Cztery lata śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej (dokumentacja)
Od czterech lat wojskowa prokuratura bada sprawę katastrofy smoleńskiej. Ustalenia biegłych mówią o braku dowodów na zamach na pokładzie Tu-154M. Wrak samolotu i czarne skrzynki nadal są w Rosji. Nadal też trudno określić termin zakończenia śledztwa.
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi śledztwo równolegle w wielu wątkach. Badane są m.in.: prawidłowość działania urządzeń na pokładzie Tu-154M, wyszkolenie i zachowanie załogi samolotu oraz personelu lotniska, działania wojska dotyczące organizacji lotu oraz kwestia ewentualnego "udziału osób trzecich w katastrofie", czyli np. zamachu terrorystycznego.
Prokuratura dotychczas otrzymała wiele dokumentów i opinii odnoszących się do katastrofy. Prokuratorzy postawili zarzuty niedopełnienia obowiązków w związku z organizacją lotu dwóm oficerom. Wykazano także - po przeprowadzonych ekshumacjach - złożenie ciał sześciu ofiar katastrofy w niewłaściwych grobach. Prokuratorzy mówili także o braku przesłanek oraz dowodów na zamach na pokładzie.
Dotychczas całościowe opracowania na temat katastrofy przygotowały komisje zajmujące się badaniem wypadków lotniczych - w styczniu 2011 r. Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (tzw. rosyjski raport MAK), a w lipcu 2011 r. polska Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (tzw. raport komisji Jerzego Millera).
Według raportu Millera przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią. "Wszelkie inne hipotezy należy uznać za nieuprawnione i niepoparte wiarygodnym materiałem dowodowym" - podkreślano.
Prokuratura zna ustalenia raportu, ale nie musi ich w całości przyjmować w swoim śledztwie.
Prokurator generalny Andrzej Seremet nie wyklucza możliwości przyjęcia przez prokuraturę "jakiegoś zakresu odpowiedzialności" rosyjskich kontrolerów lotu. Z raportu Millera wynika, że podawali oni błędnie załodze, że samolot jest na ścieżce i na kursie. Według komisji nie było to jednak przyczyną katastrofy
W ostatnich tygodniach ustalenia biegłych zaprzeczyły jednej z tez raportu MAK. Komitet w swym raporcie wskazał w styczniu 2011 r., że we krwi jednej z ofiar katastrofy - dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika wykryto 0,6 promille alkoholu. Oficjalne stanowisko strony polskiej z 2011 r. głosiło, że nie można się odnieść do informacji o obecności alkoholu we krwi gen. Błasika ze względu na "brak dokumentacji źródłowej".
Badania biegłych jednoznacznie wykazały jednak, że zarówno gen. Błasik, załoga i funkcjonariusze BOR byli trzeźwi w momencie katastrofy. Biegli wykluczyli też długotrwałe ich przebywanie w atmosferze zawierającej znaczne stężenie tlenku węgla.
Z kolei biegli Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji uznali, że zarówno na ciałach, jak i na częściach samolotu oraz pozostałych przedmiotach, nie ujawniono śladów materiałów wybuchowych. Po przebadaniu 700 próbek biegli nie znaleźli śladów po wybuchu - poinformowała w poniedziałek prokuratura.
Ponadto biegli orzekli, że trzy fragmenty metali ujawnione w pniu brzozy w Smoleńsku pochodzą najprawdopodobniej z elementów konstrukcyjnych skrzydła Tu-154.
Dla wniosków i decyzji podejmowanych w przyszłości przez prokuratorów bardzo duże znaczenie będzie miało całościowe opracowanie biegłych odnoszące się do wszystkich aspektów lotu z 10 kwietnia 2010 r. Przygotowanie takiego opracowania zlecono latem 2011 r.
Wiadomo, że prace nad kompleksową opinią wydłużą się. W ostatnich miesiącach biegli postanowili bowiem po raz kolejny skopiować zapis rozmów z kokpitu utrwalony na "czarnej skrzynce". Prokuratura dysponuje już opinią wydaną przez Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie (IES) w grudniu 2011 r. w oparciu o wcześniejszą kopię nagrania. Z powodu niskiej jakości tego nagrania biegli nie zidentyfikowali jednak części wypowiedzi.
Nowy odczyt zapisu rozmów z kokpitu to nie jedyna ważna opinia fonoskopijna oczekiwana przez prokuraturę. Do końca lipca br. z krakowskiego instytutu wpłynąć mają dwa kolejne opracowania - dotyczące zapisów rozmów z wieży smoleńskiego lotniska oraz nagrania z samolotu Jak-40, który lądował w Smoleńsku krótko przed katastrofą.
W Rosji cały czas znajdują się: wrak oraz oryginały rejestratorów. Polska prokuratura wielokrotnie występowała o ich przekazanie, rosyjscy śledczy odpowiadali, że będzie to możliwe dopiero po zakończeniu ich postępowania.
Ostatnio Prokuratura Generalna przypomniała, że możliwe jest zakończenie polskiego śledztwa bez przekazania Polsce wraku i rejestratorów. "Może to nastąpić tylko wówczas, gdy biegli przeprowadzą wszystkie badania w odniesieniu do tych dowodów" - zastrzegła PG.
Jeszcze w 2011 r. WPO postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych dwóm oficerom, którzy w 2010 r. zajmowali dowódcze stanowiska w 36. specpułku. Chodzi o organizację lotu w zakresie wyznaczenia i przygotowania załogi samolotu. Podejrzani nie przyznali się do winy i odmówili wyjaśnień.
W oddzielnym śledztwie WPO badana jest sprawa Jaka-40 z dziennikarzami, który lądował kilkadziesiąt minut przed katastrofą. Prokuratura bada, czy nie doszło do "sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym".
Oprócz dwóch oficerów, którym zarzuty postawiła prokuratura wojskowa, w czerwcu 2012 r. b. wiceszef BOR gen. Paweł Bielawny został oskarżony przez cywilną prokuraturę o niedopełnienie obowiązków w związku z lotami do Rosji 7 i 10 kwietnia 2010 r. oraz o poświadczenie nieprawdy. Sąd Okręgowy w Warszawie nadal nie wyznaczył daty rozpoczęcia procesu.
Nieprawomocne pozostaje umorzenie śledztwa Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga dotyczącego organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska. Prokuratura badała działania urzędników z kancelarii prezydenta, premiera, MSZ, MON i ambasady w Moskwie. Do sądu trafią cztery zażalenia pełnomocników bliskich ofiar na umorzenie tego śledztwa.
Niezakończone pozostają też trzy śledztwa prowadzone w warszawskich prokuraturach. Chodzi o sprawy: ograbienia zwłok jednej z ofiar tragedii, Andrzeja Przewoźnika (w ub.r. czterej rosyjscy żołnierze, sprawcy grabieży, zostali prawomocnie skazani przez moskiewski sąd wojskowy); sposobu postępowania z wrakiem, w tym okoliczności jego fragmentacji przez rosyjskie służby oraz zamieszczenia w internecie drastycznych zdjęć ofiar katastrofy. (PAP)