Kaczyński o raporcie komisji ds. wpływów rosyjskich: Burleskowe przedstawienie
– To po prostu nie ma nic wspólnego z prawdą – oświadczył prezes PiS Jarosław Kaczyński, odnosząc się do prezentacji raportu komisji badającej rosyjskie i białoruskie wpływy w Polsce w latach 2004–2024.
Rząd we wtorek zapoznał się z pierwszym merytorycznym raportem z prac komisji ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich w latach 2004–24. Raport jest niejawny. W środę szef komisji gen. Jarosław Stróżyk przedstawił na konferencji prasowej jego ogólne założenia. Poinformował m.in. że komisja rekomenduje złożenie wniosku do prokuratury ws. możliwości dopuszczenia się przez Antoniego Macierewicza zdrady dyplomatycznej. Zarzucił b. szefowi MON, że „bez trybu, analiz i konsekwencji” wycofał się z programu „Karkonosze” zakładającego pozyskanie tankowców powietrznych.
Kaczyński proszony na czwartkowej konferencji prasowej o ocenę przedstawionego w środę raportu powiedział: – Panie redaktorze pan użył tutaj właściwego słowa – przedstawienie, no przedstawienie, można powiedzieć, burleskowe.
– Ci, którzy przez cały czas mieli – łagodnie mówiąc – sceptyczny stosunek do Rosji i jednocześnie ostrzegali przed tym niebezpieczeństwem, mają być winni nawiązywania jakichś kontaktów z Rosją, a ci, którzy te kontakty nawiązywali, którzy posuwali się do rzeczy niebywałych, mają być niewinni – powiedział szef PiS.
„Powiedzieć można wszystko”
Dodał, że powiedzieć można wszystko. – Można na przykład powiedzieć, że Polska w 1939 roku napadła na Niemcy po to, żeby wymordować Żydów, których Niemcy bronili. Powiedzieć można. I tak samo powiedział pan Stróżyk – powiedział Kaczyński.
Zapytany o zarzut gen. Stróżka, że rząd PiS nie reagował na doniesienia o zbliżającej się rosyjskiej inwazji na Ukrainę na przełomie 2021 i 2022 roku, Kaczyński stwierdził, że „to po prostu nie ma nic wspólnego z prawdą”. Oświadczył, że ówczesne kontakty między rządem a władzami Ukrainy były intensywne. – Myśmy dostosowywali swoje działania do oczekiwań strony ukraińskiej – powiedział. Zaznaczył, że nie jest upoważniony, aby je przedstawiać i mówić, czym były one uwarunkowane.
Kaczyński: To był zamach, kto go zorganizował, to jest do wyjaśnienia
Szef PiS został też zapytany, czy czuje się oszukany przez Antoniego Macierewicza i dalej mu wierzy, że to Rosjanie wspólnie z Niemcami postanowili zabić jego brata, prezydenta Lecha Kaczyńskiego i dlatego doszło do katastrofy smoleńskiej w 2010 roku.
– To są pytania, których nie należy stawiać jeśli chce się w ogóle być w jakimś związku z faktami. Jeżeli byłby to wypadek (...) to nie byłoby loków powybuchowych, nie byłoby rozerwania ciał, tak, że poszczególne części leżą dziesiątki metrów od siebie, etc.; nie byłoby różnych śladów materiałów wybuchowych – odpowiedział Kaczyński. – To był zamach. Kto go dokładnie zorganizował, czyja to była intencja i później czyje wykonanie, to jest kwestia do wyjaśnienia w innym trybie. Ja tylko mam nadzieję, że przyjdzie taki czas, w którym ci, którzy to wszystko uczynili, jednak zostaną postawieni przed sądem; przynajmniej przed sądami polskimi – powiedział szef PiS.
Macierewicz kierował pracami podkomisji smoleńskiej, która złożyła w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz morderstwa pozostałych 95 osób podróżujących Tu–154 10 kwietnia 2010 r. Po objęciu władzy przez obecny rząd – została rozwiązana. W styczniu br. został powołany zespół ds. oceny funkcjonowania podkomisji smoleńskiej. W ubiegły czwartek MON zaprezentowało wnioski z raportu zespołu. Wynika z nich, że prace podkomisji smoleńskiej były prowadzone nierzetelnie, a jej członkowie nie mieli kwalifikacji do badania wypadków lotniczych, opinie zaś ekspertów zostały przemilczane lub przeinaczone tak, by pasowały do hipotezy o wybuchu, do którego miałoby dojść na pokładzie samolotu Tu–154 10 kwietnia 2010 roku. Raport wraz z 41 zawiadomieniami zostały złożone w Prokuraturze Krajowej.
Macierewicz odnosząc się w środę do raportu z prac komisji ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich w latach 2004–24 uznał, że na razie „mamy do czynienia wyłącznie z propagandą”. Jak powiedział, jego „przestępstwem” jest to, czego żaden inny minister obrony narodowej miał nie zrobić, czyli zagwarantowanie, że Polska jest bezpieczna sojuszem ze Stanami Zjednoczonymi.