Zmasowane naloty Izraela w Libanie. Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zabiera głos
– Już po pierwszych dniach kryzysu humanitarnego w Libanie spodziewamy się przybycia setek tysięcy uchodźców z południa na północ kraju – powiedział w środę dr Wojciech Wilk, prezes Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM). Od poniedziałku Izrael prowadzi zmasowane naloty na cele libańskiego Hezbollahu. Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaapelował o deeskalację na pograniczu libańsko-izraelskim oraz o ochronę ludności cywilnej i pracowników organizacji pomocowych.
Fundacja od 2012 r. prowadzi misję w regionie Akkar, w północnej części Libanu, gdzie pomaga uchodźcom z Syrii oraz najbiedniejszym Libańczykom. Jak wyliczył dr Wilk, Akkar zamieszkuje ok. 250 tys. osób oraz 100 tys. syryjskich uchodźców, a teraz na ten obszar docierają dziesiątki tysięcy uciekinierów z południa kraju.
- PCPM zostało włączone w działania sztabu kryzysowego w północnym Libanie i wyznaczona została strefa, za którą polska organizacja jest odpowiedzialna w kwestii niesienia pomocy humanitarnej – poinformował. Dodał, że tylko we wtorek do regionu dotarło 5 tys. osób, ale spodziewa się on, że w kolejnych dniach należy spodziewać się ok. 10 tys. ludzi dziennie. Szacuje, że docelowo region może przyjąć 50–100 tys. wewnętrznych uchodźców.
- Ludzie docierają do nas w najlepszym wypadku w samochodach, więc tyle, ile zmieści się w bagażniku, tyle mają ze sobą. Przywożą ze sobą ubrania i dokumenty. To oznacza, że priorytetem jest ich rozlokowanie i znalezienie dla nich miejsca zakwaterowania. Na razie trafiają oni do szkół, ale głównym celem jest znalezienie dla nich miejsc w prywatnych domach lub w innych budynkach. Powinny do nich trafić materace, koce, (przedmioty takie jak) bukłak na wodę, talerz, szklanka… – wymienił szef PCPM.
Zapowiedział, że w najbliższych dniach fundacja uruchomi punkt wydawania ciepłej żywności we współpracy ze spółdzielnią rolniczą. – Chcemy wydawać jeden, może dwa posiłki dziennie nawet 2,5 tys. potrzebującym. Wielu uciekinierów jest w drodze od kilku dni i żyją wyłącznie na zimnych racjach żywnościowych – oznajmił.
Obozy dla uchodźców mają złą sławę
Wilk podkreślił, że na razie nie jest brane pod rozwagę tworzenie obozów dla uchodźców. – Takie obozy na Bliskim Wschodzie mają bardzo złą konotację. Kiedy uchodźcy palestyńscy uciekli na skutek wojny w 1948 r. z terytorium dzisiejszego Izraela, trafili oni właśnie do obozów dla uchodźców i wielu z nich mieszka w nich do dziś, choć minęło prawie 80 lat – wyjaśnił.
– W związku ze skalą potrzeb PCPM ogłosiło zbiórkę na zakup około tysiąc materaców, koców i innego rodzaju wyposażenia dla przybywających uchodźców oraz na uruchomienie punktu wydawania gorących posiłków. Sam zakup materaców to koszt ok. 100 tys. zł. Będziemy także wspierać dzieci uchodźcze, zapewniając im tymczasowe szkoły, by mogły poprzez powrót do codziennego rytmu dnia odbudować się z traumy psychicznej, którą doświadczyły w ciągu ostatnich dni – powiedział prezes PCPM, podając adres internetowy zbiórki: pcpm.org.pl/liban.
Pytany o rozwój wydarzeń w najbliższym czasie, ekspert ocenił, że „bombardowania północnej części kraju nie są kulminacyjnym elementem potencjalnej konfrontacji wojskowej pomiędzy Izraelem a Hezbollahem”. – Jest duże niebezpieczeństwo wejścia wojsk izraelskich na terytorium Libanu, a to może spowodować kolejną falę ucieczek – przewiduje.
Zimę uchodźcy mogą spędzić poza własnym domami
Wilk z niepokojem rozważa możliwe dramatyczne scenariusze, które mogą się zrealizować, jeśli konflikt nie zakończy się przed listopadem. - Jeśli uchodźcy nie będą mieli szansy na powrót do swoich domów przed zimą, to my jako organizacje humanitarne zostaniemy postawieni przed ogromnym wyzwaniem zapewnienia dziesiątkom tysięcy uciekinierów wsparcia w postaci pieców, opału, dodatkowych ubrań, uszczelnienia okien i drzwi. Obszar, który został nam przekazany pod kuratelę, znajduje się w górach (na poziomie) od 800 do 1500 m n.p.m., gdzie zimą spada śnieg i temperatury spadają poniżej zera – oznajmił.
Obecnie misja PCPM w Libanie, z biurem w mieście Kubajat, zatrudnia 15 osób, a jej szefową jest Polka Rana Gabi.
Głos polskiego resortu spraw zagranicznych
- Polska jest zaniepokojona rosnącą liczbą ofiar w Libanie, w tym pracowników ONZ - oświadczyło w środę Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Resort zaapelował o deeskalację na pograniczu libańsko-izraelskim oraz o ochronę ludności cywilnej i pracowników organizacji pomocowych.
Izraelskie lotnictwo prowadzi od poniedziałku zmasowane naloty na Liban. Według dostępnych szacunków zginęło w nich co najmniej 569 osób, a ponad 1800 zostało rannych. Wojsko i rząd Izraela deklarują, że celem jest zniszczenie arsenału Hezbollahu oraz zlikwidowanie dowódców i bojowników tego szyickiego ugrupowania.
We wtorek Biuro Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców (UNHCR) poinformowało o śmierci swoich dwóch pracowników w izraelskich atakach w Libanie. We wpisie na platformie X, Filippo Grandi, Wysoki komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców, złożył kondolencje ich rodzinom i przyjaciołom.
Na granicy izraelsko-libańskiej od wybuchu wojny w Strefie Gazy dochodzi do regularnej wymiany ognia. Wzajemne ostrzały gwałtownie nasiliły się w ostatnich dniach. Izrael ogłosił, że w poniedziałek i wtorek zniszczył ponad tysiąc stanowisk Hezbollahu, który z kolei wystrzelił na południe setki rakiet. Co najmniej 51 osób zginęło, a 223 zostało rannych w środowych nalotach Izraela na Liban Nad ranem Hezbollah po raz pierwszy zaatakował Tel Awiw. Dowództwo izraelskiej armii zapowiedziało, że jeszcze w środę nastąpi odwet, a naloty mają być przygotowaniem do operacji lądowej.