Argentyna sparaliżowana przez 24-godzinny strajk powszechny
Największe związki zawodowe Argentyny ogłosiły w czwartek 24-godzinny strajk w związku z trudną sytuacją gospodarczą kraju, wysoką inflacją i przestępczością. Protesty sparaliżowały m.in. działanie komunikacji miejskiej, zamknięto niektóre szkoły i szpitale.
Demonstracje sparaliżowały komunikację w wielu częściach kraju - nie jeżdżą autobusy miejskie, nie działa kolej, część połączeń lotniczych też została dotknięta protestami. Zamknięto publiczne szkoły oraz część szpitali. Śmieci z ulic nie są sprzątane, ponieważ do protestów dołączyły służby oczyszczania miast. Nie działa także największy port w kraju - Rosario.
Jedną z przyczyn strajku powszechnego była 19-procentowej dewaluacja lokalnej waluty, peso, którą rząd w Buenos Aires przeprowadził w styczniu. Znacznie podwyższono też stopy procentowe. W pierwszych dwóch miesiącach 2014 roku odnotowano wzrost cen konsumpcyjnych o 7,1 procent w porównaniu z tym samym okresem w zeszłym roku. Do tego dochodzi wysoka inflacja, która w lutym wzrosła o 34,9 procent względem tego samego miesiąca 2013 roku.
"Ceny jadą w górę windą, a wynagrodzenia wchodzą po schodach, takie mamy obecnie problemy z inflacją" - mówił w środę na wiecu zapowiadającym protesty szef największego w kraju związku zawodowego, Generalnej Konfederacji Pracy (CGT), Luis Barrionuevo.
Argentyna jest drugą po Brazylii gospodarką Ameryki Południowej. Rząd w Buenos Aires ogłosił, że w zeszłym roku deficyt budżetowy osiągnął najwyższy poziom od 21 lat.
Poprzedni tak duży strajk powszechny odbył się w listopadzie 2012 roku, kiedy to również protestowano przeciwko wysokiej inflacji i wysokim podatkom.
Argentyna w ciągu 6 lat prezydentury Cristiny Fernandez de Kirchner boryka się z kryzysem i problemami społecznymi, takimi jak wzrost przestępczości.(PAP)