Umorzono śledztwo ws. rozmowy Sienkiewicza z Belką
Żaden z funkcjonariuszy publicznych nie przekroczył uprawnień; brak jest "jakiegokolwiek dowodu" na ich nieformalne porozumienie w celu naruszenia niezależności NBP - uznała prokuratura i umorzyła śledztwo ws. podsłuchanej nielegalnie rozmowy szefów MSW i NBP.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie podała, że we wtorek umorzyła śledztwo w sprawie "przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych: prezesa Rady Ministrów, ministra spraw wewnętrznych i prezesa Narodowego Banku Polskiego, polegającego na naruszeniu niezależności NBP poprzez zawarcie w lipcu 2013 r. przez prezesa Rady Ministrów z prezesem NBP nieformalnego porozumienia, za pośrednictwem ministra spraw wewnętrznych, na mocy którego, w zamian za odwołanie z funkcji ministra finansów oraz wprowadzenie regulacji prawnych zmniejszających rolę Rady Polityki Pieniężnej, prezes NBP miałby się zobowiązać do finansowania w przyszłości deficytu budżetowego poprzez wykupywanie obligacji przez NBP".
Jak poinformował rzecznik prokuratury Przemysław Nowak, zgromadzony materiał dowodowy nie potwierdził podejrzenia popełnienia przestępstwa nadużycia władzy; w szczególności nie potwierdził, aby któryś z funkcjonariuszy publicznych wskazany w zawiadomieniach przekroczył uprawnienia lub nie dopełnił obowiązku, działając jednocześnie na szkodę interesu publicznego lub prywatnego.
"Nadto zebrane dowody nie wskazały, aby premier RP posiadał wiedzę o przedmiotowym spotkaniu ministra spraw wewnętrznych i prezesa NBP; brak jest jednocześnie jakiegokolwiek dowodu wskazującego na istnienie nieformalnego porozumienia pomiędzy ww. funkcjonariuszami publicznymi, które miałoby mieć związek z wprowadzeniem określonych regulacji prawnych w zamian za odwołanie z funkcji ministra finansów i które skutkowałoby naruszeniem niezależności NBP" - dodał Nowak.
W czerwcu tygodnik "Wprost" ujawnił nagrania podsłuchanych rozmów m.in. Bartłomieja Sienkiewicza z Markiem Belką z lipca 2013 r. Szef MSW rozmawiał z Belką o hipotetycznym wsparciu przez NBP budżetu państwa kilka miesięcy przed wyborami, które może wygrać PiS; Belka w zamian za wsparcie stawiał warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz noweli ustawy o banku centralnym. W listopadzie Rostowskiego zdymisjonowano; w maju 2014 r. do Rady Ministrów wpłynął projekt założeń nowelizacji ustawy o NBP.
Zawiadomienia o ewentualnym przestępstwie złożyło dziewięć osób, w tym m.in. szef SP Zbigniew Ziobro, wiceszef klubu SLD Leszek Aleksandrzak i szef Ogólnopolskiego Komitetu Obrony Przed Sektami Ryszard Nowak.
Na ich podstawie 30 lipca prokuratura wszczęła śledztwo. Podstawą był art. 231 Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia dla funkcjonariusza publicznego, który - przekraczając uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków - działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego. Miało ono na celu zbadanie ewentualnego związku między zarejestrowanymi wypowiedziami a rzeczywistym przebiegiem prac legislacyjnych.
W śledztwie przesłuchano m.in. Sienkiewicza, Belkę, członków kierownictwa NBP i prezesa Rządowego Centrum Legislacji; ponadto uzyskano i przeanalizowano obszerną dokumentację.
Według prok. Nowaka potrzeba dokonania zmian w ustawie o NBP zgłaszana była przez departamenty banku centralnego od 2007 r. "Projekt zmian został przyjęty 18 marca 2013 r., a więc kilka miesięcy przed zarejestrowaną rozmową" - dodał prokurator.
Projekt ten przewidywał m.in. odebranie Radzie Polityki Pieniężnej uprawnień do przyjmowania sprawozdania NBP na rzecz Rady Ministrów oraz umożliwiał obrót papierami wartościowymi poza operacjami otwartego rynku. "Zmiana ta podyktowana była potrzebą dostosowania przepisów ustawy do prawa unijnego, a nadto do uchwały RPP z grudnia 2008 r., przewidującej możliwość dokonywania tego rodzaju zakupów w uzasadnionych przypadkach" - podał Nowak.
Zdaniem śledczych zarejestrowana rozmowa, w kontekście podejmowanych następnie działań prawnych odnoszących się projektu zmian do ustawy o NBP, jak też dalsza procedura legislacyjna w tej mierze, nie skutkowała wpływem na kształt prawny omawianych zagadnień, które już wówczas były przedmiotem działań legislacyjnych. Dlatego prokuratura uznała, że działania na płaszczyźnie legislacyjnej i prawnej po spotkaniu z 17 lipca 2013 r. były konsekwencją wcześniej wdrożonych procedur i postulatów formułowanych przez uprawnione do tego organy.
Decyzja o umorzeniu jest prawomocna; w sprawie nikt nie miał statusu pokrzywdzonego, a zażalenie nie przysługuje autorom zawiadomień.
Pytany o powody nieprzesłuchania w tym śledztwie Donalda Tuska, Nowak wyjaśnił PAP, że "brak było takiej procesowej konieczności". "Z materiału dowodowego nie wynika, aby pan premier miał coś wspólnego z tą rozmową, poza gołosłownymi spekulacjami od zawiadamiających, a to za mało, by taki dowód przeprowadzić" - podkreślił. Dodał, iż Sienkiewicz wyraźnie zeznał, że premier nie był inicjatorem spotkania z Belką.
Tusk po ujawnieniu nagrań mówił m.in., że "pierwsza analiza tych wypowiedzi nie wskazuje na przekroczenie prawa", choć styl rozmowy Sienkiewicza i Belki był - jego zdaniem - "dość bulwersujący". "Niezależnie od tego, w jak paskudny sposób wyrażali swoje opinie i oceny, to raczej rozmawiali o tym, jak pomóc państwu polskiemu, a nie jak zaszkodzić" - powiedział. Zapewniał, że nie wysyłał Sienkiewicza do Belki.
Także obaj rozmówcy podkreślali, że ich rozmowa nie stanowiła przestępstwa, a była podyktowana troską o finanse państwa. Belka wskazywał, że NBP realizuje konstytucyjną zasadę współdziałania władz. Sienkiewicz mówił, że "działał na rzecz państwa polskiego". Dodawał, że sprawa podsłuchów to próba zdestabilizowania władzy.
"Jestem usatysfakcjonowany potwierdzeniem przez prokuraturę, że nie złamałem prawa; było to dla mnie oczywiste od początku" - skomentował wyrok szef MSW. Dodał, że "tylko kwestią czasu jest, kiedy sprawcy nielegalnego nagrywania poniosą prawne konsekwencje swoich czynów".
Oddzielnie w Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga prowadzone jest śledztwo ws. nielegalnych podsłuchów osób publicznych. Zarzuty postawiono czterem osobom: biznesmenom Markowi Falencie i Krzysztofowi Rybce oraz Łukaszowi N. i Konradowi L. - pracownikom restauracji, w których dokonywano podsłuchów.(PAP)