Prokuratura: Zatrzymano księdza G.; usłyszy kilka zarzutów
Na polecenie warszawskiej prokuratury okręgowej zatrzymano księdza Wojciecha G.; we wtorek ma usłyszeć kilka zarzutów w związku ze śledztwem ws. podejrzenia seksualnego wykorzystywania dzieci - poinformował rzecznik prokuratury Przemysław Nowak.
Od końca września warszawska prokuratura okręgowa prowadzi śledztwo w sprawie podejrzenia seksualnego wykorzystywania dzieci przez dwóch polskich duchownych - jednym z nim miał być Wojciech G. Toczy się ono w kierunku przestępstwa pedofilii, za co w Polsce grozi do 12 lat więzienia. Drugim wątkiem postępowania jest przestępstwo utrwalania treści pornograficznych z dziećmi (zagrożone pozbawieniem wolności do 10 lat).
Podstawą wszczęcia tego śledztwa były informacje, jakie prokuratura uzyskała z polskiego przedstawicielstwa dyplomatycznego w Bogocie, które potwierdziło w prokuraturze na Dominikanie, że ta prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie dotyczącej dwóch polskich obywateli.
"Otrzymane z Dominikany materiały oraz nasz materiał dowodowy uzasadniły możliwość postawienia zarzutu i w związku z koniecznością ich postawienia nastąpiło to zatrzymanie" - oświadczył prok. Nowak. Przypomniał, że dowody z Dominikany to protokoły przesłuchań świadków, opinie biegłych i zdjęcia.
W rozmowie z PAP Nowak wyjaśnił, że chodzi o kilka zarzutów, nie chciał ujawnić ich treści. "Związane one są z przedmiotem tego postępowania, które się toczy" - wyjaśnił. Dodał też, że planowane zarzuty mają związek z polskim śledztwem, a nie z listem gończym wystawionym za Wojciechem G. przez Dominikanę.
Jak powiedział rzecznik, G. jeszcze w poniedziałek powinien być w Warszawie, ale czynności z jego udziałem planowane są na wtorek. Wtedy ma usłyszeć zarzuty i zostać przesłuchany; wtedy też ma zapaść decyzja czy i jakie środki stosować wobec niego (możliwe są wniosek do sądu o areszt, poręczenie majątkowe lub osobiste, dozór policji lub zakaz opuszczania kraju). "Treść wyjaśnień ma zawsze duży wpływ na podjęcie decyzji o ewentualnych środkach zabezpieczenia. Jeżeli dana osoba się przyznaje, to jest mniejsza obawa matactwa" - wyjaśnił Nowak.
Rzecznik ujawnił też, że oprócz zatrzymania Wojciecha G., dokonano też - z udziałem stołecznego prokuratora i biegłego informatyka - przeszukania jego mieszkania. Prokurator nie chciał mówić o jego wynikach.
Według Nowaka, prokuratura - za pośrednictwem Prokuratury Generalnej - zwróciła się też do strony dominikańskiej prośbę o nadesłanie dodatkowych dokumentów, bo te otrzymane są w pewnej części "niedokładne, nieczytelne lub niekompletne". W pozostałej części - podkreślił Nowak - dowodów jest na tyle, że można było przygotować postanowienie o stawianiu zarzutów i zatrzymać podejrzanego.
Jak informowano wcześniej, materiały z Dominikany dotyczą podejrzenia gwałtu lub innych czynności seksualnych, jakich ks. Wojciech G. miał się dopuścić wobec 10 chłopców. Część z nich była ministrantami w parafii w Juncalito, gdzie ks. G. - polski zakonnik michalita - do niedawna pracował.
Pod koniec października prokurator generalny Dominikany Francisco Dominguez Brito, informując o wysłaniu do Polski części dokumentów, zapowiadał kolejną porcję akt w późniejszym terminie. "Winni muszą ponieść za to odpowiedzialność. To, co się zdarzyło, jest niewybaczalne i winni muszą zostać ukarani" - mówił wtedy, dodając, że spodziewa się "zakończenia procesu zbierania dowodów w Polsce, żeby móc jak najszybciej postawić zarzuty".
Prokuratura formalnie nadal prowadzi śledztwo ws. byłego już nuncjusza apostolskiego na Dominikanie abpa Józefa Wesołowskiego, którego w sierpniu odwołał papież Franciszek w związku z podejrzeniami o pedofilię. Już wcześniej informowano, że dominikańska prokuratura zakończyła swoje postępowanie w tej sprawie i całość materiałów została przekazana Watykanowi. Pytany o to w poniedziałek prokurator Nowak powiedział, że analizowane są możliwości prawne wystąpienia o te materiały i decyzje wkrótce zostaną podjęte.
Ks. Wojciech G. w wywiadzie dla TVP Info zaprzeczał, że dopuścił się molestowania dzieci. Sugerował, że oskarżenia i dowody w jego sprawie sfabrykowali ludzie, którym nie podobało się to, co robił na Dominikanie i nie chcieli, by tam wracał. (PAP)