Gen. Dempsey nie wyklucza udziału wojsk lądowych USA w walce z IS
Przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA generał Martin Dempsey oświadczył we wtorek, że zarekomenduje prezydentowi Barackowi Obamie wysłanie do Iraku amerykańskich wojsk lądowych, jeśli obecny plan walki z Państwem Islamskim (IS) zawiedzie.
Obecnie administracja USA zabiega o poparcie Kongresu dla planu wsparcia irackiej armii w walce z islamistami. Polega on na atakach lotnictwa USA na cele IS, dzieleniu się danymi wywiadowczymi i pomocy amerykańskich doradców wojskowych. Mieliby oni pomóc siłom irackim m.in. w planowaniu operacji i koordynowaniu wsparcia militarnego od państw antyislamistycznej koalicji.
"Jeśli jednak dojdziemy do etapu, w którym moim zdaniem nasi doradcy powinni towarzyszyć irackim oddziałom w atakach na konkretne cele IS, to złożę taką rekomendację prezydentowi" - powiedział Dempsey na przesłuchaniu w senackiej komisji sił zbrojnych.
Naciskany przez senatorów, generał powiedział, że w pewnych okolicznościach "zarekomendowałby prezydentowi włączenie sił lądowych" USA do walki z IS. Obama jak dotąd wyklucza wysłanie amerykańskiej piechoty na miejsce konfliktu, preferując mniej bezpośrednie zaangażowanie.
Dempsey podkreślił, że amerykańskie siły wysłane dotąd do Iraku pełnią rolę doradczą i nie biorą udziału w walkach. Jeśli jednak armia iracka będzie chciała przeprowadzić złożoną operację, np. odebrać islamistom miasto Mosul na północy kraju, to jego zdaniem może być konieczne wysłanie na miejsce żołnierzy USA - jako wsparcia w walce lub w roli doradczej na miejscu.
Twierdząco odpowiedział na pytanie, czy siły USA będą gotowe wysłać żołnierzy na ratunek zestrzelonym pilotom.
Zastrzegł, że nie należy się spodziewać dużych ataków (ang. shock and awe), takich jak amerykańskie bombardowania na początku wojny w Iraku w marcu 2003 r. "Nie tak działa IS. Ataki będą jednak prowadzone wytrwale i długotrwale" - powiedział.
Jak pisze agencja AP, na razie nic nie wskazuje na to, by prezydencki plan miał się spotkać z większym sprzeciwem ze strony deputowanych. Izba Reprezentantów prawdopodobnie będzie głosować w tej sprawie w środę, a Senat do końca tygodnia.
Przewodniczący Izby, Republikanin John Boehner ocenił, że proponowana strategia "nie idzie wystarczająco daleko", ale dodał, że nie widzi powodu, "byśmy nie mieli zrobić tego, o co prosi prezydent".
Wielu Republikanów i Demokratów wyrażało obawy co do części prezydenckiego planu, który mówi o wsparciu umiarkowanej opozycji w Syrii. Ich zdaniem może być trudno odróżnić opozycję umiarkowaną od radykalnej w kraju, w którym działa wiele rebelianckich formacji i często zmieniają się sojusze.
Minister obrony Chuck Hagel, który również był obecny na przesłuchaniu, zapewnił, że USA będą monitorowały wspierane przez siebie ugrupowania opozycyjne, aby amerykańska broń nie wpadła w niepowołane ręce.
Udział USA w walce z IS "to nie będzie łatwe czy krótkotrwałe zadanie. Z IS jesteśmy w stanie wojny, tak jak z Al-Kaidą" - podkreślił.
Również we wtorek Obama i wiceprezydent Joe Biden spotkali się w Białym Domu z emerytowanym generałem Johnem Allenem, który koordynuje wysiłki międzynarodowej koalicji w walce z IS.
Państwo Islamskie, uważane za najsilniejszą i najbogatszą obecnie organizację dżihadystyczną na świecie, w ostatnich miesiącach opanowało znaczne obszary w Iraku i w Syrii.(PAP)