Podejrzani o szpiegostwo aresztowani; Biernacki: pracowali dla GRU
Podejrzani o szpiegostwo oficer WP i prawnik z podwójnym obywatelstwem zostali w piątek aresztowani na trzy miesiące. Według Marka Biernackiego (PO) pracowali oni na rzecz GRU. Prokurator generalny powiedział PAP, że ich sprawy łączą się, ale nie współdziałali ze sobą.
O areszt wobec podpułkownika z jednego z departamentów MON do Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie wniosła warszawska Wojskowa Prokuratura Okręgowa, która postawiła mu zarzut udziału w działalności na rzecz obcego wywiadu, zagrożony karą od 3 do 15 lat więzienia. Sąd zastosował areszt w obawie o matactwa, ucieczki i w związku z zagrożeniem wysoką karą. Szef Warszawskiej Prokuratury Okręgowej pułkownik Ireneusz Szeląg poinformował, że zatrzymanie i aresztowanie oficera jest efektem pracy wielu służb i wielu dziesiątków ludzi.
O areszt dla Stanisława Sz. wniosła Prokuratura Apelacyjna w Warszawie, która postawiła mu zarzut pracy na rzecz obcego wywiadu, za co grozi od roku do 10 lat więzienia. Decyzję podjął Sąd Rejonowy dla Warszawy Woli. Jak dowiedziała się PAP w resorcie gospodarki, Stanisław Sz. złożył prośbę o odbycie wolontariatu w Ministerstwie Gospodarki, ale odpowiedź była negatywna. Według mediów prawnik został zatrzymany przez polskie służby w dniu, gdy miał zacząć staż w MG.
Obecnie toczą się dwa odrębne śledztwa: w Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie oraz w Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie.
Prokurator generalny Andrzej Seremet powiedział w piątek PAP, że sprawy podejrzanych o szpiegostwo wojskowego i cywila łączą się, ale związek nie polega na tym, że osoby te ze sobą współdziałały. Szef prokuratury oświadczył, że to nie jest koniec tej sprawy, ale nie może na razie przedstawić szczegółów. Od prokuratora znającego sprawę PAP dowiedziała się, że zatrzymany prawnik "bardzo interesował się zagadnieniami z dziedziny energetyki" i kontaktował się w tych sprawach z wieloma osobami. Seremet nie chciał odnosić się do tych doniesień.
W piątek blisko dwie godziny sejmowa komisja ds. służb specjalnych wysłuchiwała szefa ABW płk. Dariusza Łuczaka, który przedstawiał informację o zatrzymaniach w związku z podejrzeniami o szpiegostwo. Informację taką przedstawiał również szef SKW płk Piotr Pytel.
Marek Biernacki (PO) po zakończeniu posiedzenia komisji potwierdził, że chodzi o osoby pracujące na rzecz Rosji - dla rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. Ocenił, że służby przeprowadziły operację w odpowiednim momencie, a czas zatrzymań nie był przypadkowy, lecz skoordynowany. Również poseł Paweł Olszewski (PO) powiedział po wyjściu z posiedzenia, że informacje przekazane sejmowej komisji ds. służb specjalnych potwierdzają profesjonalizm służb. Stanisław Wziątek (SLD) ocenił, że działalność podejrzanych, szczególnie oficera, była niezwykle niebezpieczna.
Również w piątek posłowie PiS złożyli wniosek o dodatkowe posiedzenie sejmowej speckomisji poświęcone infiltracji polskiego terytorium przez rosyjskie służby specjalne. Przewodniczący komisji Artur Dębski (koło BiG) powiedział, że skłania się ku takiemu pomysłowi.
Premier Ewa Kopacz, która przebywa w Mediolanie na szczycie Unia Europejska-Azja była pytana przez polskich dziennikarzy, czy dojdzie do wydalenia z Polski rosyjskich dyplomatów w związku z postawieniem zarzutu szpiegostwa na rzecz obcego wywiadu wobec prawnika oraz oficera. O tym, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych przygotowało wnioski o wydalenie z Polski kilku rosyjskich dyplomatów, którzy mieli odpowiadać za prowadzenie zatrzymanych, napisała piątkowa "Rzeczpospolita". Kopacz odpowiedziała, że to nie jest sprawa jednej czy dwóch decyzji. Jak podkreśliła, gwarantuje, że MSZ nie podejmie decyzji na wyrost, a w oparciu o wiedzę.
Oficer został zatrzymany w środę. Tego samego dnia zatrzymano Stanisława Sz. Według mediów Sz. o podwójnym obywatelstwie - Polski i Rosji miał pracować w jednej ze stołecznych firm.
W ostatnich latach prowadzono w polskich sądach co najmniej kilkanaście procesów o działanie na rzecz obcego wywiadu. Sprawy o szpiegostwo są z zasady tajne, więc nie o wszystkich wiadomo. Wyroki opiewały nawet na 9 lat więzienia, były też kary w zawieszeniu. (PAP)