Już pięć ofiar śmiertelnych pożaru na promie
Z jednej do pięciu wzrosła liczba ofiar śmiertelnych pożaru promu "Norman Atlantic", na którym od ponad doby trwa ewakuacja pasażerów. Grecki resort żeglugi poinformowało w poniedziałek o znalezieniu ciał czterech ofiar. Rząd włoski potwierdził nowy bilans.
Nieznane są szczegóły dotyczące znalezienia ciał kolejnych ofiar. Wcześniej informowano, że jedyna ofiara to grecki pasażer.
Według najnowszych doniesień z pokładu ewakuowano 379 osób. Na ratunek czeka jeszcze 99 osób. Cała operacja ma zakończyć się w najbliższym czasie - ogłosił włoski premier na konferencji prasowej w Rzymie.
Prokuratura z Bari w Apulii wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego doprowadzenia do katastrofy morskiej z powodu pożaru. Nikomu nie postawiono dotąd zarzutów.
Włoski armator promu, spółka Visemar, zadeklarował gotowość współpracy z władzami i wymiarem sprawiedliwości w celu wyjaśnienia okoliczności katastrofy i zapewnił, że prom był w pełni sprawny. Wcześniej media informowały, że kontrola stanu technicznego przeprowadzona w połowie grudnia wykazała sześć usterek, w tym kłopoty z drzwiami przeciwpożarowymi. Armator wyjaśnił, że problemy te zostały rozwiązane zanim prom wyszedł w morze.
Pożar na jednostce został ugaszony po kilkunastu godzinach, ale ratownicy mówią, że wciąż są tam małe ogniska płomieni. Przyczyna pożaru, który wybuchł w pokładowym garażu, nadal jest nieznana.
Sytuację na pokładzie określa się jako dramatyczną. Pasażerowie i członkowie załogi są skrajnie przemarznięci, wygłodzeni i przerażeni. Są z nimi lekarze i sanitariusze, których przetransportowano tam jednym z helikopterów. W nocy z niedzieli na poniedziałek w skrajnie trudnych warunkach z pokładu zabrano około 100 osób.
Wokół promu stoi osiem jednostek z ekipami ratunkowymi, krążą śmigłowce, które stopniowo zabierają ludzi. To jedyna w obecnych warunkach pogodowych możliwa droga ewakuacji i dlatego przebiega ona tak wolno. Trwa walka z czasem. Prognozy pogody na najbliższe godziny są złe, nadchodzi nawałnica i bardzo silny wiatr.
Wśród ewakuowanych osób kilkanaście ma różne obrażenia i objawy hipotermii. Żona greckiego pasażera, który utonął, powiedziała mediom, że spędzili oni cztery godziny w wodzie. Jak dodała, jej mąż zginął, próbując ją ratować.
Do portu w Bari w Apulii wpłynął w poniedziałek rano statek z 49 wyczerpanymi rozbitkami. Rejs tej jednostki przebiegał z poważnymi problemami. Około godz. 3 statek dotarł w rejon Brindisi, ale nie mógł wpłynąć do tamtejszego portu z powodu wzburzonego morza, dlatego został skierowany do Bari. Wśród rozbitków jest dwoje nielegalnych imigrantów z Afganistanu - podała agencja Ansa.
Na pokładzie promu znajdowało się łącznie 422 pasażerów i 56 członków załogi. Podróżowali nim przede wszystkim Grecy. Wśród pasażerów innych narodowości nie wymieniono Polaków.
Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)