Zdaniem Sikorskiego, Rosja narzuca świat bez zasad
Jeśli zaakceptujemy zasady Rosji, to będziemy żyli w świecie bez zasad, a to jest bardzo niebezpieczne – ostrzegał w piątek w Waszyngtonie na konferencji w Radzie Atlantyckiej marszałek Sejmu Radosław Sikorski. Apelował o większe przywództwo USA w Europie.
Jak podkreślił Sikorski, świat bez zasad, który od ponad roku próbuje narzucić Rosja, jest najbardziej niebezpieczny dla państw słabszych, „bo duże same mogą o siebie zadbać”. „Stąd tak duże obawy w mojej części świata” - powiedział Sikorski, który wziął udział w konferencji w waszyngtońskim think tanku na temat transatlantyckiej strategii dla Europy Wschodniej.
Były szef polskiej dyplomacji, jeden z inicjatorów Partnerstwa Wschodniego, bronił tzw. resetu w stosunkach z Rosją. „Wierzę, że zarówno USA, jak i Polska miały rację, że próbowały dokonać resetu i poprawić relacje z Rosją” - powiedział. Ale przyznał, że wszystko się skończyło, gdy prezydent Władimir Putin "zdecydował się zmienić kurs” i zajął ukraiński Krym.
"Nasz problem polegał na tym, że przez kilka ostatnich lat nie wierzyliśmy, że (Rosjanie) naprawdę myślą to, co mówią. Nadszedł czas zdać sobie sprawę, że jednak tak" - powiedział. Ocenił, że ostatnie decyzje szczytu NATO, by wzmocnić obecność na wschodniej flance poprzez ćwiczenia tzw. szpicy sił szybkiego reagowania, są dobre, "bo to sygnał, że czerwona linia jest na granicy NATO (...), ale to nie wystarczy, Ukraina to kluczowy kraj".
Apelował o większe przywództwo i zaangażowanie USA w rozwiązywanie ukraińskiego konfliktu, przekonując, że stawką jest "wiarygodność USA" wobec takich państw, jak Iran, Syria czy Korea Północna. "Jeśli USA nie zapewnią przywództwa w Europie, będzie to mieć konsekwencje wszędzie, także w Azji" - dodał.
Podkreślił jednak, że gdy rozmawia z przedstawicielami Departamentu Stanu USA, Pentagonu czy amerykańskiej armii w Europie, odnosi wrażenie, że "są doskonale zorientowani, co się dzieje, a to, czego brakuje, to decyzje, by coś z tym zrobić".
Sikorski przyleciał do Waszyngtonu w czwartek. Pierwszego dnia wizyty wraz z kilkoma innymi uczestnikami piątkowej konferencji Atlantic Council został przyjęty w Białym Domu przez wiceprezydenta USA Joe Bidena.
"Odnoszę wrażenie, że w świetle wydarzeń na Ukrainie USA przygotowują się do przemyślenia swojej polityki wobec naszego regionu" i "rozważają swoje opcje na nowo" - powiedział Sikorski polskim dziennikarzom w piątek, już po wystąpieniu w Atlantic Council. Ale nie chciał spekulować, jakie to mogą być zmiany, ani czy np. Stany Zjednoczone zdecydują się na dostarczenie Ukrainie broni, o co Kijów apeluje od dłuższego czasu, by wzmocnić swe szanse w walkach ze wspieranymi przez Rosję separatystami na wschodzie kraju.
"USA są naszym najpotężniejszym sojusznikiem i krajem, który potrafi podejmować decyzje szybko i zdecydowanie, a my jako Unia Europejska działamy zgodnie z zasadą konsensusu. Różne kraje w UE mają różne perspektywy i (na koniec) to zawsze jest kompromis. Więc to nic nowego, że aby coś ważnego osiągnąć na szczeblu strategicznym, potrzebne jest przywództwo amerykańskie" - powiedział marszałek Sejmu.
Pochwalił czwartkową decyzję UE o przedłużeniu sankcji wobec Rosji. Pytany, czy nie obawia się, że sankcje zjednoczą rosyjskie społeczeństwo wokół Putina, powiedział, że Zachód nie ma innej możliwości. "Historia używania sankcji jako elementu nacisku politycznego ma mieszany bilans sukcesów i porażek. Te, które Zachód swego czasu nałożył na Republikę Południowej Afryki, zadziałały, te, które nałożyliśmy na Iran, zdaje się teraz działają, a te, które USA nałożyły na Kubę, tylko dały władzom kubańskimi alibi na porażkę gospodarczą. To jest ryzykowna i obosieczna polityka, ale nie wiedzę alternatywy" - powiedział.
Zapewnił, że choć "Rosja wyszła niestety ze świata zasad", to Zachodowi zależy, by powróciła na drogę zasad. "Rosja jest naszym sąsiadem, krajem europejskim, który powinien po europejsku rozwiązywać problemy, które się pojawiają z sąsiadami, i będziemy do tego Rosję zachęcać" - dodał.
Sikorski, pytany jak czuje się w Waszyngtonie w nowej roli marszałka Sejmu, a nie szefa dyplomacji, zapewnił, że "to inna rola, dlatego bardzo pilnie przeczytał notatki MSZ, żeby polskie stanowisko było jednobrzmiące". Podkreślił, że przyjeżdżając do USA uznał, iż jego "dyplomacja parlamentarna może być wsparciem dla MSZ" w okresie, gdy w Waszyngtonie ma miejsce poważna refleksja na temat polityki USA wobec regionu Europy Wschodniej. (PAP)