Śledztwo ws. zabójstwa J. Ziętary nadal trwa
Śledztwo mające zbadać sprawę zabójstwa zmierza do umorzenia - ocenił po zwolnieniu z aresztu Aleksandra Gawronika dziennikarz Krzysztof M. Kaźmierczak z Komitetu Społecznego "Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary". Oceny tej nie potwierdza krakowska prokuratura.
"Fakty są takie, że śledztwo nadal trwa, nadal mamy do czynienia z podejrzanymi, nadal wykonujemy szereg czynności procesowych, a zmiana uległa jedynie w tym zakresie, że osoby te są pod innymi środkami zapobiegawczymi, gdyż uważamy, że na tym etapie śledztwa nie będą w stanie działać destrukcyjnie na to postępowanie" – powiedział w poniedziałek prowadzący śledztwo prok. Piotr Kosmaty, pytany o impas w śledztwie.
"Tylko tyle się zmieniło; osoby, o których mówimy, nie zmieniły statusu, nadal są podejrzanymi" – podkreślił.
B. senator Aleksander Gawronik, podejrzany o podżeganie do zabójstwa poznańskiego dziennikarza, w sobotę opuścił areszt w Krakowie. 26 stycznia areszt opuścili dwaj podejrzani o pomocnictwo w porwaniu i zabójstwie dziennikarza Mirosław R. i Dariusz L.
Areszt Gawronika uchyliła prowadząca śledztwo ws. zabójstwa Ziętary krakowska prokuratura apelacyjna. Wobec b. senatora zastosowano poręczenie majątkowe w wysokości 50 tys. zł, zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu, dozór policyjny i poręczenie osoby godnej zaufania.
W poniedziałek na konferencji prasowej przed budynkiem sądu w Poznaniu Gawronik zapewniał, że nie wie, co się stało z dziennikarzem i nie ma nic wspólnego z jego zaginięciem. "20 tys. ludzi rocznie wychodzi z domu i coś się z nimi dzieje" - powiedział.
Dziennikarz "Głosu Wielkopolskiego" Krzysztof M. Kaźmierczak, reprezentujący Komitet Społeczny "Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary" powiedział po konferencji b. senatora, że prowadzone przez krakowską prokuraturę postępowanie jest "śledztwem ostatniej szansy". Jego zdaniem, trudno liczyć, by po ewentualnym umorzeniu tej sprawy ktoś jeszcze chciał ją badać.
"Widać, że to śledztwo jest w impasie. Uważamy, że ono poniosło już fiasko, kwestią czasu jest, kiedy dojdzie do umorzenia. Kiedy prokuratura zwalnia z aresztu podejrzanych, którzy nie przyznali się do żadnego zarzucanego im przestępstwa, oznacza to, że sama prokuratura została pozbawiona najistotniejszych argumentów do prowadzenia dalej tej sprawy" - powiedział.
"Zostało zastraszonych kilku świadków, z jednym z nich rozmawiałem. Jeszcze zanim wycofał swoje zeznania mówił, że będzie musiał to zrobić, bo obawia się o swoje życie. On mówił, że jest jednym z nielicznych, którzy mieli coś wspólnego ze sprawą Ziętary i jeszcze żyją. Pozostałe trzy czy cztery osoby zostały, jego zdaniem, zabite" - dodał Kaźmierczak.
Prokurator Piotr Kosmaty powiedział w poniedziałek, że śledztwo nadal trwa, a trzy osoby podejrzane zostały zwolnione z aresztu, ponieważ prokuratura uznała, że "na tym etapie śledztwa nie będą w stanie działać na nie destrukcyjnie". Wysokość poręczenia majątkowego wobec byłego senatora uzasadnił jego "możliwościami i sytuacją majątkową".
Kosmaty nie chciał odnosić się do oświadczenia Aleksandra Gawronika. "W swoim oświadczeniu nie ustosunkował się do materiału dowodowego zgromadzonego przez prokuraturę, dlatego też jego słów nie będę komentował, poza stwierdzeniami ogólnie znanymi, tzn. że nie przyznaje się do stawianego mu zarzutu" – powiedział Kosmaty.
Poinformował, że w przedłużonym do końca czerwca śledztwie zaplanowano jeszcze kilkadziesiąt czynności procesowych, w tym przesłuchania świadków. "Kiedy je wykonamy, wtedy będziemy mogli stwierdzić, czy zakończymy śledztwo do tego czasu" - stwierdził.
Kosmaty powiedział również, że ze względu na dobro śledztwa nie komentuje doniesień medialnych o wycofywaniu się świadków z zeznań. Przyznał, że "w tej sprawie jest szereg świadków, również świadkowie incognito".
Nie wykluczył, że "w tej sprawie, jak w każdym innym śledztwie, może być podjęte postępowanie w sprawie utrudniania śledztwa, np. poprzez naciski na świadków lub przecieki". "Nie chciałbym jednak na tym etapie o tym rozmawiać, bo dla nas najważniejszy jest główny tok postępowania" - powiedział. Pytany przez dziennikarzy stwierdził, że chciałby zakończyć to śledztwo aktem oskarżenia.
Były senator został zatrzymany na początku listopada 2014 r. i usłyszał zarzut podżegania do zabójstwa Ziętary. Podczas przesłuchania nie przyznał się do zarzutu i odmówił składania wyjaśnień. Obrońca Aleksandra Gawronika mec. Marek Małecki mówił w sobotę, że od początku ze strony jego klienta nie istniała żadna obawa matactwa. Według niego, postępowanie powinno niebawem zakończyć się umorzeniem.
Gawronik powiedział w poniedziałek w Poznaniu, że na tym etapie postępowania nie będzie odnosił się do materiału dowodowego zebranego przez prokuraturę. "Jeżeli jednak w przyszłości będzie taka konieczność, odeprę każdy zarzut formułowany wobec mojej osoby w niniejszej sprawie" - powiedział.
Dopytywany o to, czy będzie się domagał odszkodowania za areszt, powiedział: "Straty są ogromne". Mówiąc o Ziętarze stwierdził: "Pamiętajcie, ten człowiek wyszedł z domu. 20 tys. ludzi rocznie wychodzi z domu i coś się z nimi dzieje". "Wersja o tym, że ten człowiek nie żyje, pojawiła się wiele lat po jego zaginięciu" - dodał.
Krzysztof M. Kaźmierczak przypomniał, że już w pierwszych tygodniach po zniknięciu dziennikarza krewni i znajomi Ziętary uznawali, że padł on ofiarą przestępstwa, w 1993 r. wszczęto śledztwo w sprawie jego uprowadzenia, w 1998 r. prokuratura w Poznaniu stwierdziła, że został on zamordowany na zlecenie.
Jarosław Ziętara był dziennikarzem śledczym "Gazety Poznańskiej" (wcześniej "Wprost" i "Gazety Wyborczej"). Pisał o aferach gospodarczych. Zniknął 1 września 1992 r. w drodze do pracy.
B. senator udzielił zgody na podawanie jego personaliów.(PAP)