Ewa Kopacz wybrana jedną z 14 wiceprzewodniczących Parlamentu Europejskiego
Europosłanka KO i była premier Ewa Kopacz we wtorek została wybrana w Strasburgu na jedną z 14 wiceprzewodniczących Parlamentu Europejskiego, otrzymując drugie miejsce i 572 głosy z 665 ważnych oddanych.
Kopacz wybrana została w pierwszej turze głosowania, kolejna tura zaplanowana została na godz. 18.00. Do obsadzenia jest łącznie 14 stanowisk wiceprzewodniczących, jak dotąd zapełnionych zostało 11 wakatów.
Polska polityka była jedną z trojga kandydatów nominowanych na stanowisko wiceprzewodniczących PE przez Europejską Partię Ludową (EPL). Poza nią stanowiska otrzymali również: Niemka Sabine Verheyen, która po otrzymaniu 604 głosów może liczyć na fotel pierwszej wiceprzewodniczącej PE oraz Hiszpan Esteban Gonzalez Pons, który z 478 głosami znalazł się na trzecim miejscu, tuż po Kopacz (572 głosy).
Kopacz pełniła funkcję wiceprzewodniczącej także w poprzedniej kadencji europarlamentu. Tuż po nominacji przez frakcję mówiła, że będzie szczęśliwa, jeśli uda jej się na sali plenarnej uzyskać stanowisko, bo pozwoli jej to kontynuować pracę, którą do tej pory prowadziła. – Najbardziej interesujące dla mnie (jest) portfolio dotyczące dzieci, czyli koordynator ds. dziecka. Jest mnóstwo zaczętych projektów, blisko 400 spraw załatwionych w poprzedniej kadencji – mówiła Kopacz jeszcze w Brukseli.
Stanowisko korzystne dla posła, dla partii – w niewielkim stopniu
Jej poprzednia kadencja oceniana jest w europarlamencie różnie. Według Roberty Metsoli, właśnie wybranej na drugą kadencję szefowej PE z ramienia EPL, Kopacz radziła sobie świetnie. – Gratuluję Ewie Kopacz tak dużego poparcia od ludzi, którzy widzieli, jak pracowała w poprzedniej kadencji jako wiceprzewodnicząca PE. Wynik głosowania jest bardzo mocny. To pokazuje duże zaufanie do współpracy z nią, którą będę kontynuować. Mam z Ewą Kopacz dobre, przyjacielskie stosunki – powiedziała maltańska polityk.
Inne źródło w PE wskazuje, że dużo zależy od interesu politycznego grupy, partii politycznej i samego europosła. – Stanowisko wiceprzewodniczącego PE jest zawsze bardziej korzystne dla osoby, która je pełni, niż dla grupy politycznej – powiedział. Jak podkreślił, dla partii to niewielka korzyść – wiceprzewodniczący jest co prawda członkiem prezydium, ale decyzje podejmowane przez prezydium PE są w większości administracyjne, a mniej polityczne. Decyzje polityczne podejmowane są przez konferencję przewodniczących grup politycznych w PE. – To dyskusje, które toczą się wewnątrz frakcji i uzależnione są oczywiście od pozycji danych delegacji w grupie – silniejsze delegacje będą się starały o więcej niż jedną. Polacy w EPL, którzy są drugą delegacją w grupie, mogą pretendować do dwóch pozycji – dodał.
„Lepiej nie mieć wiceprzewodniczącego, a skupić się na komisjach”
Z kolei rozmówca zbliżony do największej polskiej delegacji w PE uważa, że ubieganie się o fotel wiceprzewodniczącej w obecnym PE dla Ewy Kopacz to błąd, bo ta rola może utrudnić Polakom zdobycie szefostwa komisji europarlamentarnych, a te mają kluczowe znaczenie w politykach sektorowych. – Lepiej nie mieć wiceprzewodniczącego, a skupić się na komisjach – mówił.
Łącznie swoje kandydatury zgłosiło 17 eurodeputowanych, w tym troje ze skrajnej prawicy, jak Ewa Zajączkowska-Hernik z Konfederacji. Ostateczne wyniki głosowania w drugiej turze pokażą, czy prawicowcy zostaną objęci przez parlamentarną większość tzw. kordonem sanitarnym, czyli wykluczeni z pełnienia ról w PE. Po pierwszej turze głosowania zarówno kandydaci konserwatystów, jak i skrajnej prawicy znaleźli się poniżej progu. Najmniej głosów, nieco ponad setkę, dostała Ewa Zajączkowska-Hernik z Konfederacji.