Seria ataków lotniczych w Syrii na przygraniczne pozycje dżihadystów
Kontrolowane przez dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS) syryjskie terytoria przy granicy z Turcją i Irakiem były celem serii ataków lotniczych - poinformowało w środę Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. Nie podano jednak kto stoi za bombardowaniami.
"Około północy samoloty lecące od strony Turcji zaatakowały pozycje IS 35 km na południowy zachód od Kobane (kurdyjska nazwa miejscowości Ajn al-Arab)" - powiedział AFP szef Obserwatorium Rami Abdulrahman. Podkreślił, że maszyny na pewno nie należały do sił powietrznych Syrii.
Doniesienia Obserwatorium o kierunku, z którego przeprowadzono bombardowania zdementowała Turcja. Przedstawiciel władz w Ankarze poinformował agencję Reutera, że przestrzeń powietrzna Turcji, ani amerykańska baza lotnicza na południu kraju nie były wykorzystane do przeprowadzenia ataków lotniczych na islamistów w Syrii.
Reuters podał, że nie można zweryfikować doniesienia o atakach przy tureckiej granicy. Informator Reutera z Ajn al-Arab powiedział, że w nocy nie słyszał żadnych eksplozji. Może natomiast potwierdzić, że w okolicy nadal dochodzi do starć dżihadystów z Kurdami.
Niezidentyfikowane do tej pory samoloty dokonały też pięciu ataków na pozycje IS w okolicach miasta Abu Kamal przy granicy Syrii z Irakiem. "Ludzie tam przebywający, aktywiści, poinformowali nas, że to (atakowała) prawdopodobnie (międzynarodowa) koalicja, a nie siły reżimu (prezydenta Baszara) el-Asada" - powiedział Abdulrahman.
To kolejne bombardowania okolic Abu Kamal. We wtorek o świcie siły powietrzne kierowanej przez Stany Zjednoczonej koalicji dokonały tam 22 ataków na pozycje islamistów. Reuters przypomina, że Abu Kamal to jedno z głównych przejść granicznych między Irakiem a Syrią.
W zeszłym tygodniu islamiści z IS rozpoczęli ofensywę w okolicach zamieszkanego głównie przez Kurdów Ajn al-Arab, zmuszając ponad 130 tys. osób do ucieczki na terytorium Turcji. Lokalne władze poinformowały, że oddziały islamistów znajdują się obecnie około 15 km od miasta, gdzie koncentrują pokaźne siły. Dotychczasowe naloty nie spowolniły ich marszu w kierunku Ajn al-Arab - dodał informator Reutera.
W nocy z poniedziałku na wtorek siły zbrojne USA i arabskich państw sojuszniczych (Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Jordania, Bahrajn, Katar) rozpoczęły ataki na pozycje Państwa Islamskiego w Syrii. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w nalotach co najmniej 120 dżihadystów zginęło, a 300 zostało rannych.
Naloty w Syrii rozpoczęto niespełna dwa tygodnie po wygłoszeniu przez prezydenta Baracka Obamę przemówienia, w którym obiecał Amerykanom, że kampania militarna USA i ich sojuszników "osłabi i ostatecznie zniszczy" radykalnych bojowników z IS, "gdziekolwiek się oni znajdują".
Od 8 sierpnia USA przeprowadzały naloty na cele IS w Iraku, by wesprzeć walczącą z dżihadystami na lądzie armię iracką oraz kurdyjskich bojowników. Rozszerzenie ataków na terytorium sąsiedniej Syrii, gdzie mieszczą się główne dowództwo i baza IS, jest przełomem, gdyż administracja Obamy unikała dotychczas angażowania się w trwającą od ponad trzech lat syryjską wojnę domową. (PAP)