W lutym 2015 r. sąd zbada zasadność umorzenia śledztwa ws. Macierewicza
2 lutego 2015 r. Sąd Okręgowy w Warszawie zbada zażalenia na umorzenie śledztwa ws. nieprawidłowości przy tworzeniu przez szefa komisji weryfikacyjnej WSI Antoniego Macierewicza raportu z weryfikacji WSI - ustaliła PAP w tym sądzie.
W październiku br. Sąd Najwyższy odmówił odpowiedzi na pytanie prawne SO w sprawie. Dlatego SO podejmie własną decyzję, czy utrzymać umorzenie (jak chce prokuratura), czy też nakazać wznowienie śledztwa (jak wnoszą 23 zażalenia).
Początkowo Prokuratura Apelacyjna w Warszawie chciała zarzucić Macierewiczowi niedopełnienie obowiązków, jako funkcjonariuszowi publicznemu, przy tworzeniu raportu, poświadczenie w nim nieprawdy oraz pomoc w ujawnieniu w nim tajemnic państwowych. Prokurator generalny Andrzej Seremet dwa razy zwracał jednak prokuraturze wniosek o uchylenie immunitetu posła PiS. To trwające od 2007 r. śledztwo umorzono w końcu w grudniu 2013 r. (zrobił to inny prokurator niż ci, którzy występowali o uchylenie immunitetu).
Podstawą umorzenia był brak znamion przestępstw. Uznano, że Macierewicz jako szef komisji nie był funkcjonariuszem publicznym, który może odpowiadać za niedopełnienie obowiązków bądź ich przekroczenie. Według prokuratury był on jedynie "osobą pełniącą funkcję publiczną", a komisja (w której nie był zatrudniony) nie była instytucją państwową, której szef podlega odpowiedzialności, lecz "innym organem państwowym" powołanym do konkretnej sprawy. Uznano też, że raport nie jest dokumentem, do którego odnosi się przestępstwo poświadczenia nieprawdy, bo nie może ono dotyczyć dokumentu "analityczno-ocennego".
Autorzy 23 zażaleń (m.in. b. szef WSI gen. Marek Dukaczewski, b. agent wywiadu Aleksander Makowski, biznesmen Zygmunt Solorz-Żak oraz Polsat, ITI i ABW) wnieśli do SO, by nakazał wznowienie śledztwa. Podczas czerwcowego posiedzenia SO w tej sprawie prokuratura wniosła o utrzymanie umorzenia. Wnosząc o uchylenie umorzenia, adwokaci pokrzywdzonych argumentowali, że Macierewicz był funkcjonariuszem publicznym, bo wystarczy do tego pełnienie "stanowiska kierowniczego", niezależnie od braku stosunku pracy.
Przed rozstrzygnięciem zażaleń, SO z urzędu zapytał SN o wykładnię prawa, czy szef komisji był funkcjonariuszem publicznym. Uzasadnił to m.in. tym, że ustawa powołująca komisję weryfikacyjną nie określała ani jej statusu, ani pozycji jej przewodniczącego. Podkreślono, że gdy prokuratura umarzała w 2012 r. śledztwo wobec członków komisji weryfikacyjnej, uznała, że nie można im zarzucić niedopełnienia obowiązków przez nieweryfikowanie danych zdobytych przy weryfikacji WSI - bo nie mieli oni statusu funkcjonariuszy publicznych, a status taki miał tylko szef komisji. Stołeczny sąd w 2013 r. utrzymał to umorzenie.
Trzech sędziów SN odmówiło odpowiedzi, uznając iż to, czy szef komisji był funkcjonariuszem publicznym, nie jest decydujące dla zażaleń. SN przypomniał, że przestępstwo niedopełnienia obowiązków przedawniło się po 5 latach od czynu; nie przedawniły się zaś: poświadczenie nieprawdy oraz pomoc w ujawnieniu tajemnic (nastąpi to w 2017 r.). "Losy zażaleń zależą od tego, jak SO oceni, że prokuratura nie dopatrzyła się znamion przestępstw co do czynów, które się nie przedawniły" - mówił sędzia SN Henryk Gradzik.
Sędzia dodał, że badanie aspektów prawnych całej sprawy nie wymagało 7-letniego śledztwa, a do końcowych konkluzji "można było dojść bez tak długotrwałego i kosztownego postępowania".
Adwokaci pokrzywdzonych mówili, że od początku kwestionują brak znamion przestępstw przy poświadczeniu nieprawdy i pomocy w ujawnieniu tajemnic; mają się na tym skupić w SO. Podkreślali, że w raporcie było wiele informacji nieprawdziwych (co stwierdziły sądy cywilne, nakazując MON przeprosiny osób z raportu) oraz ujawniających tajemnice (np. dane osób współpracujących z cywilnymi służbami RP lub tajną operacje WSI w Afganistanie).
Macierewicz wiele razy mówił, że ustalenia raportu oparto na dokumentach WSI i pracach komisji weryfikacyjnej. Wnioski o uchylenie immunitetu uznawał za działanie polityczne, które łączył z tym, że "w sprawie smoleńskiej udowodniono matactwo" (Macierewicz jest szefem parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej).
W lutym 2007 r. prezydent Lech Kaczyński upublicznił sygnowany przez Macierewicza raport z weryfikacji WSI. Na podstawie raportu wszczynano śledztwa ws. przestępstw WSI; większość umorzono. Osoby wymienione w raporcie jako agenci wytoczyły MON ponad 20 procesów. MON przeprosiło większość z nich, koszty z tego tytułu przekroczyły 1,2 mln zł.
W 2008 r. Trybunał Konstytucyjny uznał za sprzeczne z konstytucją pozbawienie osób z raportu prawa do wysłuchania przez komisję, prawa dostępu do akt sprawy oraz odwołania do sądu od decyzji o umieszczeniu w raporcie. Po tym prezydent Kaczyński zdecydował nie ujawniać przygotowanego przez Macierewicza aneksu do raportu.(PAP)