Pikieta narodowców przed przedstawicielstwem KE
Kilkudziesięciu zwolenników Ruchu Narodowego zebrało się w czwartek w Warszawie przed przedstawicielstwem Komisji Europejskiej. W ramach akcji "oczyszczania Polski z flag unijnych" podeptali je i opluli. Ponad sto osób protestowało też na pl. Zbawiciela koło "Tęczy".
Podczas pikiety jeden z kandydatów RN do PE Witold Tumanowicz wyrzucił kilka flag unijnych przed drzwiami przedstawicielstwa i napluł na nie. Później reszta uczestników deptała flagi i robiła sobie z nimi zdjęcia.
"To sposób pokazania, jaki mamy stosunek do UE. (...) Trzeba odzyskać suwerenność, zamienić UE na Europę wolnych narodów, Europę ojczyzn" - tłumaczył swój czyn Tumanowicz. Za zaśmiecanie ulicy ulotkami został on ukarany przez policję 100-złotowym mandatem.
Wcześniej inny z liderów RN i kandydat tego ugrupowania do PE Robert Winnicki mówił, że mija 10 lat "od wcielenia Polski do Unii Europejskiej". To jest rocznica smutna, rocznica dziesięciolecia emigracji Polaków za granicę. Był to okres, w którym Polska popadła w jeszcze większą zależność gospodarczą, ekonomiczną, polityczną i prawną w stosunku do państw zachodnich, przede wszystkim w stosunku do Brukseli i Berlina" - oznajmił Winnicki.
"Chcemy w symboliczny sposób zwrócić eurokratom flagi unijne. Wiszą bezprawnie w różnych miejscach publicznych w Polsce, a w Polsce jest miejsce tylko na jedną jedyną flagę biało-czerwoną" - dodał Winnicki. Twierdził, że unijne flagi zdjęli z budynków publicznych w Warszawie i w innych miastach "obywatele działający w poczuciu patriotycznego obowiązku".
Nad demonstrantami powiewało kilkanaście flag, zarówno biało-czerwonych, jak i z ze Szczerbcem (symbolem MW), Falangą (znakiem ONR) i symbolami Ruchu Narodowego. Niektórzy z uczestników przynieśli transparenty z hasłami: "Polska niepodległa. Bóg, honor i ojczyzna", "Niepodległość i wolny rynek alternatywą dla UE" i "Dobrobyt, rynek, wolność, katolicyzm". Część zgromadzonych miało na sobie koszulki z napisem "Wielkiej Polski moc to my". Zebrani skandowali "Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela suwerenność nam odbiera", "Radykalna zmiana", "Nie dla euro, tak dla złotego", "Unia Europejska, banda złodziejska".
Większość uczestników pikiety po godzinie przeniosła się na pl. Zbawiciela, gdzie trwał protest przeciwko instalacji "Tęcza". Została ona niedawno odbudowana po tym, jak spalono ją podczas organizowanego przez narodowców Marszu Niepodległości 11 listopada 2013 r.
Zebrało się tam ok. 200 osób. Przemawiali m.in. obrońcy praw ojców, przedstawiciele środowisk patriotycznych i obrońcy życia.
Do zgormadzonych przemawiał także ks. Stanisław Małkowski, kapelan Solidarności. "Widzę tutaj niezłomnych niepodległych rycerzy Polski wolnej i sprawiedliwej" - mówił do tłumu i apelował o obronę wartości katolickich.
Jeden z liderów Ruchu Narodowego, b. poseł Krzysztof Bosak podkreślił, że zgromadzenia pod "Tęczą" stały się tradycją tego środowiska. "Mamy oprawo tutaj przychodzić, mamy prawo występować przeciwko +Tęczy+, mamy prawo rozwieszać nasze prowokacyjne plakaciki. Będziemy to robić tak długo, dopóki wygaśnie umowa i +Tęcza+ zostanie rozmontowana, albo dopóki nie zmienią się władze w Warszawie i tę ją zdemontują" - mówił.
Bosak mówił, że "Tęcza" jest nieestetyczna i że stanęła na placu jako instalacja tymczasowa. Podkreślał, że jej odbudowa wymagała zamontowania monitoringu, zraszaczy, zapewnienia ochrony i asysty policji dla czwartkowej demonstracji. Wskazywał, że płacą na to podatnicy.
Po rozpoczęciu manifestacji na chwilę uruchomiono zraszacze, które chronią "Tęczę" przed podpaleniem.
"Sądzę, że +Tęcza+ spłonie, ale na pewno nie będzie to w dniu dzisiejszym" - powiedział jeden z organizatorów demonstracji, Rafał Mossakowski z Centrum Edukacyjnego Powiśle.
Na zakończenie demonstracji przemawiał lider Ruchu Narodowego Robert Winnicki. "W Europie trwa lewacka rewolucja. Dziś robimy nasza rewolucję - narodową, chrześcijańską" - powiedział i ogłosił konkurs rzucania jajkiem w "Tęczę". Manifestującym rozdawano jajka i zachęcano do rzucania w "Tęczę".
Za takie rzuty trzy osoby zostały ukarane mandatami za zaśmiecanie.
Uczestnicy demonstracji skandowali m.in.: "Nie chcemy tęczy w Warszawie", "Homo-tęcza - znak zboczeńca", "Tu jest Polska nie Bruksela, tu się zboczeń nie popiera". Mieli również transparenty z hasłami: "Genderzym - groźna choroba XXI wieku. On i ona od poczęcia", "Sodomicka tęcza za pieniądze podatników to trafny symbol UE. Niskie podatki zamiast sztuki nowoczesnej".
"Tęcza" stanęła na pl. Zbawiciela w czerwcu 2012 r. Wcześniej, podczas polskiej prezydencji, zdobiła plac przed Parlamentem Europejskim. Przez niektóre osoby kojarzona jest ze środowiskiem LGBT (lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transseksualnych), którego symbolem jest tęczowa flaga. Według autorki instalacji "Tęcza" "powstała jako wspólnie wykonane dzieło, którego symbolika była pozytywnym wezwaniem do tolerancji, poszanowania godności ludzkiej i prawa do posiadania własnych przekonań i poglądów".
W połowie kwietnia, kiedy miała rozpocząć się odbudowa "Tęczy", narodowcy zablokowali prace. Ich zdaniem instalacja promuje homoseksualizm. Policja zatrzymała wówczas 25 osób, większość ukarano mandatami. (PAP)