Kwaśniewski: Rosja odpowiada za destabilizowanie sytuacji na Ukrainie
Nikt nie zdejmie z Rosji odpowiedzialności za to, co się dzieje na Ukrainie - uważa b. prezydent Aleksander Kwaśniewski. Według niego celem Moskwy nie jest otwarta wojna, ale destabilizowanie sytuacji na Ukrainie tak długo, aż upadną obecne władze w Kijowie.
Kwaśniewski, który wraz z byłym szefem Parlamentu Europejskiego Patem Coxem był specjalnym wysłannikiem PE na Ukrainę, uczestniczył w debacie "Ukraina - dwa kolory". Debata odbyła się w ramach rozpoczętego tego dnia w Krynicy XXIV Forum Ekonomicznego.
"Nikt nie zdejmie z Rosji odpowiedzialności za to, co się dzieje na Ukrainie i za permanentne destabilizowanie sytuacji na Ukrainie" - powiedział były prezydent. Jak zaznaczył, nie chodzi tylko o ostatnie wydarzenia, ale o działania Rosji na przestrzeni wielu lat, w tym manipulowanie cenami gazu czy wielokrotne wprowadzanie embarga na ukraińskie produkty.
Według niego nie ma też wytłumaczenia dla "pogardy, z jaką Rosja traktowała Ukrainę w różnych wypowiedziach publicznych (swoich przedstawicieli) czy dla stwierdzeń padających z najwyższych ust, że Ukraina nie nadaje się na państwo, nie jest żadnym państwem, jest sztucznym państwem". Były prezydent podkreślił, że aneksja Krymu przez Rosję to ewidentny dowód na rzeczywiste intencje Moskwy.
"Czy chce pan powtórzyć argument prezydenta Putina, który tłumaczył całemu światu, że ci w zielonych mundurach przyjeżdżający na Ukrainę to są ludzie znikąd, którzy w sklepach kupili te mundury? Nikt w to nie wierzy. Putin w to nie wierzy" - zwrócił się Kwaśniewski do redaktora naczelnego rosyjskiego portalu "Polityka Kaukazu" Maksima Szewczenki.
Szewczenko argumentował bowiem wcześniej, że jak dotąd nikomu nie udało się udowodnić, że w walkach na Ukrainie biorą udział rosyjskie wojska. Przekonywał, że wydarzenia na wschodzie Ukrainy to konflikt wewnętrzny, który dowodzi rozpadu państwa ukraińskiego.
Kwaśniewski skrytykował też stronę rosyjską za używanie w obronie decyzji o aneksji Krymu argumentu, że NATO także użyło siły, by pomóc Kosowu wyrwać się spod władzy prezydenta Jugosławii Slobodana Miloszevicia. "Potępiacie Zachód za to, że w Kosowie zrobił to samo (co Rosja w sprawie Krymu) i oderwał je od Serbii, ale czemu więc robicie taki sam błąd?" - pytał Kwaśniewski.
Jego zdaniem sytuacji z Krymem i Kosowem nie można jednak do końca porównywać. "Różnica między Krymem a Kosowem jest też taka, że jednak Kosowo po uznaniu jego niepodległości przez państwa zachodnie nie stało się częścią ani Stanów Zjednoczonych, ani żadnej struktury europejskiej, podczas gdy Krym stał się częścią Federacji Rosyjskiej" - podkreślił Kwaśniewski.
Według Kwaśniewskiego Moskwa nie wprowadzi w sposób otwarty swych wojsk na Ukrainę, rozpoczynając w ten sposób wojnę, bo to byłby dramat zarówno Rosji, jak Ukrainy i świata. Wyraził jednak przekonanie, że w planach Rosji może być stałe destabilizowanie sytuacji na Ukrainie. Celem tych działań - mówił - jest doprowadzenie do usunięcia obecnych władz w Kijowie, a następnie do objęcia przywództwa na Ukrainie przez siły, które zgodzą się na dwa podstawowe postulaty Rosji: neutralność, która oznacza koniec zbliżania do Europy oraz federalizację kraju, która umocni wpływy Moskwy.
Dyrektor ukraińskiego Instytutu Studiów Strategicznych "Nowa Ukraina" Andrij Jermołajew wyodrębnił pięć możliwych scenariuszy rozwoju sytuacji na Ukrainie. Według pierwszego obecny konflikt przerodzi w otwartą wojnę. Zdaniem eksperta jest to jednak mało prawdopodobne, bo jest to wariant szkodliwy zarówno dla Rosji, jak i dla Ukrainy, i UE. "Trzeba jednak mówić o takiej możliwości, by udało się jej uniknąć" - zaznaczył.
Drugi wariant to podział Ukrainy, co stanie się - ocenił - przy milczącej zgodzie Zachodu, podobnie jak było w wypadku aneksji Krymu. Trzeci wariant to autonomia wschodnich regionów Ukrainy według reguł separatystów; czwarty to autonomia dla tego obszaru, ale według reguł władz w Kijowie. Piąty scenariusz, możliwy tylko w wypadku złożenia broni przez wszystkie strony konfliktu, to modernizacja Ukrainy obejmująca m.in. reformę samorządową.
Jak dodał, zapowiedziane przez prezydenta Ukrainę Petra Poroszenkę wcześniejsze wybory parlamentarne nie odbędą się, jeśli konflikt zbrojny będzie narastał. Trzeba jednak się do nich przygotowywać, licząc na to, że sytuacja będzie się powoli stabilizować. "Trzeba stworzyć pokojową koalicję w parlamencie, w obecnym i w przyszłym" - podkreślił.
Jermołajew zaznaczył, że z Szewczenką może zgodzić się co do jednej kwestii: słabość elit ukraińskich polega na braku umiejętności porozumienia, czego dowodem była "wojna między obozami Wiktora Janukowycza i byłej premier Julii Tymoszenko".
Również wicemarszałek Sejmu Cezary Grabarczyk (PO) nie zgodził się z opinią rosyjskiego eksperta, że na Ukrainie mamy do czynienia wyłącznie z konfliktem wewnętrznym. Według niego tego typu argumentacja dawała się bronić do momentu aneksji Krymu przez Rosję, która odsłoniła rzeczywiste intencje Moskwy. Podkreślił, że inkorporowanie części terytorium innego państwa jest ewidentnym pogwałceniem prawa międzynarodowego. (PAP)