Policja żąda 5 tys. zł grzywny dla szefa Marszu Niepodległości'13

2015-01-05, 11:04  Polska Agencja Prasowa

Kary 5 tys. zł grzywny żąda policja dla Witolda Tumanowicza, przewodniczącego Marszowi Niepodległości w 2013 r., za niepodporządkowanie się rozwiązaniu zgromadzenia i tolerowanie pirotechniki w czasie przemarszu. Obrona chce uniewinnienia. Wyrok w piątek.

W poniedziałek Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście zakończył ten proces, w którym Tumanowicz jest obwiniony o wykroczenia z ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych w czasie marszu z 11 listopada 2013 r. Został on rozwiązany po tym, jak część zamaskowanych uczestników przemarszu zaatakowała skłot przy ul. Skorupki; incydenty powtórzyły się kilkaset metrów dalej przy ul. Wilczej. Marsz przebył całą zaplanowaną trasę, a w dalszej jego części doszło jeszcze do podpalenia instalacji "Tęcza" przy pl. Zbawiciela (ponad 100 m od trasy marszu) i budki wartowniczej na tyłach ambasady Federacji Rosyjskiej.

"Wniosek o ukaranie obwinionego Tumanowicza popieram w całości jako zasadny" - oświadczyła na koniec procesu mł. asp. Judyta Prokopowicz z policji. Zażądała wymierzenia mu kary 5 tys. zł grzywny, którą uznała za adekwatną w realiach tej sprawy, jako wystarczająco surową i piętnującą stopień społecznej szkodliwości czynu przewodniczącego zgromadzenia.

Według policjantki proces dowiódł, że uczestnicy marszu, któremu przewodniczył Tumanowicz posiadali i używali materiały pirotechniczne, a obwiniony "nie wywiązał się z obowiązku usunięcia ze zgromadzenia osób naruszających prawo"; umyślnie też nie podjął działań twierdząc, że nie miał takiej możliwości. "Prawo mówi, że w przypadku niepodporządkowania się przez osoby do poleceń przewodniczącego, musi on zwrócić się do policji lub Straży Miejskiej - a tego nie zrobił. Z góry wiedział, że uczestnicy zgromadzenia będą mieli pirotechnikę, a jedyne co zrobił to wzywał, by jej nie używać - to za mało" - mówiła asp. Prokopowicz.

Dodała, że choć Tumanowicz wiedział, że przebieg zgromadzenia "sprzeciwia się ustawom, wbrew obowiązkowi go nie rozwiązał". "Gdy przy wylocie z ul. Marszałkowskiej do ul. Skorupki doszło do starć z policją, obwiniony interweniował, ale zamiast współdziałać z policją, swoją interwencję skierował przeciwko funkcjonariuszom. Już wtedy była podstawa prawna do rozwiązania zgromadzenia" - podkreśliła.

Przywołując ustalenia policji oskarżycielka wskazała, że zamaskowane osoby agresywne pochodziły z kolumny marszowej, odłączały się od niej, ale potem wracały. "Niewiarygodne są zapewnienia obwinionego, że atakujący skłot to nie byli uczestnicy marszu" - dodała. Jak oceniła, Tumanowicz "wykazuje brak poszanowania dla porządku prawnego, sam uznał, że wobec tak licznego marszu jest zwolniony z części obowiązków. Nie wywiązał się z podstawowego obowiązku - wzięcia odpowiedzialności za przebieg zgromadzenia twierdząc, że osoby odłączały się od marszu, że to nie jego uczestnicy, nie podporządkował się decyzji o rozwiązaniu zgromadzenia".

Obrońca obwinionego mec. Marcin Wawrzyniak wniósł o uniewinnienie swego klienta. Jak mówił, w czasie incydentów przy skłocie uczestnicy starć przełamali kordon straży marszu. "To była albo celowa prowokacja, albo +ustawka+, bo mieszkańcy skłotu byli też zamaskowani i doskonale przygotowani. A uczestnicy zajść, którzy odłączyli się z marszu działali w zwartej grupie" - wskazał.

Adwokat utrzymywał, że policja wiedziała o tym, kto jest na dachu skłotu, ale nie podjęto żadnych działań przeciwko eskalacji zajść. "Zamiast dokonywać zatrzymań i oddzielenia uczestników zamieszek od legalnego marszu, policja zepchnęła te osoby z powrotem do kolumny marszowej. Te same, zepchnięte do marszu osoby, uczestniczyły w kolejnych zajściach. Straż marszu była bezradna, gdy policja rozbiła jej szyk" - mówił.

Co do podpalenia tęczy przy pl. Zbawiciela adwokat wskazał, że plac był oddalony od trasy przemarszu, więc Tumanowicz nie może odpowiadać za czyny dokonane poza zgromadzeniem, podobnie rzecz się ma z podpaleniem budki na tyłach ambasady rosyjskiej - przekonywał.

"Organizator był przeciwny takim praktykom" - zapewniał adwokat odnosząc się do zarzutów o tolerowaniu środków pirotechnicznych przez obwinionego. "Czy mógł zrobić coś więcej, mając tylko kilka urządzeń nagłaśniających i ledwie 500 wolontariuszy, wobec kilkudziesięciotysięcznego tłumu, na długości kilkukilometrowego pochodu? W stutysięcznym tłumie rzucenie petardy w boczną ulicę lub pod nogę innym, może nawet nie być zauważone. Może w zgromadzeniu na 50 czy sto osób. Znamienne jest i to, że policja nie podejmowała żadnych interwencji - obawiając się zaognienia sytuacji" - mówił.

Według obrońcy nie ma w sprawie dowodu, że pełnomocnik prezydenta miasta formalnie ogłosił decyzję o rozwiązaniu marszu. "Sam ten pełnomocnik przesłuchany w sądzie nie wiedział, komu i w jakim miejscu to ogłosił; nie wiedział tego nawet wypowiadający się w mediach rzecznik policji" - dodał.

"Jest niewykonalne, żeby być przy każdym uczestniku marszu i łapać go za rękę. Robimy wszystko, by wykonać prawo, choć policja w czasie marszu niepodległości nigdy niczego nie ułatwia - wyłącznie utrudnia" - mówił Tumanowicz w "ostatnim słowie". Jego zdaniem jedyne "ułatwienia" ze strony policji to odstąpienie od przebywania w określonym miejscu, by ich obecność nie prowokowała zajść. Skarżył się, że komendant główny policji nie odpowiada za czyny funkcjonariuszy, a on ma odpowiadać za to, co robili uczestnicy marszu. "To jest kuriozum" - uważa obwiniony.

Sąd odroczył ogłoszenie wyroku w tej sprawie na piątek. (PAP)

Kraj i świat

Prezydent złożył życzenia wiernym Kościołów wschodnich

2015-01-06, 12:47

Minister Arłukowicz zaprosił Porozumienie Zielonogórskie na rozmowy

2015-01-06, 12:20

Państwowa gazeta broni białoruskości Mickiewicza

2015-01-06, 12:19
Protesty przeciwko antyimigracyjnym wiecom Pegidy

Protesty przeciwko antyimigracyjnym wiecom Pegidy

2015-01-05, 20:32

WHO: Ponad 8 tys. ofiar śmiertelnych eboli

2015-01-05, 20:09
85 proc. lekarzy POZ z umowami na 2015 r.

85 proc. lekarzy POZ z umowami na 2015 r.

2015-01-05, 19:33

Prezydent spotka się z przedstawicielami związków zawodowych

2015-01-05, 19:10

Ostatnie przygotowania do ewakuacji Polaków

2015-01-05, 17:34

Po Abchazji Rosja anektuje Osetię Południową

2015-01-05, 17:07

Wojewodowie pomogą w zabezpieczeniu interesu pacjentów

2015-01-05, 17:02
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę