Rzeczy ofiar katastrofy boeinga wciąż w rękach separatystów
Wagon z rzeczami osobistymi ofiar katastrofy malezyjskiego boeinga na wschodniej Ukrainie pozostaje w rękach prorosyjskich separatystów, którzy kontrolują miejsce tragedii - oświadczył szef międzynarodowej misji poszukiwawczej Pieter-Jaap Aalbersberg.
W niedzielę w godzinach popołudniowych wagon wciąż stał na stacji kolejowej w mieście Torez, w którego okolicach rozbił się w ubiegłym miesiącu zestrzelony samolot linii Malaysia Airlines. Torez jest położony w obwodzie donieckim.
"Ten wagon ciągle znajduje się w Torezie i mogę powiedzieć, że jest on przedmiotem negocjacji między OBWE a lokalnymi przywódcami" - powiedział Aalbersberg na konferencji prasowej w Charkowie.
W niedzielę nad ranem do Charkowa dotarła z miasta Torez kolumna samochodów ze szczątkami ofiar katastrofy. Aalbersberg nie ujawnił, do ilu ofiar mogą one należeć. "Z szacunku dla rodzin ofiar katastrofy nie mówimy o konkretnych liczbach. Informujemy jedynie, że znaleźliśmy ludzkie szczątki" - podkreślił. Według szefa misji poszukiwawczej w poniedziałek zostaną one przetransportowane do Holandii.
Aalbersberg nie potrafił określić, kiedy mogą zakończyć się poszukiwania. Ocenił jednak, że ze względu na sytuację w tym regionie Ukrainy, mogą one potrwać nawet kilka tygodni. "Wiecie, że prace poszukiwawcze prowadzone są w rejonie konfliktu. Jesteśmy uzależnieni od ustaleń o przerwaniu ognia, więc nie mogę jasno określić, jak długo tu pozostaniemy. Wydaje się jednak, że będą to raczej tygodnie, a nie dni" - zaznaczył w rozmowie z dziennikarzami.
Przekazał, że misja poszukiwawcza wyznaczyła pięć sektorów, w których prowadzi swe prace, ale dotychczas udało się przeczesać tylko jeden z nich. "Wszystkie działania prowadzone są bardzo starannie. Każdy cal w miejscu upadku samolotu jest badany przez dwóch ludzi: osobę, która szuka szczątków ludzkich i osobę, która specjalizuje się w rzeczach osobistych. Wszystko, co znajdujemy na ziemi, jest inwentaryzowane, opieczętowywane i odsyłane do bazy" - powiedział Aalbersberg, który zwrócił uwagę, że do poszukiwań włączają się mieszkańcy okolicznych wsi.
"Po raz pierwszy od kilku dni do poszukiwać przyłączyli się miejscowi, którzy mieszkają niedaleko od miejsca katastrofy. To, że znajdowali oni na swoich podwórzach fragmenty samolotu oraz ludzkie szczątki, było dla nich trudnym doświadczeniem życiowym. Dzieci nie mogą bawić się na dworze, bo wszędzie mogą być szczątki. Rolnicy nie mogą zbierać urodzaju. Dlatego dla miejscowej ludności zebranie szczątków ofiar i odesłanie ich do ojczyzny jest tak samo ważne, jak dla nas" - oświadczył Aalbersberg.
Do katastrofy malezyjskiego Boeinga 777 doszło 17 lipca. Maszyna najprawdopodobniej została strącona rakietą ziemia-powietrze. Zginęło 298 osób, wśród nich 193 Holendrów, 43 Malezyjczyków i 28 Australijczyków.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)