Mówiono, że to mógł być rosyjski dron. Koniec poszukiwań na Lubelszczyźnie
Zakończono poszukiwanie niezidentyfikowanego obiektu - prawdopodobnie drona - który kilka dni temu wleciał do Polski od strony Ukrainy i zniknął z radarów w gminie Tyszowce (Lubelskie).
26 sierpnia, podczas intensywnego ostrzału Ukrainy, w przestrzeń powietrzną Polski wleciał niezidentyfikowany obiekt. Pojawiły się informacje, że jest to rosyjski dron. Wkrótce rozpoczęto poszukiwania, które trwały aż do 5 września.
Zastępca rzecznika Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, major Ewa Złotnicka powiedziała, że obiektu nie odnaleziono.
Pierwotnie podejrzewano, że maszyna mogła spaść na terenie województwa lubelskiego. poszukiwania prowadzono na ziemi i z powietrza.
Przez ostatnie 10 dni żołnierze z 19. Nadbużańskiej Brygady Obrony Terytorialnej i z 2. Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej, wspomagani przez pododdziały konne i bezzałogowy statek powietrzny, przeszukali ponad 200 kilometrów kwadratowych w powiatach tomaszowskim, hrubieszowskim i zamojskim.
Obszar prawdopodobnego upadku obiektu w całości przeszukano również za pomocą wojskowych śmigłowców. Wsparcia żołnierzom udzielili też myśliwi z Polskiego Związku Łowieckiego.
Według informacji podanych przez Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych 26 sierpnia na terytorium Polski o godz. 6.43, na wysokości ukraińskiego miasta Czerwonogród, wleciał prawdopodobnie bezpilotowy statek powietrzny. Obiekt zanikł na radarach w rejonie gminy Tyszowce na południe od Hrubieszowa.
Analiza trajektorii lotu, prędkości i wysokości, z jaką się ten obiekt poruszał – według przypuszczeń wojska – pozwala domniemywać, że był to bezzałogowy statek powietrzny, np. typu shahed, jakiego używają Rosjanie, atakując Ukrainę. Wojsko nie wyklucza też, że obiekt ten mógł nie spaść w Polsce, tylko poleciał dalej lub zawrócił, ale systemy radiolokacyjne tego nie zaobserwowały.