3 mln zł odszkodowania chce od MON weteran ranny w Afganistanie
3 mln zł odszkodowania i zadośćuczynienia żąda od MON weteran ranny w 2010 r. podczas misji w Afganistanie; dowodzi, że transporter Rosomak za mało chronił przed minami-pułapkami. MON wnosi o oddalenie pozwu i wskazuje, że żołnierz ma rentę i dostał już 325 tys. zł.
W środę Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował rozpoczęty w styczniu br. proces cywilny, wytoczony przez st. plut. Mariusza Saczka. Został on ranny w 2010 r. razem z innymi żołnierzami z kołowego transportera opancerzonego Rosomak, pod którym wybuchła mina. Saczek miał w trzech miejscach złamany kręgosłup i uszkodzony rdzeń kręgowy; doznał też innych obrażeń; w szpitalach spędził dwa lata. Dziś chodzi o kulach, porusza się powoli.
Sąd przesłuchał świadka Grzegorza Jabłońskiego, żołnierza, który w tym samym czasie co powód służył w Afganistanie. Zeznał on, że transportery, które były na wyposażeniu polskich żołnierzy, oni sami "udoskonalali" m.in. skrzynkami wypełnionymi piaskiem i siatkami osłonowymi na burtach. "Zdarzyło się to po ostrzelaniu Rosomaka z granatnika; pocisk przebił wóz na wylot, raniąc załogę" - zeznał świadek.
Dodał, że od spodu Rosomak, w którym powód doznał ran, nie był opancerzony; nie miał też specjalnych systemów osłonowych, np. umożliwiających skierowanie siły wybuchu miny na boki, a nie w górę; nie było też systemów wykrywających zagrożenie minami, jakie mieli np. Amerykanie.
Świadek podkreślił, że choć na wyposażenie weszły wtedy Rosomaki nieco lepiej zabezpieczone, to wojsko zarazem używało także tych gorzej zabezpieczonych, bo generalnie wozów było za mało. Według świadka nowe Rosomaki były w kolorze żółtym, a nie khaki - jak wcześniej, bo te były w terenie łatwiejsze do namierzenia przez terrorystów.
Proces odroczono bezterminowo.
Saczek najpierw zwrócił się do MON o milion zł zadośćuczynienia za doznaną krzywdę oraz prawie 2 mln zł odszkodowania. MON odmówił, zatem sprawa trafiła do sądu. MON reprezentuje Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa, która wnosi o oddalenie powództwa.
W styczniu szef MON Tomasz Siemoniak podkreślał, że żołnierz otrzymał już 325 490 zł odszkodowań, ma też wypłacane 4513 zł brutto renty. "Wydaje mi się, że są to kwoty godziwe, ale każdy ma prawo występować przed sądem" - mówił minister, przyznając, że żadna kwota nie zrekompensuje utraty sprawności.
Saczek przyznaje, że otrzymał odszkodowanie z MON i ubezpieczenia oraz zapomogę na leki, ale dodaje, że pieniądze wkrótce się skończą, a z rehabilitacji i leczenia będzie musiał korzystać do końca życia. Jego prawnicy przedłożyli sądowi pismo ze szpitala dla weteranów w Busku Zdroju, który - uznając przypadek Saczka za "pilny" - zapraszają go na rehabilitację w lipcu 2018 r. "Powiedzieli mu, że jest 4 tysiące osób w kolejce" - mówił wcześniej PAP mec. Sylwester Nowakowski.
Ze statystyk Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych wynika, że w Afganistanie zostało poszkodowanych ponad 800 Polaków, w tym niemal 350 było rannych. Żołnierze, którzy służyli na misjach zagranicznych, na swój wniosek otrzymują status weterana, a ci, którzy odnieśli rany - weterana poszkodowanego. Do marca 2013 r. status weterana poszkodowanego przyznano 350 osobom, w tym pięciu kobietom. Weterani poszkodowani mają prawo do opieki zdrowotnej, zapomóg, ulg na przejazdy komunikacją i dodatku do renty lub emerytury. (PAP)