Dzień żałoby narodowej na Ukrainie po śmierci 49 wojskowych
Niedziela jest na Ukrainie dniem żałoby narodowej, ogłoszonej przez prezydenta Petra Poroszenkę w związku ze śmiercią 49 wojskowych, którzy zginęli w zestrzelonym w sobotę przez separatystów prorosyjskich samolocie transportowym w Ługańsku na wschodzie kraju.
Zgodnie z decyzją szefa państwa flagi państwowe opuszczono do połowy masztów, a w południe czasu lokalnego (godz. 11 w Polsce) zabitych żołnierzy upamiętniono minutą ciszy.
Śmierć wojskowych wywołała protesty Ukraińców, którzy w sobotę przyszli przed ambasadę Rosji w Kijowie i obrzucali ją jajkami i farbą. Ludzie przynieśli tam także stare opony, które zamierzali podpalić, jednak ostatecznie tego nie zrobili.
Zniszczyli jednak samochody rosyjskich dyplomatów, które stały przed ambasadą, wybijając w nich szyby i przewracając je. Zdjęli także rosyjską flagę, wiszącą przed budynkiem. Obecna na miejscu milicja nie reagowała.
Protestujących próbowali uspokoić szefowie MSW i MSZ, Arsen Awakow i Andrij Deszczyca. Ten ostatni, chcąc powstrzymać ludzi przed agresją, zacytował nawet fragment obraźliwej piosenki o prezydencie Rosji Władimirze Putinie, chętnie śpiewanej dziś przez Ukraińców.
"Nie jestem przeciwko temu, byście tu protestowali. Jestem gotów stać tutaj z wami i mówić: Rosjo, zabieraj się z Ukrainy!" - mówił. Kiedy jedna z demonstrantek pytająco zwróciła się do ministra wypowiadając słowo "Putin?" Deszczyca odpowiedział słowami tej piosenki, a zgromadzony wokół niego tłum zaczął ją śpiewać.
Deszczyca wyjaśnił w niedzielę, że śpiewał wraz z ludźmi, by zniechęcić ich do stosowania przemocy. "Apelowałem, by wyrażali swoje niezadowolenie bez użycia siły. Chcecie to śpiewać - śpiewajcie, ale nie rzucajcie w ambasadę kamieniami" - powiedział.
Wcześniej, w godzinach nocnych MSZ oświadczyło, że kilka osób uczestniczący w akcji przed ambasadą zostało zatrzymanych, zaś samą demonstrację oceniło jako prowokację.
"Oburzenie demonstrantów jednocześnie zostało wykorzystane w celach prowokacyjnych, które nie odpowiadają przyjętym normom stosunków dyplomatycznych i ochrony placówek" - podkreśliła ukraińska dyplomacja.
Irytację Ukraińców zaostrzyła także informacja mediów o ładunku wybuchowym, znalezionym w nocy z piątku na sobotę w pobliżu administracji prezydenta Ukrainy. Bomba, o której zaalarmowali przechodnie, skonstruowana była z granatów, detonatora i telefonu komórkowego. Władze nie skomentowały dotychczas tych doniesień.