Onkolodzy o pakiecie onkologicznym - pozytywnie, choć nie bez obaw
Onkolodzy widzą dobre strony zmian planowanych w służbie zdrowia dzięki przyjętym w tym tygodniu przez parlament ustaw z tzw. pakietu kolejkowego i onkologicznego. Wskazują jednocześnie, że o skuteczności nowych rozwiązań mogą przesądzić nieznane na razie rozporządzenia.
Senat poparł w czwartek trzy ustawy z tzw. pakietu kolejkowego i onkologicznego. Teraz ustawy trafią do podpisu prezydenta. Według planów mają wejść w życie z początkiem przyszłego roku. Główne założenia nowych przepisów to poprawa dostępu do specjalistów dla wszystkich pacjentów oraz uprzywilejowanie pacjentów onkologicznych.
Zniesienie limitów w onkologii
Nowe rozwiązania zakładają zniesienie limitów w onkologii, ale tylko tam, gdzie dotrzymane będą terminy diagnostyki i leczenia oraz zapewniona będzie odpowiednia jakość.
Zastępca dyrektora ds. klinicznych Centrum Onkologii w Gliwicach, radioterapeuta prof. Leszek Miszczyk nie ma wątpliwości, że czas od diagnozy do przyjęcia do leczenia powinien być tak krótki, jak to jest w danej jednostce chorobowej możliwe.
„Trzeba jednak pamiętać, że w przypadku chorób nowotworowych samo rozpoznanie choroby nie wystarczy. Żeby podjąć leczenie, konieczna jest ocena jej zaawansowania. Trzeba wykonać wiele różnych badań, to zajmuje dłużej niż tydzień. Przyspieszanie procesu diagnostyki w onkologii, gdzie jest wymagana bardzo duża precyzja, może doprowadzić do sytuacji, kiedy wyniki nie będą tak dokładne, jak mogłyby być. Szybciej nie zawsze znaczy więc lepiej” – argumentował.
Czujni lekarze POZ
Nowe przepisy zakładają też wzmocnienie roli lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej w kwestii "czujności onkologicznej". To lekarz POZ określi, czy konieczna jest wizyta u specjalisty, zleci wykonanie niezbędnych badań w ramach diagnostyki podstawowej. W przypadku podejrzenia nowotworu skieruje pacjenta do onkologa lub innego specjalisty.
„Wzmocnienie czujności onkologicznej lekarzy bez dodatkowych szkoleń teoretycznie jest realne, natomiast efektywność – w ogóle trudna do zmierzenia - będzie niewielka” – ocenił prof. Leszek Miszczyk.
Przypomniał, że obecnie w programie studiów medycznych onkologia zajmuje relatywnie niewiele miejsca. „Lekarze po ukończeniu akademickich studiów medycznych mają stosunkowo słabe pojęcie o leczeniu chorób nowotworowych i diagnostyce. W edukacji podyplomowej większości specjalizacji ten problem nie istnieje albo jest traktowany wycinkowo. Szkolenie lekarzy pierwszego kontaktu, żeby uzyskać większą wykrywalność i przyśpieszyć proces diagnostyki jest potrzebne, to nie budzi wątpliwości” – ocenił w rozmowie z PAP.
Również według prezes Stowarzyszenia Amazonek Relaks w Rudzie Śląskiej Teresy Wilczek zmiany w opiece onkologicznej w kontekście lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej są wskazane. „Niestety, zbyt rzadko kierują obecnie na badania, trudno się doprosić o skierowanie. Wszyscy oszczędzają, ale powinni bardziej kontrolować pacjenta pod kątem nowotworowym” – powiedziała PAP.
Prof. Miszczyk przyznał też, że trudno oczekiwać, by lekarze w placówkach dysponujących podstawowym wyposażeniem diagnozowali nowotwory równie skutecznie, jak ci w dużych, specjalistycznych ośrodkach. „Takie ośrodki z definicji dysponują pełną bazą diagnostyczną i specjalistami” – zaznaczył.
Karta Pacjenta Onkologicznego
Pacjent z podejrzeniem lub rozpoznaniem nowotworu otrzyma Kartę Pacjenta Onkologicznego, która będzie uprawniała do szybkiej diagnostyki i wizyt u specjalistów bez skierowania. Według prof. Sergiusza Nawrockiego, kierującego oddziałem radioterapii w Uniwersyteckim Centrum Okulistyki i Onkologii w Katowicach, to bardzo potrzebne rozwiązanie.
„W onkologii zwłoka związana z oczekiwaniem przekłada się na niepotrzebne śmierci. Zdecydowanie uważam, że należy zapalić zielone światło dla chorych na raka tym bardziej, że odstajemy w tej kwestii od Europy, nawet od krajów o podobnej zamożności” – ocenił.
Obaj onkolodzy różnią się w ocenie, czy taka preferencja dla pacjentów onkologicznych spowoduje spiętrzenie kolejek, w których czekają inni pacjenci. „Oczywiście to może spowodować dłuższe kolejki w innych obszarach. To pokaże niewydolność systemu – ona prawdopodobnie jest. Paradoksalnie, może to dobrze, być może wtedy pojawi się wola polityków do przeprowadzenia głębszej reformy? Może stwierdzą uczciwie, że nie na wszystko w Polsce możemy sobie pozwolić, jeżeli chodzi o finansowanie ze środków publicznych i może będzie potrzeba dopuszczenia dodatkowych form ubezpieczeń czy współpłacenia za niektóre zakresy w medycynie?” – zastanawiał się prof. Nawrocki.
Jak powiedział wicedyrektor Centrum Onkologii w Gliwicach, w tym tygodniu na termin do rozpoczęcia planowania ambulatoryjnej radioterapii w Gliwicach czekało się dwa dni. "Nie wiem, co należałoby tu przyśpieszać. Nawet jeśli wydłuży się kolejka z powodu zgłoszenia się większej liczby nowych chorych w krótkim okresie – co się czasem zdarza - to nie zagraża to chorym aktualnie leczonym. Czas wprowadzenia do radioterapii, rozpoczęcia planowania może się nieco wydłużyć, ale to zwykle kilka dni, co w procesie leczenia nie gra istotnej roli” – zapewnił radioterapeuta.
Według prezes Stowarzyszenia Amazonek już obecnie pacjenci z podejrzeniem nowotworu są traktowani priorytetowo. „Lekarze zaznaczają na skierowaniach, że to pilne z powodu podejrzenia nowotworu, a panie w rejestracjach również podchodzą do takich przypadków życzliwie” – zaznaczyła Teresa Wilczek.
Przewodnik pacjenta po systemie
Każdy pacjent ma mieć przydzielonego koordynatora leczenia, który pomoże pacjentowi w ustaleniu drogi diagnostyki i leczenia.
Prof. Nawrocki jest entuzjastą tego rozwiązania. „To jest bardzo dobry pomysł, bo każdy lekarz praktyk, zajmujący się chorym onkologicznym, natrafia na taki problem, że przyjmując pięć, sześć osób na godzinę nie ma czasu wskazać pacjentowi skutecznej ścieżki dalszego postępowania - zarówno diagnostycznej, jak i terapeutycznej. Udziela mu wskazówek, pisze skierowanie, ale pacjent wychodzi z gabinetu i jest pozostawiony sam sobie. Jeżeli jest przedsiębiorczy, to znajdzie odpowiednie miejsce stosunkowo szybko, ale ktoś starszy, bez pomocy rodziny, może ugrzęznąć w kolejkach” – ocenił.
Według prof. Nawrockiego koordynatorem nie musi być lekarz czy pielęgniarka. „Na naszych uniwersytetach medycznych są wydziały nauk o zdrowiu – to mogłyby być osoby z takim wykształceniem, które posiadają pewną wiedzę o systemie ochrony zdrowia. Rozwiązanie jest więc dobre, ale jego realizacja będzie trudna, bo w Polsce nie jesteśmy do czegoś takiego przygotowani” – ocenił.
Zdaniem prof. Miszczyka, odpowiednie kompetencje do pełnienia funkcji koordynatora leczenia – choć również wymagające uzupełnienia - ma tylko lekarz onkolog, ale lekarzy takiej specjalizacji brakuje w Polsce. Przyznał jednocześnie, że jest grupa pacjentów chorujących na nowotwory – zagubionych, przygniecionych chorobą - którzy mają problem z poruszaniem się w systemie służby zdrowia i potrzebują wsparcia organizacyjnego.
Jednodniowe procedury
Twórcy nowych przepisów zakładają też zwiększenie liczby jednodniowych procedur w onkologii, zamiast dłuższych hospitalizacji. W ocenie obu specjalistów trudno tu liczyć na duże rezerwy. „Nie wydaje mi się jednak, żeby obecnie hospitalizacje były zbyt częste czy zbyt długie. Wiele zależy od stanu pacjenta – część chorych może być bezpiecznie leczona ambulatoryjnie, natomiast chorzy w gorszym stanie ogólnym czy z obciążeniami, gdzie spodziewamy się objawów ubocznych, powinni być hospitalizowani” – zaznaczył prof. Miszczyk.
Generalnie prof. Nawrocki podchodzi do planowanych zmian z dużym optymizmem. „Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach, na poziomie konkretnych rozwiązań. Do tych ustaw będą rozporządzenia wykonawcze, zmiany w finansowaniu na poziomie Narodowego Funduszu Zdrowia – to będzie najważniejszy moment decydujący o tym, czy pomysły zapisane w ustawach będą realizowane w sposób skuteczny, nie spowodują perturbacji w systemie i kłopotów dla pacjentów, czy sektora ochrony zdrowia” – podsumował. (PAP)