Święta w Centrum Zdrowia Dziecka: ozdoby, kolędy i Mikołaje
Święta to szczególny czas dla dzieci spędzających je w szpitalu - dlatego warszawskie Centrum Zdrowia Dziecka szykuje się do nich już od początku grudnia. Są świąteczne ozdoby, kolędy, a w Wigilię przyjeżdżają Mikołaje i Śnieżynki.
"Dla dzieci, które są chore, najistotniejsze jest to, kiedy przestanie boleć, czy obok są rodzice i kiedy wrócą do domu. Jeśli nie boli, jeśli nie muszą leżeć w łóżku, zachowują się tak, jak inne dzieci poza szpitalem: psocą, robią sobie psikusy" - mówi PAP kierownik działu organizacji pracy pielęgniarskiej w CZD Maryla Serafinowicz. Jak dodaje, zwłaszcza w okresie świąt małych pacjentów trzeba oderwać od choroby, dlatego w szpitalu dba się o świąteczną atmosferę.
W Centrum Zdrowia Dziecka czuć ją od razu po przekroczeniu progu - tuż przy głównym wejściu stoi choinka; prawdziwa, z lasu, od leśników. Dzieci zdobiły ją od początku grudnia. Wiszą na niej pawie oczka, papierowe bombki, wielkie, białe anioły i długie łańcuchy. Świąteczne ozdoby, girlandy i serca zdobią też korytarze i sale pacjentów.
W tworzenie świątecznej atmosfery angażują się wszyscy: lekarze, pielęgniarki i pedagodzy ze szpitalnej szkoły i przedszkola. Przygotowania zaczęły się już 6 grudnia. Organizowane są przedstawienia świąteczne, wigilijne spotkania, przyjeżdżają artyści - aktorzy, piosenkarze; wszyscy, którzy w ten szczególny czas czują potrzebę spotkania z chorymi dziećmi. W Wigilię do tych pacjentów, którzy mają mniej szczęścia i z powodu choroby nie wracają do domów, przychodzą Mikołaje z workami pełnymi prezentów.
"Święta to taki czas, kiedy wszyscy bez względu na wiek czujemy się jak dzieci; tu wszyscy czekają na Mikołaja. I te najmłodsze dzieci, i nastolatkowie. Czekają też rodzice. Sprzątają, przygotowują wierszyki, powitania. Na niektórych oddziałach witają Mikołaja piosenkami" - mówi Serafinowicz.
Przedświąteczne przygotowania w przypadku CZD są szpitalną tradycją, ważnym ich elementem jest wcześniejsze planowanie prezentów dla dzieci. "Dostaję od pielęgniarek oddziałowych informacje - ile dzieci zostaje, w jakim wieku, jakiej płci. Listy do Mikołaja pisane są wcześniej, podczas zajęć z pedagogami. O jakie prezenty proszą dzieci? O różne. Są i zabawki: samochody, lalki, przytulanki, gry, puzzle, książki, ale też np. piłki czy rakietki do gra w tenisa" - wylicza Serafinowicz.
Mikołaje przyjeżdżają do dzieci od 10 lat. "To są prywatne osoby, kupują prezenty dla tych dzieci, o których wiemy, że na pewno zostaną z nami w Wigilię i święta. Przyjeżdża trzech Mikołajów, którym towarzyszą Śnieżynki. Nie tylko rozdają prezenty, mają czas na to, by usiąść przy dzieciach, posłuchać, przytulić, porozmawiać, zrobić sobie wspólne zdjęcie i pocieszyć rodziców. To też jest ważne" - podkreśla Serafinowicz.
Mikołaj musi mieć specjalne atrybuty. Jak przyznają pracownicy szpitala, musi być silny, bo prezentów jest dużo, musi umieć panować nad wzruszeniem, bo o nie w szpitalnych warunkach nietrudno; musi też umieć zachować się w trudnych sytuacjach, które często się zdarzają.
"Pamiętam jedną z takich wizyt. Nasz Mikołaj wychodził już z oddziału kardiochirurgii, odwrócił się i powiedział do jednej z leżących tam dziewczynek: +do zobaczenia za rok+, a ona odpowiedziała: +Mikołaju, za rok ja już będę w niebie+. To był dla nas wszystkich bardzo trudny moment. Mikołaj zachował się przytomnie, powiedział: +ja też przecież mieszkam w niebie, tylko na święta schodzę na ziemię; spotkamy się" - wspomina Serafinowicz. "Pamiętam też jedną z matek, które na pytanie, o co prosi na święta, powiedziała Mikołajowi: +tylko o choć kawałek zdrowia dla mojego dziecka+ i rozpłakała się" - dodaje.
Trudny dla Mikołajów jest też oddział okulistyczny, bo muszą wiedzieć, które dzieci nie widzą prezentów. "Mikołaj nie może zrobić przykrości rodzicom i zwrócić się do dziecka słowami: +zobacz co ci przyniosłem+, jeśli dziecko nie widzi. Informujemy go, który pacjent nie widzi. Podchodząc do niego, daje mu zabawkę do rączki, razem z nim jej dotyka, opisuje mu ją" - dodaje Serafinowicz.
Wigilijna wizyta Mikołajów jest ważna też z tego powodu, że nie wszystkie dzieci mogą próbować świątecznych potraw, wiele z nich jest na specjalnej diecie, zatem Mikołaj i kolędy stają się dla nich głównym symbolem świąt i oderwaniem od szpitalnej rzeczywistości.
Jak mówi Serafinowicz, 24 grudnia w szpitalu, po okresie intensywnych przygotowań, wszystko się wycisza. "Ci, którzy mieli pojechać do domu, już pojechali, ci, którzy zostali, pogodzili się z tym, że ich domem na tegoroczne święta jest szpitalny oddział" - dodaje.
W szpitalu jest ponad 500 łóżek, na święta zostaje w nim 30-40 proc. dzieci. Wśród nich są głównie noworodki i niemowlęta, ale także dzieci leżące na intensywnej terapii, a także te najciężej chore, które nie mogą opuścić szpitala nawet na jedną dobę. "Nie praktykujemy przepustek, dzieci są wypisywane do domu z informacją, że w każdej chwili mogą wrócić - kiedy się gorzej poczują albo rodzice zauważą coś niepokojącego. W trakcie świąt część dzieci wraca" - dodaje pielęgniarka.
Wśród spędzających święta w szpitalu są też dzieci, które zostały porzucone, lub te, na które nikt w domu nie czeka. "To jest ok. 1 proc. przebywających u nas dzieci. Wyjątkowe sytuacje, ale niestety się zdarzają. Generalnie rodzice z dziećmi zostają. Jeśli nie mogą oboje, to się wymieniają i dzielą opieką" - dodaje Serafinowicz.
"Wszystkie święta tu w szpitalu są podobne. Wymagają też od nas, personelu szpitala, ogromnej umiejętności organizacyjnej. Każdy z nas ma swoje sprawy, rodziny i każdy chciałby spędzić te święta wśród bliskich. Wybierając taki zawód, mamy jednak świadomość, że decydujemy się na pracę, która wymaga od nas pobytu poza domem, poza rodziną" - dodaje Serafinowicz. (PAP)