„Welt”: Śmierć Prigożyna przypomina inne katastrofy lotnicze, takie jak Smoleńsk w 2010 roku
– Pytania dotyczące śmierci w katastrofie lotniczej szefa grupy Wagnera, Jewgienija Prigożyna, przypominają inne przypadki, za którymi stali dyktatorzy, tacy jak Hitler czy Stalin. Są podejrzenia, że to Putin stoi za katastrofą polskiego samolotu w 2010 roku – zauważył historyk Berthold Seewald na łamach dziennika „Welt”. Przypomniał też o niewyjaśnionej katastrofie samolotu Władysława Sikorskiego.
– Nawet, jeżeli wiele pytań w sprawie katastrofy samolotu z rosyjskim przywódcą najemników Jewgienijem Prigożynem, pozostaje bez odpowiedzi – np. to, czy rzeczywiście znajdował się na pokładzie, czy też nie - to incydent ten prowokuje porównania z podobnymi katastrofami, w których zginęli wybitni politycy lub wojskowi – stwierdził Seewald.
Jak dodał, rosyjski prezydent Władimir Putin mógł zobaczyć, jakie skutki może mieć katastrofa samolotu z Prigożynem już w 2010 roku, kiedy pod Smoleńskiem rozbił się samolot, na którego pokładzie znajdował się polski prezydent Lech Kaczyński wraz z żoną i parlamentarzystami, przedstawicielami rządu i dowódcami wojskowymi.
- Pasażerowie Tupolewa Tu-154 Polskich Sił Powietrznych chcieli wziąć udział w nabożeństwie żałobnym ku czci ofiar Katynia. W maju 1940 roku agenci sowieckich służb specjalnych zamordowali tam kilka tysięcy polskich oficerów i przedstawicieli inteligencji – przypomniał publicysta.
– Rankiem 10 kwietnia 2010 roku polski samolot rozbił się w zalesionym terenie tuż nad ziemią, podczas zbliżania się do lotniska wojskowego Smoleńsk-Północ. Zginęło wszystkich 96 pasażerów – przypomniał Seewald. – Putin był wówczas premierem. Jest jednak mało prawdopodobne, aby jego polityka jako głowy państwa, była właściwa do rozwiania w Polsce spekulacji, że rosyjskie służby miały swój udział w katastrofie. Ponadto w listopadzie 2022 roku Sąd Okręgowy w Warszawie wydał nakaz aresztowania trzech rosyjskich kontrolerów ruchu lotniczego pod zarzutem „umyślnego spowodowania” katastrofy lotniczej – zauważył Seewald.
Jak stwierdził, „polską wrażliwość może uzasadniać inna katastrofa lotnicza”, która miała historyczne konsekwencje. 4 lipca 1943 roku tuż po starcie z Gibraltaru rozbił się samolot, a w katastrofie zginęło wówczas 16 pasażerów i członków załogi, w tym szef polskiego rządu na uchodźstwie Władysław Sikorski, a także wyżsi rangą oficerowie i urzędnicy polscy oraz brytyjscy. Przeżył jedynie pilot – przypomniał historyk. Jak dodał, dochodzenie brytyjskich sił powietrznych wskazywało na usterkę techniczną.
– Jednak kwestia cui bono (kto na tym skorzystał?) wskazywała na inny kierunek. W kwietniu 1943 roku władze niemieckie odkryły masowe groby w pobliżu Katynia (…), a Sikorski wezwał do powołania komisji śledczej, na co Stalin zagroził zerwaniem stosunków dyplomatycznych i wycofaniem się z koalicji antyhitlerowskiej. Brytyjski premier Winston Churchill wezwał wówczas Sikorskiego do wycofania swojej propozycji – wskazał Seewald.
Podkreślił też, że od tamtego czasu krążą pogłoski, że to agenci sowieckich tajnych służb uszkodzili samolot Sikorskiego, a władze brytyjskie przymykały na to oko. Stalin zlecił śmierć Sikorskiego także z uwagi na jego plany na przyszłość, bowiem polski rząd na uchodźstwie stawał na przeszkodzie komunistom w przejęciu władzy w Polsce po zwycięstwie nad hitlerowskimi Niemcami. (…) Fakt, że brytyjskie akta nadal objęte są tajemnicą, nie pomaga w ostatecznym wyjaśnieniu – podsumował.
– Jeśli chodzi o katastrofę samolotu Prigożyna, to na pytanie „cui bono?” można odpowiedzieć jednoznacznie. Przecież Putin zapowiedział stosowną karę dla swojego użytecznego „zdrajcy” po jego czerwcowym buncie – stwierdził publicysta „Welt”.