Manifestacja za jedność Ukrainy w Symferopolu
Kilkaset osób przeszło w sobotę ulicami Symferopola do tamtejszej ukraińskiej jednostki wojskowej, wznosząc hasła za jedność Ukrainy i przeciwko rosyjskiej interwencji. Wśród uczestników akcji byli Ukraińcy, Rosjanie i Tatarzy.
Powiewając flagami Ukrainy tłum skandował „Wojnie nie!”, „Putin precz!” i „Chwała Ukrainie!”.
„Zjednoczyliśmy się pod flagą Ukrainy sami – powiedział PAP Hiennadij. – Niektórzy usłyszeli o tej akcji w internecie, inni od znajomych. Są tu wszyscy – i Rosjanie, i Ukraińcy, i Tatarzy”.
Po dotarciu do ukraińskiej jednostki uczestnicy akcji wznosili okrzyki: „Zuchy!” i „Jesteście naszymi bohaterami!”. Kilka razy odśpiewano hymn Ukrainy. Grupa mniejszości tatarskiej pod swoją flagą (błękitny sztandar z tatarskim herbem tamga w lewym górnym roku) skandowała „Krymscy Tatarzy są z wami!”.
„Chcemy, żeby był pokój, żeby nasze dzieci spokojnie chodziły po ulicach. Po co ci Rosjanie mącą ludziom w głowach? Będziemy tu żyć spokojnie i w przyjaźni jak żyliśmy dotąd” – powiedziała PAP Tatarka o imieniu Edinia.
Część żołnierzy wyszła z siedziby jednostki na zewnątrz, by z uśmiechem popatrzeć na zebrany tłum, porozmawiać z manifestantami przez ogrodzenie, a także odebrać przeniesione im kwiaty i produkty żywnościowe.
„Przywiozłem wałówkę z +banderowskiego Kijowa+” – mówił z ironią młody chłopak, który przez ogrodzenie wstawił na teren jednostki zagęszczane mleko, herbatę, konserwy rybne i nutellę.
„Chcemy wesprzeć ukraińską armię, bo jesteśmy za jednością Ukrainy. Chcemy, żeby żołnierze poczuli, że jesteśmy z nimi. Odkąd Krym jest okupowany przez rosyjskie wojska, zrozumieliśmy, że nasi żołnierze żyją jak w oblężeniu. Jesteśmy dumni, że się nie poddają i bronią interesów Ukrainy” – mówi Aleksandr, który urodził się w Rosji, ale jako mały chłopiec wraz z rodziną przeniósł się na Krym i uważa się za obywatela Ukrainy.
Ponieważ sobota to nadal powszechnie świętowany na Ukrainie Dzień Kobiet, nie zabrakło i tego wątku na manifestacji. „Pomyślałyśmy, że kobietom zablokowanych żołnierzy ukraińskich też trzeba zrobić święto. Przyniosłyśmy kwiaty dla żon żołnierzy – powiedziała przedstawicielka grupy kobiet w pasiastych, biało-niebieskich bluzkach, Marina. - Jedziemy z Krzywego Rogu w obwodzie dniepropietrowskim (wschód Ukrainy). Po drodze odwiedzamy blokowane jednostki ukraińskie”.
Delegacja z krzywego Rogu była już w Belbeku, a z Symferopola pojedzie dalej do Perewalnego. Jak podkreśla Marina, krewni i dzieci uczestniczek delegacji krzyworoskiej służą w marynarce wojennej na Krymie. „Tu służy na przykład kolega z klasy mojego syna” – powiedziała. Pytana, czy czuje się Ukrainką, odpowiada: „To mało powiedziane, że Ukrainką. Moi przodkowie są z Siczy Zaporoskiej. Mam ten zew we krwi!”.
Ppłk Andrij Andrij z symferopolskiej jednostki zadeklarował w rozmowie z PAP: „To poparcie jest dla nas bardzo ważne. Byłem akurat na zmianie, która odpoczywa, ale usłyszałem te krzyki i od razu wstałem, nawet nie zdążyłem do końca założyć munduru i wyszedłem. Bo to bardzo przyjemne i dla nas bardzo ważne”.
Sytuację w jednostce ocenił jako dość trudną. „Już tydzień jesteśmy tu zablokowani. Najpierw byli żołnierze z Federacji Rosyjskiej. Wielu z nich znamy, bo np. ja służę na Krymie 16 lat i z wieloma z nich uczestniczyłem w paradach czy wspólnych manewrach. To przykre, że ludzie, z którymi się kiedyś obejmowaliśmy i siedzieli przy jednym stole, teraz są po innej stronie” - mówi.
Jak podkreśla, teraz żołnierze rosyjscy odeszli i zjawili się „radykalnie prorosyjsko nastawieni osobnicy”, którzy według niego są bardziej niebezpieczni niż rosyjskie wojska. „Moim zdaniem oni w każdej chwili mogą założyć rosyjskie mundury” - mówi.
Sam określa się jako etniczny Rosjanin i przez cały życie mówił po rosyjsku. „Mama jest Ukrainką, dziadek Rosjaninem, babcia Żydówką – jak w całym ZSRR. Ale jestem dumny z tego, że na Ukrainie jestem oficerem piechoty morskiej ukraińskiej armii i jak wszyscy będę wypełniać swój obowiązek do końca” - zapewnia.
Nieco wcześniej w innym miejscu miasta, przed siedzibą krymskiej Rady Ministrów, zebrało się kilkudziesięciu „drużynników”, czyli przedstawicieli krymskiej "samoobrony”. Na placu zbierano datki dla „drużynników” oraz na rzecz obwodów południowo-wschodnich. Kobieta stojąca przy pojemniku na datki wyrażała rozczarowanie, że tak mało osób przyszło, żeby poprzeć „wielką Rosję”.
„Drużynników” można jednak spotkać wszędzie w Symferopolu. Chodzą po ulicach lub stoją po kilku, niekiedy wykrzykując „Berkut!” i „Rosja!”. (PAP)