W.Brytania, Francja obiecują pomoc humanitarną, logistyczną dla Iraku
Po zbombardowaniu przez siły USA stanowisk artyleryjskich dżihadystów z Państwa Islamskiego w Iraku W. Brytania i Francja obiecały pomoc humanitarną i logistyczną dla Iraku. ONZ podał, że przygotowuje w Iraku korytarz humanitarny, by ewakuować cywili.
Korytarz ma ułatwić ewakuację ludności cywilnej z obszarów objętych konfliktem, "by pozwolić się stamtąd wydostać tym, dla których jest to koniecznością" - powiedział przedstawiciel ONZ na kraje arabskie Nickolay Mladenov.
Prezydent Francji Francois Hollande oświadczył, że jego kraj gotów jest wziąć udział w akcji, która pomoże położyć kres cierpieniom ludności cywilnej. Paryż podejmie rozmowy z sojusznikami, by omówić kroki, jakie należy poczynić.
"Wspólnota międzynarodowa nie może ignorować zagrożenia, jakie stanowią dla tamtejszej ludności, stabilności Iraku oraz całego regionu kolejne podboje tej grupy terrorystycznej (Państwa Islamskiego w Iraku)" - głosi oświadczenie Hollande'a.
"Francja skonsultuje się z USA i innymi partnerami na temat tego, jakie należy podjąć działania" - dodał prezydent.
Brytyjski minister obrony Michael Fallon poinformował, że "w ciągu 48 godzin" siły brytyjskie zrzucą na spadochronach zaopatrzenie dla ludności cywilnej, zagrożonej przez postępy, jakie czynią bojownicy Państwa Islamskiego w Iraku.
Fallon dodał, że Londyn gotów jest też udzielić USA "pomocy technicznej" w dziedzinie logistyki i wywiadu. Zastrzegł jednak, że Wielka Brytania nie zamierza podejmować akcji militarnej w Iraku.
Brytyjski premier David Cameron powiedział, że "pochwala" atak z powietrza, jaki przeprowadziło amerykańskie lotnisko na pozycje dżihadystów.
Londyn wezwał też obywateli brytyjskich do "natychmiastowego opuszczenia" Iraku
"Pochwalam decyzję prezydenta USA Baracka Obamy dotyczącą pomocy dla Bagdadu, o którą zwrócił się do niego rząd Iraku" - oświadczył Cameron.
Szef Pentagonu, który składa wizytę w Indiach, powiedział w piątek towarzyszącym mu dziennikarzom, że USA dysponują wystarczającymi danymi wywiadu, by w sposób klarowny wyróżnić, zlokalizować i ostrzelać islamskich bojowników, którzy zagrożą tysiącom kryjących się przed nimi uchodźców bądź interesom USA.
Pytany o to, czy bojownicy Państwa Islamskiego mogą się skutecznie ukrywać wśród ludności cywilnej, Hagel odparł, że jeśli będą oni atakować Ibril, Bagdad czy też uchodźców, to będzie "absolutnie jasne, kim są, i można ich zidentyfikować w takim miejscu, w którym amerykański ostrzał z powietrza będzie skuteczny".
Anonimowy przedstawiciel administracji Obamy powiedział w rozmowie z agencją AP, że siły USA w dalszych operacjach użyją myśliwców F-16 i F/A 18, które stacjonują w regionie, by przeprowadzić ataki z powietrza; samolot transportowy stacjonujący w Kuwejcie będzie zrzucał pojemniki z żywnością w ramach pomocy humanitarnej.
Ponadto w Zatoce Perskiej jest teraz lotniskowiec USS George H.W. Bush; transportuje on myśliwce F/A 18. W Bagdadzie zaś stacjonują śmigłowce bojowe Apache.
Amerykański Federalny Zarząd Lotnictwa (FAA) poinformował w piątek, że zakazuje wszelkim "liniom lotniczym oraz operatorom komercyjnym" przelotów nad Irakiem ze względu na wyjątkowo niebezpieczną sytuację w regionie.
Również tureckie linie lotnicze zawiesiły do odwołania loty do Ibrilu "ze względów bezpieczeństwa". Dzień wcześniej o zawieszeniu lotów poinformowały linie lotnicze Zjednoczonych Emiratów Arabskich - Etihad.
W Bagdadzie amerykański ostrzał pozycji dżihadystów przyjęto w piątek - jak pisze AFP - z mieszanymi uczuciami, zważywszy na to, że rząd zwracał się do Waszyngtonu z prośbami o pomoc od początku ofensywy bojowników Państwa Islamskiego w pierwszych dniach czerwca. Teraz - jak pisze AFP - dżihadyści umocnili już swe pozycje i kontrolują znaczne połacie Iraku.
Dwa amerykańskie samoloty myśliwsko-szturmowe zrzuciły wcześniej w piątek 230-kilogramowe bomby naprowadzane laserowo na mobilne stanowisko artyleryjskie w pobliżu Irbilu - powiedział rzecznik Pentagonu, kontradmirał John Kirby. Dodał, że decyzja o bombardowaniu zapadła w "Dowództwie Centralnym USA za zezwoleniem zwierzchnika sił zbrojnych", prezydenta Baracka Obamy.
Prezydent Obama zezwolił na prowadzenie w Iraku ataków z powietrza w czwartek, gdy rebelianci z Państwa Islamskiego posuwali się w kierunku Irbilu w północno-wschodnim Iraku, gdzie stacjonują amerykańscy instruktorzy wojskowi.
Stany Zjednoczone rozpoczęły również zrzucanie pomocy humanitarnej dla uchodźców.
Obama zapewnił zarazem, że amerykańskie siły lądowe nie wrócą do Iraku.
Bojownicy Państwa Islamskiego zajęli w czwartek największe chrześcijańskie miasto Iraku - Bachdidę oraz sąsiednie tereny, opuszczone w nocy ze środy na czwartek przez kurdyjskie oddziały. Opanowali też największą zaporę w kraju, w Mosulu, który kontrolują od 10 czerwca.(PAP)