Rasmussen: Rosja może wysłać tzw. zielone ludziki do państw bałtyckich
Ambicje Rosji wykraczają poza Ukrainę i dlatego kolejnym celem ataku tzw. zielonych ludzików mogą być państwa bałtyckie - ostrzegł w opublikowanej w piątek rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Daily Telegraph" były sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen.
W ocenie Rasmussena Moskwa chce w ten sposób sprawdzić determinację NATO do obrony państw członkowskich i solidarność sojuszu. Dodatkowo atak na państwa bałtyckie ma być elementem odbudowy potęgi Rosji i przywrócenia jej dominacji w Europie Wschodniej.
"Tu nie chodzi tylko o Ukrainę. (Prezydent Władimir) Putin chce odbudować dawną pozycję Rosji jako supermocarstwa. Jest duże prawdopodobieństwo, że dokona interwencji w państwach bałtyckich sprawdzając zdolność NATO do realizacji artykułu 5 (Traktatu Waszyngtońskiego)" - powiedział były sekretarz generalny NATO odnosząc się do zapisu mówiącego, że atak na jednego z członków sojuszu oznacza akt agresji wobec całego NATO.
Rasmussen podkreślił, że ewentualna interwencja Rosji nie miałaby charakteru otwartego konfliktu, ale byłaby powtórzeniem scenariusza z Ukrainy, gdzie doszło do wojny hybrydowej z wykorzystaniem tzw. zielonych ludzików. "Putin wie, że jeżeli przekroczy czerwoną linię i zaatakuje państwo należące do NATO to przegra. Jesteśmy o tym przekonani. Jednak Putin jest specjalistą od wojny hybrydowej" - ocenił.
"Daily Telegraph" przypomina, że terytoria Estonii i Łotwy zamieszkuje duża mniejszość rosyjska, która może być wykorzystana jako pretekst do wywołania konfliktu zbrojnego. Dziennik obawia się, że NATO miałoby problem z odpowiednim zareagowaniem na tego typu zagrożenie, a co za tym idzie - ze zdecydowaną reakcją. Szczególnie, że część państw członkowskich może przedkładać interesy gospodarcze z Rosją nad solidarność z innym członkiem sojuszu.
W rozmowie z dziennikiem Rasmussen skrytykował także skłonność europejskich państw NATO do cięć budżetowych w dziedzinie zbrojeń. W związku z tym obowiązki obronne NATO spadają na Stany Zjednoczone - uważa były sekretarz generalny sojuszu. Sytuacja jest o tyle groźna, że Rosja zwiększa nakłady na zbrojenia - podsumowuje Rasmussen. (PAP)