Trudne negocjacje w UE w sprawie przedłużenia do czerwca umowy o bezcłowym handlu z Ukrainą
Szyki pokrzyżował Parlament Europejski, który zażądał zmian w propozycji przygotowanej przez Komisję i zatwierdzonej wstępnie przez większość państw, przy sprzeciwie Polski.
Kilka dni temu, na sesji w Strasburgu, deputowani przegłosowali poprawki Andrzeja Halickiego. Wczoraj ambasadorowie większości krajów wprawdzie zgodzili się na wznowienie negocjacji i zmianę w umowie, ale głównych postulatów europosłów nie chcą poprzeć. Kluczowe negocjacje przedstawicieli Europarlamentu, unijnych krajów i Komisji Europejskiej we wtorek wieczorem.
Europarlament, przyjmując poprawki polskiego deputowanego Andrzeja Halickiego, zażądał objęcia limitami importowymi z Ukrainy większej liczbę produktów. Chce dopisać miód i zboża do jaj, drobiu i cukru, które są na liście zaproponowanej przez Komisję. Chce też, by przy ustalaniu kontyngentów brać pod uwagę nie tylko ostatnie dwa lata, ale również 2021 rok, bo wtedy ograniczenia w imporcie byłyby większe.
Europoseł Andrzej Halicki w rozmowie z Polskim Radiem wyraził nadzieję, że te postulaty zostaną uwzględnione:
- Całość tej umowy wymaga rewizji - mówi Andrzej Halicki. - Liczę, że w każdym z tych obszarów będzie wyraźna poprawa, jeśli chodzi o uwzględnienie oczekiwań. Czy w stu procentach wszystko będzie wynegocjowane? Pewnie nigdy tak nie jest, bo zawsze się osiąga jakiś kompromis, ale nie chciałbym w tej chwili spekulować.
Andrzej Halicki powiedział, że Komisja jest przychylna zmianie umowy, natomiast kraje członkowskie zgadzają się na korekty, ale nieznaczne. Jak wynika z ustaleń brukselskiej korespondentki Polskiego Radia Beaty Płomeckiej, unijne rządy gotowe są jedynie skrócić z trzech tygodni do dwóch możliwość wprowadzania przez Komisję zakazu wwozu do Unii produktów, których import destabilizuje sytuację w którymś z państw członkowskich.