Konflikt z Rosją i Państwo Islamskie utrudniają rozmowy nuklearne z Iranem
Geopolityczne procesy na świecie w ostatnich miesiącach prawdopodobnie oddalają perspektywę trwałego porozumienia z Iranem w sprawie jego programu atomowego, który - jak podejrzewają mocarstwa zachodnie - ma na celu zbrojenia nuklearne.
W przyszłym tygodniu w Nowym Jorku przed doroczną sesją Zgromadzenia Ogólnego ONZ odbędzie się spotkanie prezydenta Iranu Hasana Rowhaniego z przywódcami sześciu państw: USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Chin i Rosji, które negocjują z republiką islamską kwestię jej programu nuklearnego.
Na początku tego roku sankcje nałożone na Iran dwa lata wcześniej zostały czasowo (na sześć miesięcy) złagodzone, ponieważ Teheran zgodził się ograniczyć prace nad wzbogacaniem uranu, paliwa do produkcji broni atomowej. USA i inne państwa zachodnie liczyły wtedy, że Rowhani, polityk bardziej umiarkowany niż jego poprzednik Mahmud Ahmadineżad, przekona być może najwyższego przywódcę religijnego i politycznego kraju, ajatollaha Alego Chameneiego, do dalszych ustępstw.
Jednak w następnych miesiącach Iran usztywnił swoje stanowisko. Jego główny negocjator Abbas Arakczi powiedział w czwartek, że mocarstwa zachodnie powinny zrezygnować ze swych „nielogicznych dążeń” w sprawie irańskiego programu. Do zmiany postawy Iranu przyczynił się kryzys ukraiński i związany z nim konflikt Zachodu z Rosją, a także powstanie Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii, grożącego rozpadem obu tych krajów i destabilizacją na całym Bliskim Wschodzie.
Rosja, która przez lata sprzedawała Iranowi rakiety i zbudowała mu reaktor atomowy w Buszer, w 2012 r. poparła embargo ekonomiczne na republikę islamską, uderzające w jej przemysł naftowy i system bankowy. Obecnie jednak, w odwecie za sankcje wprowadzone przez USA i Unię Europejską po „hybrydowej” wojnie na wschodzie Ukrainy, Rosja rozluźnia współpracę z Zachodem i umacnia więzi ekonomiczne z Iranem.
Rosja planuje inwestycje w Iranie, w tym budowę dwóch nowych elektrowni nuklearnych o takiej samej mocy jak w Buszer. W piątek, przy okazji szczytu Szanghajskiej Organizacji Współpracy – bloku autokratycznych państw Eurazji - prezydent Władimir Putin spotkał się z Rowhanim. Obaj przywódcy potwierdzili wolę zacieśnienia współpracy gospodarczej i technologicznej. Jak podał „New York Times”, zapowiadane umowy w dziedzinie energetyki - Rosja będzie kupować irańską ropę, natomiast Iran rosyjski sprzęt do jej produkcji - będą oznaczały naruszenie systemu sankcji.
„Rosja przestaje współpracować w sprawie konfliktu z Iranem, a to oznacza, że Ameryka prawdopodobnie nie wyjdzie poza tymczasowe tylko porozumienia w kwestii irańskiego programu nuklearnego” - powiedział PAP były minister obrony narodowej, senator Bogdan Klich.
Niektórzy eksperci, jak Matthew McInnis z American Enterprise Institute w Waszyngtonie, mają jednak nadzieję, że na Rosję wciąż można liczyć.
„Mimo swej coraz bardziej agresywnej postawy Rosja zdaje się oddzielać sprawę Iranu od reszty zagadnień, ponieważ zależy jej, aby Iran nie wszedł w posiadanie broni atomowej. Co do nowych umów handlowych, nie wiadomo jeszcze czy zostaną zrealizowane. Ale zgadzam się, że szanse na nasze porozumienie z Iranem maleją” - powiedział PAP McInnis.
Tymczasem w wojnie domowej w Syrii, Iran wspomaga reżim prezydenta Baszara el-Asada, uznawany przez USA za „bandyckiego” sponsora międzynarodowego terroryzmu. Jednak ofensywa sunnickich dżihadystów, którzy w Syrii zdominowali siły rebelii przeciw Damaszkowi, w Iraku opanowali znaczną część terytorium i w obu krajach ustanowili „kalifat”, skomplikowała układ sojuszy. Szyicki Iran popiera zdominowany przez szyicką większość rząd w Iraku. Kiedy rząd ten został militarnie zagrożony przez sunnickich ekstremistów z Państwa Islamskiego (IS), Iran wysłał mu na pomoc siły Quds – specjalne jednostki swoich Strażników Rewolucji.
Ponieważ Stany Zjednoczone także wspierają rząd w Bagdadzie przeprowadzając naloty na pozycje Państwa Islamskiego, Iran stał się naturalnym sojusznikiem swojego „Wielkiego Szatana” (jak nazywa Amerykę). W kłopotliwej sytuacji Waszyngton zachowuje rezerwę zaznaczając, że nie współpracuje militarnie z Teheranem. Udział Iranu walkach jest mu jednak na rękę, tym bardziej, że ogłaszając wojnę z IS prezydent Barack Obama podkreślił, że nie wyśle do boju wojsk lądowych.
Zdaniem niektórych ekspertów, udział Iranu w kampania przeciw IS ma kluczowe znaczenie dla pokonania islamistów. Wzbudza to niepokój w Izraelu, gdzie wyraża się obawy, że doprowadzi to do sojuszu USA z Iranem i osłabienia starań Ameryki na rzecz jego izolacji na arenie międzynarodowej. Przedstawiciele rządu izraelskiego przekonują Waszyngton, że priorytetem powinien być Iran, a nie Państwo Islamskie. Jak to określił izraelski minister ds.strategicznych Juwal Szteinic, „IS to problem na 5 lat, a Iran – na 50 lat”.
Czy sytuacja ta daje Iranowi dźwignię nacisku na USA w rokowaniach w sprawie programu nuklearnego? Według Roberta Einhorna z Brookings Institution, jeśli Teheran ma takie nadzieje, to się przeliczy.
„Irańczycy mogą sądzić, że potrzebujemy ich do pokonania IS, i to sprawi, że będziemy bardziej ustępliwi w negocjacjach nuklearnych. Jeśli tak myślą, łudzą się” - powiedział Einhorn w rozmowie z „NYT”.
Tomasz Zalewski (PAP)