Piotrowska o Polakach z Donbasu: do każdego podejdziemy indywidualnie
Minister SW Teresa Piotrowska zapewniła w środę, że sprawa każdej osoby polskiego pochodzenia, ewakuowanej z Donbasu, będzie rozpatrywana indywidualnie. Resort uruchomił już bank ofert z informacjami o wszelkich formach pomocy dla Polaków ze wschodniej Ukrainy.
Piotrowska spotkała się w środę - w ośrodku Caritas w Rybakach (woj. warmińsko-mazurskie) - z częścią spośród 178 osób polskiego pochodzenia, ewakuowanych we wtorek z Donbasu. Zapewniała ich, że sprawa każdej osoby i każdej rodziny rozpatrywana będzie indywidualnie - m.in. jeśli chodzi o takie sprawy jak kontynuacja studiów w Polsce, nostryfikacja dyplomów, obowiązek szkolny ewakuowanych dzieci, kursy zawodowe w celu przygotowywania do podjęcia pracy.
Kilka godzin po spotkaniu MSW poinformowało, że uruchomiło bank ofert, w którym gromadzone będą informacje o wszelkich formach pomocy dla osób polskiego pochodzenia ze wschodniej Ukrainy - nie tylko tych ewakuowanych z Donbasu, ale też tych, które przyjechały do Polski na własną rękę. Chodzi o kwestie związane m.in. z pracą i mieszkaniem. "Zachęcamy do współpracy samorządy, instytucje, organizacje pozarządowe oraz osoby prywatne. Bank ofert prowadzi Departament Obywatelstwa i Repatriacji MSW, a osobą odpowiedzialną za kontakt jest Eugeniusz Ścibek, zastępca dyrektora Departamentu Obywatelstwa i Repatriacji MSW: tel. 22 60 139 35; adres mailowy repatriacja@msw.gov.pl" - poinformowała PAP rzeczniczka resortu Małgorzata Woźniak.
Z kolei pytany o wsparcie dla Polaków ewakuowanych z Ukrainy minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz mówił w środę dziennikarzom, że urzędy pracy będą na to przygotowane. "Jest rezerwa ministra pracy w Funduszu Pracy, która jest przeznaczana też na działania specjalne. Mamy od kilu lat największy budżet w Funduszu pracy, bo to jest ponad 5,5 mld zł na rzecz aktywnych form zatrudnienia, to jest na pomoc, ale też dofinansowanie zatrudnienia" - mówił. "W tym Funduszu pracy jest rezerwa przeznaczona na działania specjalne, więc zespół w MSW jest gotowy w wielu obszarach odpowiedzialności - polityki społecznej i rynku pracy również - do pomocy tym, którzy tej jej potrzebują" - dodał.
Polacy ewakuowani z Donbasu i ich bliscy, rozmieszczeni zostali w dwóch ośrodkach w woj. warmińsko-mazurskim: w Łańsku i właśnie w Rybakach. Mają tam przejść adaptację, pozwalającą na znalezienie pracy i rozpoczęcie nowego życia w Polsce.
"Wyjechali z miejsca szczególnie niebezpiecznego. (...) Państwo na lotnisku mówili, że potrzebujecie najbardziej poczucia bezpieczeństwa, spokoju i ciszy, to w pierwszej kolejności musimy zagwarantować i zapewnić, i to miejsce w ośrodku Caritas takie warunki spełnia" - mówiła minister Piotrowska podczas spotkania. Dodała, że w pierwszej kolejności będą załatwiane wszystkie sprawy formalno-prawne dotyczące pobytu ewakuowanych osób w Polsce. "To się już toczy, są tu urzędnicy, będzie się to odbywało na miejscu, w porozumieniu i współpracy z wojewodą" - dodała.
Poinformowała też, że w pierwszym etapie adaptacyjnym będą też organizowane intensywnie kursy języka polskiego. "Wielu z nich nie zna języka polskiego, a żeby móc podjąć pracę, osiedlić się, zintegrować w Polsce, lepsza znajomość języka polskiego jest konieczna i niezbędna. Będą się również odbywały kursy adaptacyjne, orientacyjne, o tym jak się w Polsce poruszać w systemie prawnym" - dodała minister.
Komendant wojewódzki policji w Olsztynie gen. Józef Gdański powiedział PAP, że do ewakuowanych ludzi będą przyjeżdżali wydelegowani policjanci m.in. po to, by uświadamiać ich, jaki system prawny w Polsce obowiązuje, gdzie i w jakich sytuacjach mogą szukać pomocy. "Policja na Ukrainie, a u nas - to dwie różne służby" - powiedział Gdański.
Minister Piotrowska zastrzegła równocześnie, że ośrodki, w których przebywają ewakuowani z Ukrainy Polacy, to miejsce przejściowe; "czas na załatwienie formalności, na adaptacje i przygotowanie się do rozpoczęcia nowego życia w Polsce". Czas pobytu ewakuowanych z Ukrainy Polaków w ośrodkach w Warmińsko-Mazurskiem wstępnie określono na pół roku. Jeśli któraś z rodzin w tym czasie nie znajdzie pracy czy mieszkania, jej sytuacja będzie indywidualnie rozpatrywana.
Minister podziękowała też tym, którzy włączają się w pomoc i podkreśliła, że liczy na to, iż wszyscy, którzy chcą i mogą jeszcze pomóc, będą się zgłaszać do ministerstwa. Chodzi m.in. o propozycje pracy, mieszkań.
Jak się dowiedziała PAP ze źródeł zbliżonych do administracji rządowej, oferty pracy już składane są lekarzom i pielęgniarkom - praktycznie wszyscy ewakuowani, którzy mają takie zawody, od ręki mogą liczyć na pracę w Polsce, kwestią do uregulowania jest jedynie nostryfikacja dyplomów.
Minister Piotrowska poinformowała też, że te z ewakuowanych dzieci, których rodzice wyrażą na to zgodę, będą mogły wyjechać na ferie; mogą też wziąć udział w półkoloniach organizowanych przez szkołę w pobliskiej Stawigudzie, tak by zintegrowały się z innymi dziećmi jeszcze przed rozpoczęciem drugiego semestru w szkole.
"Jak będę miał pracę, to damy sobie radę. Jestem ginekologiem i specjalistą od USG, liczę na zatrudnienie" - powiedział PAP ewakuowany Stanisław Oniszczuk.
"Wszyscy ludzie są gotowi do pracy, do zarabiania na siebie. Gwarantuję, że ci, którzy podejmą pracę, będą o nią dbali, a pracodawcy będą z nich zadowoleni" - powiedziała PAP Walentyna Staruszko, która w Doniecku była prezesem Towarzystwa Kultury Polskiej Donbasu.
70-letnia Staruszko przyjechała do Polski z córką, ale - jak powiedziała PAP - za tydzień lub dwa ma zamiar wrócić do Doniecka po syna, który teraz z powodów osobistych odmówił ewakuacji. "Gdyby on był z nami, to by mi już niczego nie brakowało. No, może grobów bliskich tam pochowanych" - dodała Staruszko, która wzięła ze sobą trochę ubrań, laptop i kilka rodzinnych zdjęć, z których niektóre mają po 100 lat.
Córka pani Walentyny, z wykształcenia księgowa, umie trochę szyć i zabrała ze sobą z Ukrainy maszynę do szycia. "Córka zapowiedziała, że jak nie znajdzie pracy w zawodzie, to będzie utrzymywać się z szycia" - powiedziała Staruszko.
Większość ewakuowanych ludzi wzięła ze sobą jedynie ubrania, ponieważ do własnych domów i sprzętów nie mieli dostępu od lata. Jana, która była w Ługańsku policjantką, powiedziała PAP, że szukali jej separatyści, dlatego razem najpierw z 7-letnim synem, potem i mężem wyjechała z miasta do rodziny na wieś i od kilku miesięcy ukrywała się. "Nawet zabawek dziecka nie mogłam zabrać, bo na mnie polowali. Tych z moich kolegów, których złapali separatyści, to oni bili i torturowali" - powiedziała PAP Jana, która z powodu strachu o bliskich, zwłaszcza rodziców, którzy zostali na Ukrainie, nie chciała pokazywać twarzy ani podawać nazwiska.
W ocenie Walentyny Staruszko, z Donbasu przyjechała "ledwie garstka" Polaków. "Wielu ludzi zostało, bo mają tam np. niepełnosprawne dzieci, inni nie chcą zaczynać życia od nowa" - powiedziała, dodając, że w jej ocenie Polska powinna teraz pomagać tym ludziom, bo wielu z nich nie ma nawet jedzenia.
We środę ewakuowani z Ukrainy Polacy spędzili czas na spacerach i załatwianiu pierwszych spraw związanych z legalizacją pobytu. Na drzwiach każdego z budynków w Rybakach wisiały kartki z napisem: "Witajemo w Polszczi" (napisane po ukraińsku); do budynku hotelowego, gdzie zamieszkali ewakuowani, nie wpuszczano dziennikarzy. Wiele osób z Doniecka podkreślało, że martwi się o bliskich, bo dotarła do nich informacja, że wczoraj "całe miasto stało w ogniu". Niektórzy nie mogli się skontaktować z rodziną.
W czwartek jeden z ewakuowanych - 9-latek - będzie w Rybakach obchodził urodziny. Ma dostać tort i drobne prezenty. W środę każde z dzieci otrzymało upominki od minister Piotrowskiej - m.in. maskotki misiów - strażaków.
Wszyscy ewakuowani, z którymi rozmawiała PAP, podkreślali, że są "bardzo wdzięczni za pomoc", zapewniali, że warunki w ośrodku w Rybakach są dobre, a serwowane im posiłki smaczne.
Powodem ewakuacji 178 osób polskiego pochodzenia z wschodu Ukrainy jest trwający tam konflikt z prorosyjskimi separatystami. Ewakuowani to osoby polskiego pochodzenia - posiadające Kartę Polaka (ew. spełniający kryteria jej otrzymania) lub mogące w inny, udokumentowany sposób potwierdzić swoje polskie pochodzenie - oraz ich najbliżsi członkowie rodziny. Większość ewakuowanych to rodziny z dziećmi, nawet kilkumiesięcznymi, jest też grupa starszych osób. Połowa dorosłych osób ma wyższe wykształcenie: oprócz lekarzy i pielęgniarek do Polski przyjechali nauczyciele, księgowi, ekonomiści.(PAP)