Policja apeluje: organizujmy dzieciom zabawy na nadzorowanych ślizgawkach
Jeśli to możliwe, organizujmy dzieciom zabawy na nadzorowanych lodowiskach i ślizgawkach; przestrzegajmy je, żeby bez opieki dorosłych nie wchodziły na zamarznięte rzeki, sadzawki, stawy i jeziora - przypomina policja.
"Mróz mamy dopiero od trzech dni. Należy przestrzec dzieci, aby bez opieki dorosłych nie wchodziły na zamarznięte rzeki, sadzawki i jeziora" - powiedział PAP we wtorek mł. insp. Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji.
Dodał, że podczas zabawy na lodzie dzieci powinny mieć zapewnioną opiekę osób dorosłych. "Jeśli dzieci mają się bawić na lodzie pokrywającym zbiornik wody, to powinny go wcześniej sprawdzić osoby dorosłe. Lód musi mieć co najmniej 10 cm grubości i nie powinno być na nim przerębli. Także temperatura otoczenia musi być ujemna" - zaznaczył.
Dodał, że na lód powinny wchodzić co najmniej dwie osoby, które mogą przebywać w pewnej odległości od siebie, ale zawsze w zasięgu wzroku. "Pod żadnym pozorem, i dotyczy to zarówno dzieci, jaki i dorosłych np. wędkarzy, nie wolno wchodzić na lód, jeśli w pobliżu nikogo nie ma" - podkreślił.
"Jeśli usłyszymy trzeszczenie lodu, nie zatrzymujmy się, ale natychmiast zawróćmy w kierunku brzegu" - przypomina jednocześnie policja.
W ujściach rzek oraz w pobliżu mostów i pomostów lód bywa najcieńszy i podatny na pękanie, jeziora zamarzają i odmarzają od brzegów - na środku jeziora woda zamarza później, przez co lód w tym miejscu jest cieńszy niż przy brzegu. Dodatkowo gruba warstwa śniegu może utrudnić ocenę stanu tafli lodowej, zakrywając niebezpieczne przeręble i pęknięcia. Należy też unikać miejsc zacienionych, gdzie przez pokrywę lodową widać płynącą wodę.
"W przypadku załamania lodu starajmy się zachować spokój i próbujmy wzywać pomocy. Najlepiej położyć się płasko na wodzie, rozłożyć szeroko ręce i starać się wpełznąć na lód. Starajmy się poruszać w kierunku brzegu leżąc cały czas na lodzie" - zaznacza policja. Osoba udzielająca pomocy powinna próbować podczołgać się na odległość rzutu do tonącego, starać się podać mu drugi koniec długiego szalika lub grubej gałęzi.
Od poniedziałkowego popołudnia w Mokobodach koło Siedlec trwają poszukiwania dwóch nastoletnich chłopców, którzy nie wrócili do domu. "Na razie nie znaleziono żadnych śladów; badamy wszelkie docierające do nas informacje. Nie udało się dotychczas znaleźć śladów świadczących, że doszło do nieszczęśliwego wypadku" - powiedział we wtorek PAP podinsp. Jerzy Długosz z siedleckiej policji.
Policjanci i ratownicy badają m.in. możliwość załamania się lodu pod chłopcami, którzy mogli pójść poślizgać się na zamarzniętej rzece Liwiec lub jednym z okolicznych zbiorników wodnych. "Cały czas wierzymy jednak, że poszukiwania zakończą się szczęśliwie" - dodał Długosz.
W poszukiwaniach - wznowionych we wtorek wczesnym rankiem - bierze udział ponad 200 osób - policjantów, strażaków i okolicznych mieszkańców. W godzinach rannych i przedpołudniowych w akcji brał też udział śmigłowiec wyposażony w kamerę termowizyjną. (PAP)