Rosja uznała, że pomnik, który ma stanąć w Smoleńsku, jest za duży
Rosja uznała, że pomnik, który ma stanąć na miejscu katastrofy polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem jest za duży i zaproponowała zmniejszenie jego rozmiarów - poinformował w piątek minister kultury Federacji Rosyjskiej Władimir Medinski.
"Otrzymaliśmy projekt pomnika o długości 100 metrów. Jego realizacja jest niemożliwa z technicznego punktu widzenia, gdyż naruszyłoby to przepisy bezpieczeństwa związane z ruchem samochodowym" - oświadczył Medinski na spotkaniu z dziennikarzami w Moskwie.
"Po drugie - nie ma tam odpowiedniego terenu na tak duży pomnik. My chcemy, aby to był nie tylko pomnik, ale również miejsce, w którym ludzie mogliby oddać hołd; by były tam ławki, skwer; by było to miejsce na refleksje; by można tam było pobyć sam na sam z tą tragedią" - oznajmił.
Szef resortu kultury Rosji ujawnił, że strona rosyjska zaproponowała zmniejszenie pomnika do 40 metrów. "Nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Piłka jest po stronie polskiej. My swoją część pracy wykonaliśmy - teren wydzieliliśmy, podłączyliśmy władze obwodowe. Gotowi jesteśmy w każdej chwili stworzyć warunki dla zbudowania tego pomnika" - powiedział Medinski.
Międzynarodowy konkurs na pomnik w hołdzie ofiarom katastrofy smoleńskiej rozstrzygnięto 30 marca 2012 roku. Symboliczne wskazanie lokalizacji monumentu przez przedstawicieli rodzin ofiar i członków polskiej delegacji rządowej odbyło się w Smoleńsku, w drugą rocznicę katastrofy.
Zwycięski projekt pomnika - przygotowany przez zespół w składzie: Andrzej Sołyga, Dariusz Śmiechowski i Dariusz Komorek - to wysoki na dwa metry mur, na którym znajdą się nazwiska ofiar katastrofy. W murze ma być szczelina, przez którą widoczny będzie plac, a na nim platforma z granitu. Pomnik powstanie z czarnego diabazu, a całość będzie ważyła 350 ton.
Medinski oznajmił także, że "Rosja będzie ubolewać, jeśli strona polska przeszkodzi" w budowie w Krakowie pomnika jeńców bolszewickich z wojny lat 1919-21.
"Jest to dobra inicjatywa. Dziwi mnie nerwowa reakcja polskich polityków. A jest przecież pomnik w Katyniu i my się z tego powodu nie denerwujemy" - oświadczył.
Minister kultury FR już wcześniej zapowiadał kontynuowanie przedstawionej przez Rosyjskie Towarzystwo Wojskowo-Historyczne inicjatywy dotyczącej budowy w Krakowie pomnika jeńców bolszewickich po tym, gdy pomysł ten skrytykowały polskie władze. Szef polskiego MSZ Grzegorz Schetyna określił go jako "oczywistą prowokację". Pomysł skrytykował też prezydent Krakowa.
W piątek Medinski podkreślił, że pomnik ma stanąć na cmentarzu i że jest nieduży. "Polska chce, by pomnik (ofiar katastrofy polskiego Tu-154M) w Smoleńsku miał 100 metrów długości. Czy to dużo czy mało? My proponujemy 40 metrów. Dla nas to niedużo" - powiedział.
Rosyjski minister zauważył również, że "w historii nie powinno być gry do jednej bramki". "My uznaliśmy, że Katyń był zbrodnią wojenną. To samo dotyczy tych, którzy (w czasie wojny lat 1919-21) w Polsce łamali konwencję o jeńcach wojennych" - podkreślił.
Medinski poinformował ponadto, że Rosja będzie rozszerzać współpracę kulturalną z Polską. Przekazał, że strona rosyjska zrealizuje część programu kulturalnego odwołanego przez Polskę Roku Rosji w Polsce i Polski w Rosji w 2015 r.
"Byliśmy zdziwieni z powodu decyzji władz Polski, gdyż wykonane zostały ogromne prace przygotowawcze" - oświadczył. "Wychodzimy jednak z założenia, że wielkie mocarstwa się nie obrażają. Dlatego podjęta została decyzja o rozszerzeniu współpracy kulturalnej z Polską" - oznajmił, dodając, że "wśród twórców w Polsce krok ten został przyjęty z entuzjazmem".
"Twórcy kultury w Polsce są bardzo zadowoleni, że chcemy zrealizować program Roku. Polskie instytucje też. Odwołanie Roku sprowadziło się do tego, że Ministerstwo Kultury Polski odsunęło się od przygotowań. A my musimy wykonać więcej pracy, kontaktując się bezpośrednio z instytucjami kultury (w Polsce)" - powiedział szef resortu kultury FR.
"Szkoda, że państwo (polskie) nie uważa rozwoju kontaktów kulturalnych ze swoimi sąsiadami za priorytetowe zadanie" - skonstatował, zaznaczając, że "Rosjanie cenią i lubią polską kulturę". "Całe szczęście, że (polski) minister kultury nie może odwołać Rosjanom Chopina, Mickiewicza i Sienkiewicza. Lubiliśmy ich i lubimy nadal" - powiedział.
O odwołaniu Roku Polski w Rosji i Roku Rosji w Polsce poinformowała 23 lipca ówczesna rzeczniczka rządu RP Małgorzata Kidawa-Błońska. "To jest oczywiście decyzja rządu, ale zarówno minister spraw zagranicznych (Radosław Sikorski), jak i pani minister kultury (Małgorzata Omilanowska) jednoznacznie ocenili, że w obecnej sytuacji politycznej i tego, co dzieje się na Ukrainie, w sytuacji zestrzelenia (malezyjskiego) samolotu, niemożliwe jest przeprowadzenie i dobra organizacja Roku Polskiego w Rosji" - oświadczyła. Dodała, że decyzja ta oznacza również zawieszenie Roku Rosji w Polsce.
Następnego dnia rzecznik polskiego MSZ Marcin Wojciechowski oznajmił, że Polska niejako została zmuszona do podjęcia takiej decyzji. Wyjaśnił, że strona polska od samego początku rezerwowała sobie prawo, że Rok Polski w Rosji może zostać odłożony, jeśli sytuacja na Ukrainie i wokół Ukrainy będzie eskalować. "To nie jest efekt polskich działań. Nie polskie działania doprowadziły do podjęcia takiej decyzji" - podkreślił.
Rok Polski w Rosji i Rok Rosji w Polsce to inicjatywa, która w 2015 roku miała pozwolić Polakom i Rosjanom przedstawić własne najważniejsze osiągnięcia gospodarcze, naukowe i kulturalne. Inicjatywa wiązała się z podpisaną 19 grudnia 2013 roku przez ministrów spraw zagranicznych Polski i Rosji, Radosława Sikorskiego i Siergieja Ławrowa, deklaracją "Program 2020 w relacjach polsko-rosyjskich".
W kwietniu polskie MSZ poinformowało, że Rosja i Polska uzgodniły, że wymiar polityczny obchodów zostanie zdecydowanie ograniczony. Z polskiej strony główny nacisk miał być położony na dialog między Polakami i Rosjanami, tak by przedstawić polski punkt widzenia dotyczący m.in. demokratycznego charakteru Unii Europejskiej i państwa polskiego po 25 latach od upadku komunizmu. (PAP)