Mogherini: rozmowy w Mińsku to szansa, której nie można zaprzepaścić
Rozmowy liderów Rosji, Ukrainy, Francji i Niemiec w Mińsku to szansa, której nie można zaprzepaścić - oświadczyła we wtorek w PE szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini. Największe frakcje europarlamentu są podzielone ws. dostaw broni dla Kijowa.
Podczas debaty w Strasburgu Mogherini oceniła, że w sprawie sytuacji na Ukrainie najskuteczniejsze okazały się dwa kanały działań - trójstronna grupa kontaktowa i tzw. format normandzki, czyli rozmowy prowadzone przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę, kanclerz Niemiec Angelę Merkel, prezydenta Francji Francois Hollande'a i prezydenta Rosji Władimira Putina.
Szefowa dyplomacji UE podkreśliła, że środowe spotkanie "to będzie szansa, której nie można zaprzepaścić", m.in. ze względu na ofiary śmiertelne działań wojennych i kwestię utrzymania pokoju w Europie. Zaapelowała też, by wszystkie strony, a przede wszystkim Rosja, skorzystały z okazji i w końcu porozumiały się co do porozumienia zawartego we wrześniu 2014 r. w Mińsku. "To jest jedyny sposób wyjścia z tego kryzysu" - oceniła Mogherini. Podkreśliła też, że Ukraina mimo kryzysu i wojny musi przeprowadzić reformy obejmujące konstytucję, decentralizację, wymiar sprawiedliwości, system wyborczy, nie wspominając o reformach gospodarczych i zwalczaniu korupcji.
Wiceprzewodniczący frakcji europejskich chadeków Jacek Saryusz-Wolski (PO) powiedział, że jeżeli rozmowy w Mińsku nie przyniosą przerwania działań wojennych, potrzebne będą zdecydowane działania. "Do tej pory działaliśmy zbyt słabo i za późno. Zwiększenie zdolności obronnych Ukrainy skłoniłoby Rosję do wycofania się. Tymczasem przewaga Rosji nad Ukrainą skłania Rosję do kontynuacji inwazji" - ocenił.
Saryusz-Wolski podkreślił, że Rosja rozwiązuje kwestię Ukrainy za pomocą siły. Dlatego jego zdaniem trzeba zwiększyć nacisk poprzez odpowiednią presję, nasilić sankcje ekonomiczne oraz zmniejszyć różnicę w zdolnościach wojskowych pomiędzy agresorem a napadniętym, tak aby w końcu doprowadzić do pokoju.
Wiceprzewodniczący frakcji europejskich socjalistów Knut Fleckenstein z Niemiec powiedział, że PE powinien podkreślić, że środowe spotkanie w Mińsku jest przypuszczalnie ostatnią szansą, aby ten konflikt rozwiązać w sposób dyplomatyczny. Zapewnił Ukrainę o poparciu politycznym i gospodarczym, ale sprzeciwił się dostawom broni dla rządu w Kijowie. "Rozwiązanie wojskowe tego konfliktu jednak nie nastąpi. Dostarczanie broni nie doprowadzi do zażegnania konfliktu, przyniesie efekt odwrotny. Dlatego też odrzucamy możliwość dostarczania broni na Ukrainę" - zaznaczył Fleckenstein. Podkreślił też, że celem UE pozostaje utrzymanie Rosji w strukturach politycznych, gospodarczych i bezpieczeństwa.
Natomiast brytyjski konserwatysta Charles Tannock (EKR) ocenił, że nawet jeśli w środę dojdzie do uzgodnienia zawieszenia broni, to może ono nie doprowadzić do końca konfliktu. Zaproponował, by jedną z ewentualnych sankcji nałożonych na Rosję było wykluczenie tego kraju z systemu SWIFT, który pośredniczy w transakcjach między bankami i instytucjami finansowymi z całego świata. Podkreślił też, że państwa nie mogą dać się zastraszyć Rosji, jeśli chcą dostarczać broń ukraińskim siłom zbrojnym.
Holenderski liberał Johannes Cornelis van Baalen zauważył, że "był już Mińsk, a teraz musimy mieć Mińsk 2, by można było wdrożyć Mińsk 1". "Jeśli Putin nie chce skorzystać z tej okazji, będzie bardzo poważnie ukarany" - powiedział deputowany, zapewniając, że dla jego ugrupowania żadne ewentualne sankcje nie są wykluczone.
Andrzej Duda (EKR, PiS) powiedział, że Europa cały czas pokazuje swoją bezsilność wobec prezydenta Putina. "Rosyjski czołg nie może zostać zatrzymany przez to, że Europa będzie sypała piasek pod jego gąsienice albo też ograniczy mu dostawy paliwa, żeby jechał wolniej. Dostawy paliwa po prostu powinny zostać odcięte. To wymaga zdecydowanego działania i zdecydowanych sankcji, a nie dyskusji, że stracimy na naszych interesach gospodarczych, w związku z czym niech się na Ukrainie dzieje, co chce" - podkreślił.
Duda był też jednym z europosłów pytających Mogherini, dlaczego to Merkel i Hollande pojadą w środę do Mińska, a nie właśnie szefowa unijnej dyplomacji. Mogherini podkreśliła, że Merkel i Hollande mają mandat wynikający z konkluzji wszystkich spotkań ministrów spraw zagranicznych UE w ostatnim półroczu oraz niektórych szczytów przywódców UE. Zapewniła, że UE będzie aktywnie wspierać wszelkie dyplomatyczne wysiłki mające na celu wprowadzenie w życie porozumienia z Mińska.
W stolicy Białorusi ma w środę dojść do spotkania na szczycie przywódców Niemiec, Francji, Ukrainy i Rosji, którzy podejmą kolejną próbę uregulowania trwającego od kwietnia 2014 r. konfliktu zbrojnego na Ukrainie i doprowadzenia do podpisania planu pokojowego. We wtorek prezydent Poroszenko powiedział, że spotkanie w Mińsku będzie jedną z ostatnich szans na ogłoszenie bezwarunkowego rozejmu i wycofanie ciężkiej broni ze strefy walk na wschodzie Ukrainy.
Z Brukseli Rafał Lesiecki (PAP)