stanie całkowitej zapaści. Wcześniej czerpał zyski przede wszystkim z turystów z Ukrainy.

„Pozytywny efekt wywołany przez podwyżki wypłat i emerytur już dawno się zatarł. Dochody społeczeństwa widocznie spadły. Wcześniej kupowaliśmy ser, teraz kupujemy chleb. Zamiast masła używamy margaryny. I tak jest ze wszystkim” – mówi.

Rozmówca PAP podkreśla, że choć wielu zwolenników przynależności Krymu do Ukrainy wyjechało z półwyspu, to wciąż jest tu ich niemało. Odczuwają jednak, że władze w Kijowie zupełnie się nimi nie interesują.

„Ukraina odwróciła się od nas. Najgorsze, co zrobiła dla swoich sympatyków, to izolacja, czyli zamknięcie połączeń drogowych i kolejowych z Krymem. Odcięła tym samym komunikację z ludźmi, którzy ją popierają. Ja sam już zapomniałem, kiedy byłem w części kontynentalnej. Ukraińcy na granicy traktują nas jak terrorystów. Jesteśmy podejrzani, bo mamy rosyjskie paszporty, a my przecież zostaliśmy zmuszeni do ich przyjęcia!” – nie kryje oburzenia.

Sytuację z przyłączeniem Krymu do Rosji i z obecną sytuacją mieszkańców półwyspu Oleg porównuje z rejsem Titanica. „Udało się nam wskoczyć na odpływający statek, którego rejs zakończy się katastrofą” – prognozuje. (PAP)

Kraj i świat

Z 500 do 1000 złotych. Sejm zdecydował: świadczenie z funduszu alimentacyjnego w górę

Z 500 do 1000 złotych. Sejm zdecydował: świadczenie z funduszu alimentacyjnego w górę

2024-11-21, 20:57
Putin: Możemy zaatakować obiekty wojskowe krajów, które pozwoliły atakować nas swoimi pociskami

Putin: Możemy zaatakować obiekty wojskowe krajów, które pozwoliły atakować nas swoimi pociskami

2024-11-21, 20:30
Sejm odrzucił wniosek PiS o wotum nieufności wobec minister zdrowia Izabeli Leszczyny

Sejm odrzucił wniosek PiS o wotum nieufności wobec minister zdrowia Izabeli Leszczyny

2024-11-21, 19:27
Macierewicz złożył zawiadomienie do prokuratury ws. zespołu badającego podkomisję smoleńską

Macierewicz złożył zawiadomienie do prokuratury ws. zespołu badającego podkomisję smoleńską

2024-11-21, 18:51
Jest nakaz aresztowania premiera Izraela i lidera Hamasu. Chodzi o zbrodnie wojenne

Jest nakaz aresztowania premiera Izraela i lidera Hamasu. Chodzi o zbrodnie wojenne

2024-11-21, 17:30
Zapadł wyrok po śmierci pięciu nastolatek w escape roomie. Cztery osoby skazane

Zapadł wyrok po śmierci pięciu nastolatek w escape roomie. Cztery osoby skazane

2024-11-21, 16:12
Rośnie liczba młodych palaczy, a co roku umiera 80 tysięcy osób. Światowy Dzień Rzucania Palenia

Rośnie liczba młodych palaczy, a co roku umiera 80 tysięcy osób. Światowy Dzień Rzucania Palenia

2024-11-21, 10:41
Prokuratura Krajowa wszczęła pięć śledztw dotyczących podkomisji smoleńskiej

Prokuratura Krajowa wszczęła pięć śledztw dotyczących podkomisji smoleńskiej

2024-11-20, 20:10
USA zawetowały projekt rezolucji wzywającej do zawieszenia broni w Strefie Gazy

USA zawetowały projekt rezolucji wzywającej do zawieszenia broni w Strefie Gazy

2024-11-20, 17:52
Zawalił się dach hali w Mławie, dwie osoby nie żyją. Poszukiwania zakończone [aktualizacja]

Zawalił się dach hali w Mławie, dwie osoby nie żyją. Poszukiwania zakończone [aktualizacja]

2024-11-20, 17:19
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę