Znaleziono zwłoki mężczyzny, prawdopodobnie ofiary ataku niedźwiedzia
Zwłoki poszukiwanego od soboty 60-letniego mężczyzny, który prawdopodobnie zginął zaatakowany przez niedźwiedzia, znaleziono w lesie w Bieszczadach. W niedzielę zwierzę zaatakowało ratowników górskich poszukujących zaginionego.
Zaginionego mężczyzny od soboty poszukiwało ok. 40 osób, m.in. ratownicy bieszczadzkiej grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, Staż Leśna, mieszkańcy. Ciało 60-latka znaleziono w poniedziałek w lesie obok Olszanicy w Bieszczadach.
"Według wstępnych ustaleń obrażenia jakie znajdowały się na ciele ofiary mogą wskazywać, że mężczyzna mógł ponieść śmierć po zaatakowaniu go przez drapieżnika. Jednak ostatecznie rozstrzygnie o tym opinia lekarzy po wykonaniu sekcji zwłok" - powiedziała PAP oficer prasowy policji w Lesku (Podkarpackie) Katarzyna Fechner.
Aktualnie trwają oględziny miejsca, w którym znaleziono zwłoki; pracujących policjantów ubezpieczają koledzy - mówiła Fechner.
W trakcie poszukiwań 60-latka, w niedzielę, dwóch jadących quadem ratowników GOPR zaatakował duży niedźwiedź. "Ratownicy porzucili pojazd i uciekli. Drapieżnik zabrał się wtedy za niszczenie quada, m.in. przewrócił pojazd do góry kołami, rozerwał opony" - opowiadał ratownik dyżurny bieszczadzkiego GOPR Krzysztof Szczurek. Zwierzę prawdopodobnie było ranne; z relacji ratowników wynikało, że kulało na tylną łapę.
Jak powiedziała PAP rzeczniczka regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie Magdalena Grabowska, dyrektor generalny wydał zgodę na zastrzelenie zwierzęcia, w przypadku gdyby stworzyło zagrożenie.
Obecnie w południowo-wschodniej Polsce, głównie w Bieszczadach, Beskidzie Niskim i na Pogórzu Przemyskim bytuje ok. 130 tych drapieżników - prawie 90 proc. polskiej populacji. Niedźwiedzie są wszystkożerne; dorosłe osobniki ważą ok. 300 kg, żyją do 50 lat. Zaliczają się do najbardziej niebezpiecznych drapieżników w Europie.(PAP)