Tomasz Ceran: nigdy nie poznamy pełnej liczby ofiar Zbrodni Pomorskiej [rozmowa]

2024-05-23, 15:17  Polska Agencja Prasowa
Egzekucja w Barbarce pod Toruniem, jesień 1939 roku/Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, domena publiczna

Egzekucja w Barbarce pod Toruniem, jesień 1939 roku/Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, domena publiczna

Wiemy o około 400 miejscach kaźni Polaków na Pomorzu i Kujawach. Niektóre z nich można określić jako pojedyncze – na miejscu rozstrzeliwano jedną osobę – mówi dr Tomasz Ceran, autor wydanej przez IPN monografii „Zbrodnia pomorska 1939. Początek ludobójstwa niemieckiego w okupowanej Polsce”.

28 kwietnia 2024 r. rozpoczęto kolejne prace poszukiwawcza w tzw. Dolinie Śmierci w Chojnicach, jednym z miejsc niemieckich zbrodni na polskiej ludności Pomorza w 1939 r. Objęły obszar kilkuset metrów kwadratowych, na którym wykonano łącznie 28 wykopów ziemnych o długości od kilku do kilkudziesięciu metrów, głębokości do dwóch metrów i szerokości kilku metrów. Czynności prokuratora i biegłych doprowadziły do odnalezienia dwóch masowych mogił, w których odkryto szczątki co najmniej 70 osób. Zgodnie z ustaleniami dokonanymi w czasie śledztwa, najprawdopodobniej są to szczątki pensjonariuszy Krajowego Zakładu Opieki Społecznej w Chojnicach, którzy pod koniec października 1939 roku w tym miejscu zostali rozstrzelani przez funkcjonariuszy niemieckich.

Michał Szukała: Pod koniec lat dwudziestych Kazimierz Kierski w książce „Pomorze Polskie. Sprawa tzw. korytarza” napisał: „Co by się stało z ludnością pomorską, gdyby ją znowu wydano odwiecznemu ciemiężcy? Czy ktokolwiek jest w stanie wyobrazić sobie, jakie orgie wyprawialiby wówczas na Pomorzu zawodowi germanizatorzy, którym pilnie byłoby zmieść z tej ziemi wszelkie ślady polskości?”. Czy inni działacze na rzecz polskości Pomorza dostrzegali, że w przypadku ponownego podboju tych ziem przez Niemcy metody stosowane przez III Rzeszę będą znacznie bardziej brutalne od germanizacji z czasów panowania Prus i Cesarstwa Niemieckiego?

Dr Tomasz Ceran: Ten cytat z 1928 roku jest wyjątkowy, ponieważ bardzo niewiele osób zdawało sobie wówczas sprawę z niebezpieczeństwa, jakim byłaby ponowna okupacja niemiecka. Większość mieszkańców Pomorza i Kujaw miała w świeżej pamięci doświadczenia panowania niemieckiego przed 1920 r. Było to państwo zaborcze, ale państwo prawa, przestrzegające ustanowionych przez siebie zasad. W perspektywy lat dwudziestych i trzydziestych mogłoby się też wydawać, że ewentualny terror dotknie znacznie bardziej inne regiony które niegdyś były częścią II Rzeszy, choćby Wielkopolskę i Śląsk. To tam wybuchały powstania. Na Pomorzu nie toczył się krwawy konflikt. Ziemie te powróciły do Polski pokojowo, bez przelewu krwi. Z wypowiedzi Hitlera z lat 20 wynikało, że nawet on przywiązywał większą wagę do odzyskania Śląska i Wielkopolski. Mało czynników nie wskazywało na to, że Pomorze zostanie dotknięte terrorem brutalniejszym, niż jakakolwiek inna część okupowanej przez Niemców Polski.

W podtytule mojej monografii używam słowa „ludobójstwo”, ale nie w znaczeniu potocznym, ale tak jak rozumiał je twórca tego pojęcia Rafał Lemkin. Wymordowanie polskich elit miało na celu zastosowanie wobec Polaków na tym obszarze metod skuteczniejszych, niż dziewiętnastowieczne sposoby germanizacji. Pierwsze trzy miesiące po 1 września 1939 r. zdefiniowały cały okres okupacji, między innymi ograniczając skuteczność działań polskiego państwa podziemnego. Jak mówili dowódcy Einsatzgruppen: im więcej zabijemy teraz, tym mniejszy będzie opór. Niccolo Machiavelli napisał w „Księciu”, że „zdobywca, opanowawszy rządy, powinien przygotować i popełnić naraz wszystkie nieodzowne okrucieństwa”. Dokładnie w ten sposób postępowali okupanci niemieccy na Pomorzu.

Jakie czynniki wpłynęły więc na tak wielką brutalność okupantów na Pomorzu i Kujawach?
Powody tej brutalności podzieliłbym na dwie grupy – ogólnopaństwowe i regionalne. Gdy rozpoczynałem badania nad Zbrodnią Pomorską 1939 wydawało mi się, że w poszukiwaniu genezy tego ludobójstwa wystarczy cofnąć się do roku 1920, gdy „korytarz pomorski” znalazł się w granicach Polski, co przez Niemców zostało uznane za największą hańbę traktatu wersalskiego. Po kilku latach badań zdałem sobie sprawę, że te ziemie miały dla Niemiec ogromne znaczenie znacznie wcześniej. Trzeba cofnąć się, aż do roku 1772, gdy całe Pomorze, poza Gdańskiem znalazło się w granicach Prus. Od tego momentu w pruskiej, a potem niemieckiej myśli politycznej pojawiało się przekonanie, że ten teren musi należeć do państwa pruskiego, ponieważ nie można dopuścić do sytuacji, w której Prusy ponownie będą przecięte na dwie części ziemiami należącymi do Polski. Przekonanie, że bez Pomorza Prusy nie mogą być mocarstwem stało się dogmatem i stałym punktem myślenia pruskich polityków. Jeden z generałów nazywał Pomorze „artykułem pierwszej potrzeby” z których Prusy nigdy nie mogą zrezygnować.

Drugim czynnikiem wpływającym na brutalność okupacji niemieckiej na Pomorzu było zjawisko antypolonizmu. Już w XVIII wieku w Prusach głoszono pogląd, że Polacy są na niższym poziomie cywilizacyjnym. Tym samym podbój ziem polskich uznawano za misję cywilizacyjną i przysługę wyrządzaną ich mieszkańcom i włączającą ich w obszar cywilizacji niemieckiej. Theodor von Schön, pruski zwierzchnik administracji w Prusach Zachodnich i Wschodnich, zamierzał „z byłych niewolników i Słowian” uczynić – „Niemców i ludzi”. Polacy jako Słowianie nie zasługiwali na posiadanie własnego państwa i jedynym Panem mógł być tylko Niemiec. Ten dogmat był rozwijany przez kolejne dekady i w 1939 roku niemiecki antypolonizm kulturowy zamienił się w nazistowski antypolonizm eksterminacyjny (rasowy). Ideologia III Rzeszy odwoływała się do pewnej tradycji niemieckiej myśli politycznej. Dochodząc do władzy Hitler mógł także podsumować wcześniejsze dążenia do podporządkowania tych ziem. Dostrzegał, że polityka germanizacyjna Bismarcka poniosła klęskę i należy sięgnąć po „bardziej radykalne” metody, a więc eksterminację polskich elit, czyli wszystkich Polaków uznanych za niemożliwych do zgermanizowania.

Bezpośrednim uzasadnieniem zbrodni popełnianych jesienią 1939 roku były wydarzenia września 1939 r., które stały się ważnym elementem niemieckiej propagandy. W pierwszych dniach wojny zginęło wielu volksdeutschy zamieszkujących między innymi Pomorze Gdański i Kujawy. Blisko połowa spośród około 4 tysięcy ofiar zginęła na terenie przedwojennego województwa pomorskiego, między innymi w wyniku tłumienia przez Wojsko Polskie niemieckiej dywersji. Zabici zostali także Niemcy, którzy nie uczestniczyli w dywersji tylko o takie działania zostali niesłuszne posądzeni. Niemcy wykorzystali to jako pretekst do rozprawy z Polakami. Do stereotypu Polaka stojącego niżej cywilizacyjnie dodali propagandowy stereotyp Polaka mordującego niewinnych Niemców. Na dowód pokazywali ciała zabitych Niemców. W ten sposób podsycono międzysąsiedzką nienawiść i już w pierwszych dniach września stworzyli Volksdeutscher Selbstschutz. Ta organizacja, a nie Wehrmacht lub Einsatzgruppen, przesądziła o skali zbrodni dokonywanych na Pomorzu Gdańskim i Kujawach.

Jak układały się stosunki pomiędzy Polakami i mniejszością niemiecką na Pomorzu w latach dwudziestych i trzydziestych? Czy ich temperatura przez cały ten okres była bardzo wysoka, czy raczej zdarzały się okresy względnego odprężenia?
Bez wątpienia na poziomie państwowym te stosunki przez cały ten okres były bardzo złe. Podpisanie deklaracji o nieagresji z 1934 roku nie zmieniło zasadniczego kierunku polityki Niemiec. Doszło do wyciszenia propagandy. Niemcy pomorscy mieli słuszną nadzieję, że to tylko chwilowa zmiana taktyczna.

Stosunki społeczne były kształtowane przez nieco inne czynniki. Rok 1920 był spełnieniem marzeń Polaków na Pomorzu, którzy przez niemal 150 lat na różne sposoby walczyli o polskość tych ziem. Dla Niemców, którzy zdecydowali się pozostać na Pomorzu, jest to dzień żałoby i początek „polskiej okupacji”. W 1939 r. sytuacja jest dokładnie odwrotna. Oczywiście na poziomie lokalnym, w małych miejscowościach, stosunki pomiędzy Polakami i Niemcami układały się różnie. Przez dwadzieścia lat żyli obok siebie, współpracowali, zawierali małżeństwa. Nie zawsze antagonizm państwowy przekładał się na życie codzienne.

W 1939 roku doszło do zerwania więzi lokalnych. Na żadnym innym obszarze okupowanej Polski udział Selbstschutzu, a więc formacji złożonej z sąsiadów Polaków, w dokonywanych zbrodniach nie był tak znaczący jak na Pomorzu i Kujawach. Selbstschutz składał się z Niemców niemal zupełnie pozbawionych umiejętności wojskowych. Z punktu widzenia władz niemieckich kluczowe było nie doświadczenie jego członków, ale ich wiedza na temat lokalnych uwarunkowań. Wiedzieli „kto jest kim”, zdawali sobie sprawę, który Polak w danej wsi zabiegał o polskość tych ziem. Oddziały Wehrmachtu i SS pochodziły z zewnątrz, co sprawiało, że nie miały pojęcia o lokalnych uwarunkowaniach.
Selbstschutz potrafił „wyłowić” polską warstwę przywódczą. Selbstschutz powstawał w każdej miejscowości i to ich niemieccy mieszkańcy decydowali kogo aresztować. Przy okazji „załatwiali” osobiste porachunki. O wyroku śmierci dla aresztowanych Polaków decydowała powołana ad hoc komisja złożona z dwóch lub trzech Niemców. Do 20 października 1939 roku wszystkie wyroki śmierci zapadały wyłącznie na szczeblu lokalnym. Dopiero później miały być zatwierdzane przez urzędującego w Bydgoszczy dowódcę Selbstschutzu Ludolfa-Hermanna von Alvenslebena. Na miejsca egzekucji wybierano lasy, żwirownie i inne punkty na uboczu, ale najczęściej blisko węzłów komunikacyjnych. Tam Polacy byli rozstrzeliwani przez Selbstschutz, którego członkowie najczęściej nie umieli strzelać, co sprawiało, że ranni często byli dobijani kolbami. Badania miejsc zbrodni wskazały, że około 30 procent zamordowanych zginęło w wyniku uderzeń tępymi narzędziami, a nie strzałów. Za sprawą nieudolności sprawców kilkadziesiąt osób przeżyło egzekucje. Dzięki nim posiadamy relacje na temat tych zbrodni.

Grzegorz Motyka, badacz Rzezi Wołyńskiej, postuluję porównanie zbrodni dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów, m.in. do Intelligenzaktion na Pomorzu, ale w przypadku tej drugiej zbrodni motywem jej sprawców były nie tylko motywy narodowe i rasistowskie. Niemcy dokonywali także zbrodni na osobach chorych psychicznie i niepełnosprawnych. Jak ten element planu okupantów był wdrażany jesienią 1940 roku?
Jesienią 1939 roku Niemcy realizowali trzy zasadnicze cele swojego planu. Pierwszym było „odpolszczenie” Pomorza, czyli usunięcie polskiej warstwy przywódczej. Ich zamiarem było również wymordowanie liczącej około 4,5 tysiąca osób grupy złożonej z pacjentów polskich i niemieckich szpitali psychiatrycznych. Mordowano ich w Piaśnicy, Szpęgawsku, Chojnicach, Borównie pod Bydgoszczą, w powiecie świeckim. W tym przypadku zbrodni nie dokonywały oddziały Selbstschutzu, ponieważ nie była potrzebna wiedza jego członków na temat lokalnych uwarunkowań. Do szpitali psychiatrycznych wkraczały najczęściej oddziały Einsatzgruppen. Ten element Zbrodni Pomorskiej był dotąd zapomniany, a przecież ofiary tej zbrodni były mordowane w tych samych miejscach, co Polacy aresztowani przez Selbstschutz. Ich szczątki jak w chojnickiej Dolinie Śmierci spoczywają w dołach śmierci do dziś.

Trzecim elementem niemieckiego planu było „odżydzenie” podbitego terytorium. Żydzi na Pomorzu i Kujawach byli bardzo niewielką mniejszością, liczącą nie więcej niż kilkadziesiąt lub kilkaset mieszkańców większych miejscowości w północnych powiatach przedwojennego województwa pomorskiego. Wszyscy zostali wymordowani jesienią 1939 roku, co pokazuje, że Holokaust, rozumiany jako zagłada całego narodu nie rozpoczął się w 1942 roku, ale różnymi metodami był realizowany już dwa lata wcześniej. W grudniu 1939 roku na Pomorzu i Kujawach praktycznie nie było już Żydów. Niemcy ich wymordowali zanim pojawił termin Endlösung.

Wspomniał pan o mordowaniu polskich elit. Jakie „kategorie” Polaków były uznawane przez Niemców za szczególnie niebezpieczne? Wydaje się, że bardzo łatwo było być zaliczonym przez okupantów do „polskiej elity”.
Za najgroźniejsze grupy uznawano duchownych oraz nauczycieli. Na temat dokonanych na nich zbrodni mamy najwięcej informacji. Na Pomorzu spośród 634 księży zginęło w czasie wojny 323, z czego aż 214 zostało rozstrzelanych w 1939 r. Statystyki dotyczące nauczycieli są jeszcze bardziej przerażające. Niemcy zamordowali 1079 nauczycieli z Pomorza i Kujaw z czego 877 to ofiary Zbrodni Pomorskiej 1939. Mordowano także samorządowców, urzędników państwowych, prawników, notariuszy, lekarzy, strażaków, leśników, ale również lokalnych przywódców zaangażowanych w działalność społeczną. Szczególnym „celem” okupantów byli członkowie Polskiego Związku Zachodniego. Pamiętajmy jednak, że każdy Polak na Pomorzu mógł paść ofiarą swoich sąsiadów. Są na Pomorzu i Kujawach takie miejsca jak Barbarka w dzisiejszych granicach Torunia. Spośród ofiar dokonanych tam zbrodni zidentyfikowano 298 osób. Połowę stanowią robotnicy oraz rolnicy.

W tych okolicznościach może dziwić, że ktokolwiek z Niemców zdecydował się na niesienie pomocy swoim sąsiadom. Jednak takie przypadki także miały miejsce.
Do tej pory ten wątek zbrodni z 1939 r. był niemal całkowicie przemilczany. Poświęciłem temu zagadnieniu wiele miejsca w swojej monografii. Nie posiadamy zbyt wielu źródeł do oceny liczby takich przypadków. Jednym z niewielu są zeznania świadków zbrodni. Na ich podstawie można zaryzykować stwierdzenie, że z każdym miejscem zbrodni związane jest nazwisko Niemca, który nie uległ propagandzie nazistów i pomagał polskim sąsiadom. Wiemy o sytuacji, w której Polak został wyrzucony z samochodu jadącego na egzekucję przez wartownika, który krzyknął, że „będzie mu za to dziękował do końca życia”. Udokumentowany został także przypadek odmowy strzelania do Polki, ponieważ jak uzasadnił członek Selbstschutzu „nikomu nie zrobiła krzywdy”. Za karę został wyrzucony z Selbstschutzu. Oczywiście trudno oszacować skalę tego zjawiska lub ocenić najważniejsze motywacje udzielających pomocy. Czesław Madajczyk przytoczył dane polskiego podziemia w Mławie, które oszacowało, że na 1100 miejscowych Niemców tylko 9 zasługiwało na miano „dobrych Niemców”. Na Pomorzu i Kujawach było ich więcej.

Wydaje się, że można posługiwać się porównaniem z motywami, które kierowały Ukraińcami ratującymi Polaków na Wołyniu lub Polakami niosącymi pomoc Żydom. W obu przypadkach decydujące były motywacje religijne i moralne oraz założenie, że trzeba „zachować się przyzwoicie”. Na Pomorzu część Niemców prawdopodobnie miała wobec Polaków dług wdzięczności, ponieważ uratowali ich przed osądzeniem jako niemieckich dywersantów, a tym samym prawdopodobnym rozstrzelaniem lub spaleniem gospodarstwa rolnego. Zdarzały się także przypadki ratowania polskich duchownych przez ich niemieckich kolegów, mimo że wielu proboszczów nawoływało do represji wobec Polaków. W relacjach w ogóle nie pojawia się wątek pomocy za pieniądze, co więcej, to niektórzy Niemcy płacą łapówki aby wydostać znajomego Polaka z aresztu. Można więc zaryzykować twierdzenie, że tam, gdzie terror był największy, tam i skala pomocy była największa.

Wydaje się, że Zbrodnia Pomorska 1939, podobnie jak inne akty ludobójstwa niemieckiego, nie została w wystarczającym stopniu rozliczona.
Tak, można powiedzieć, że Zbrodnia Pomorska 1939 należy do kategorii zbrodni nieukaranych. W RFN było znanych 1701 nazwisk Niemców odpowiedzialnych za udział w tej zbrodni. Toczyło się 258 spraw sądowych. 233 umorzono. 10 osób skazano. W Polsce skazano 87 członków tej formacji. Część z nich zaocznie. Niewiele wiemy o procesach toczących się w NRD. Skazano w nich około 20 zbrodniarzy. Dodam, że do Selbstschutzu Westpreussen należało około 38 tysięcy Niemców. Z tej liczby setki lub tysiące brały udział w masowych rozstrzeliwaniach w około 400 miejscach zbrodni.

Egzemplifikacją nierozliczenia członków Selbstschutzu są losy dowódcy tej formacji Ludolfa von Alvenslebena, który w Argentynie dożył roku 1970. Sąsiedzi zapamiętali go jako sympatycznego człowieka, ale nie rozumieli dlaczego do końca życia na powitanie podnosił prawą rękę i mówił: „Heil Hitler”. Nigdy nie wyrzekł się swojej nazistowskiej przeszłości z której był dumny.

Jak wiele miejsc zbrodni może być jeszcze nieznanych?

Wiemy o około 400 miejscach kaźni Polaków na Pomorzu i Kujawach. Niektóre z nich można określić jako pojedyncze – na miejscu rozstrzeliwano jedną osobę. Te miejsca są najtrudniejsze do zidentyfikowania. Nigdy nie poznamy też pełnej liczby ofiar Zbrodni Pomorskiej. Niemcy zniszczyli dokumentację Selbstschutzu, szczególnie listy ofiar zbrodni. Wydaje się, że niemiecka administracja sama nie zdawała sobie sprawy ze skali zbrodni Selbstschutzu. Świadczy o tym „Specjalna księga gończa dla Polski” („Sonderfahndungsbuch Polen”) sporządzona pod koniec grudnia 1939 r. Były na niej nazwiska Polaków, którzy do tego czasu zostali zamordowani przez Selbstschutz.
Drugim powodem naszej niewiedzy na temat dokładnej liczby ofiar tej zbrodni jest prowadzona od 1944 r. Akcja 1005 polegająca na paleniu wydobytych z masowych grobów szczątków ofiar zbrodni. Po 1945 r. odnaleziono ciała ofiar wyłącznie w miejscach, których Niemcy nie zdążyli rozkopać. Szacunki dotyczące liczby ofiar Zbrodni Pomorskiej są więc siłą rzeczy bardzo ogólne. Tuż po wojnie mówiono o liczbie 20-50 tysięcy osób zamordowanych na Pomorzu i Kujawach w ciągu całej okupacji. Od lat osiemdziesiątych historycy postulowali oparcie się wyłącznie na dostępnych danych, czyli protokołach ekshumacji i sporządzanych po wojnie listach ofiar. Ta praca trwa do tej pory.

Według dokonanych przeze mnie szacunków możemy mówić co najmniej o liczbie 16 tysięcy zamordowanych. To liczba „najmniejsza z możliwych”, minimalna, ale jest to bez wątpienia liczba trudna do zakwestionowania. Sądzę, że kolejne lata przyniosą weryfikację tej liczby, ponieważ w wielu miejscach zbrodni nie wydobyto wszystkich zwłok. Przykładem jest „Dolina Śmierci” w Chojnicach. Z dokumentów wynika, że znaleziono tam zwłoki 218 osób chorych psychicznie, ale z dołu śmierci podjęto szczątki 61. Pozostałe zostały odkryte właśnie teraz. Wydaje się, że w kolejnych latach ekshumacje pozostaną jedynym nowym źródłem informacji o liczbie ofiar tej zbrodni. Mam nadzieję, ze wprowadzenie nowego terminu i nowe publikację naukowe na ten temat sprawią, że wiedza na temat Zbrodni Pomorskiej 1939 stanie się powszechna tak jak się stało w przypadku Zbrodni Katyńskiej 1940 i Zbrodni Wołyńskiej 1943.

Kraj i świat

Ma promować polską literaturę. Z połączeniu dwóch instytucji powstał Instytut Książki

Ma promować polską literaturę. Z połączeniu dwóch instytucji powstał Instytut Książki

2024-06-03, 12:26
24 osoby zginęły na polskich drogach w długi weekend. Jedna także w regionie

24 osoby zginęły na polskich drogach w długi weekend. Jedna także w regionie

2024-06-03, 10:15
Minister Kosiniak-Kamysz o sytuacji na granicy: Atak fizyczny spotka się z odpowiedzią

Minister Kosiniak-Kamysz o sytuacji na granicy: Atak fizyczny spotka się z odpowiedzią

2024-06-01, 13:54
Gawkowski: Służby zwróciły się do telewizji i rozgłośni radiowych o wzmocnienie cyberochrony

Gawkowski: Służby zwróciły się do telewizji i rozgłośni radiowych o wzmocnienie cyberochrony

2024-05-31, 19:57
Wojenna mobilizacja Polaków ogłoszona przez premiera to fake news Cyberatak na PAP

Wojenna mobilizacja Polaków ogłoszona przez premiera to fake news! Cyberatak na PAP

2024-05-31, 15:38
Białoruskie media: migranci przedostają się do Polski i publikują nagrania, jak tego dokonali

Białoruskie media: migranci przedostają się do Polski i publikują nagrania, jak tego dokonali

2024-05-31, 14:11
Ranny w zamachu premier Słowacji wypisany ze szpitala. Wrócił do domu, jest po opieką

Ranny w zamachu premier Słowacji wypisany ze szpitala. Wrócił do domu, jest po opieką

2024-05-31, 12:12
Donald Trump uznany winnym w sprawie ukrywania zapłaty za milczenie aktorki porno

Donald Trump uznany winnym w sprawie ukrywania zapłaty za milczenie aktorki porno

2024-05-31, 07:16
Oświadczenie likwidatorów Polskiego Radia i 17 rozgłośni regionalnych wobec zarzutu KRRiT o rozpowszechnianie fake newsów

Oświadczenie likwidatorów Polskiego Radia i 17 rozgłośni regionalnych wobec zarzutu KRRiT o rozpowszechnianie fake newsów

2024-05-31, 06:00
Redaktor naczelna Radia Katowice: To nie likwidatorzy szkodzą rozgłośniom i słuchaczom

Redaktor naczelna Radia Katowice: To nie likwidatorzy szkodzą rozgłośniom i słuchaczom

2024-05-30, 17:22
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę