Marcin Wroński: Chcemy przeprowadzić ofensywę dyplomatyczną [Rozmowa dnia]
Polska szuka nowych rynków zbytu dla naszych produktów rolnych. – Sytuację wymusza wojna na Ukrainie i duże ilości zboża z tego kraju, które trafiło do Polski – wyjaśniał Marcin Wroński, zastępca dyrektora Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, który był gościem „Rozmowy Dnia” w Polskim Radiu PiK.
Marcin Kupczyk: Porozmawiamy o problemach polskich rolników, trochę ich się nazbierało. Spróbujemy wyjaśnić kilka rzeczy sobie i naszym słuchaczom. Import zboża z Ukrainy i nasion oleistych do krajów przyfrontowych, czyli Polski, Słowacji, Węgier, Rumunii i Bułgarii doprowadził do silnych zaburzeń na rynku, strat rolniczych, trudności logistycznych i przede wszystkim niepokoju wśród rolników. Decyzja Komisji Europejskiej z maja o wprowadzeniu czasowego zakazu importu wybranych produktów z Ukrainy nieco poprawiła sytuację, ale zakaz ten ma obowiązywać tylko do 15 września i wszystko wskazuje na to, że nie zostanie przedłużony. Mówimy o pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słoneczniku. Na te informacje odpowiada polski rząd. Albo po 15 września zostaną wypracowane w Komisji Europejskiej mechanizmy, które uniemożliwią destabilizację polskiego rynku, albo polski rząd zrealizuje to jednostronnie. Tak stwierdził premier Mateusz Morawiecki, rząd będzie się także domagał przedłużenia embarga co najmniej do końca roku. Pytanie, czy to się uda i co jeśli nie? Czym to może skutkować dla naszego rolnictwa?
Marcin Wroński: Jeżeli chodzi o zboże z Ukrainy, to bez wątpienia jego import do Unii Europejskiej najbardziej destabilizuje kraje przyfrontowe. Prosta zależność, ponieważ są to bardzo objętościowe towary, jak ziarna zbóż i tutaj transport odgrywa bardzo dużą rolę w kształtowaniu kosztów i ich konkurencyjności odnośnie sprzedaży. Dlatego kraje najbliżej położone Ukrainy w sposób największy były poszkodowane. Polski rząd jest i minister rolnictwa jest za tym, żeby ten zakaz obowiązywał po 15 września. My jesteśmy przygotowani zamknąć te granice, nawet jak nie będzie decyzji z Komisji Europejskiej, ponieważ najważniejsze jest to, żeby ochronić naszych rolników, żeby nasi rolnicy jak najmniej byli poszkodowani w tej całej sytuacji wojennej. Spójrzmy na to, jak wygląda z punktu widzenia nawet samej Unii Europejskiej. Przed wojną 40% eksportu ukraińskiej kukurydzy to właśnie były kraje Unii Europejskiej. To nie była Polska, bo produkujemy wystarczającą ilość kukurydzy na swoje potrzeby, ale kraje takie, które są dużymi producentami trzody chlewnej, jak na przykład Niemcy, Hiszpania, czy Dania, to są kraje, które kupują kukurydzę do celów paszowych. Tam ona najczęściej trafiała.
Co jeszcze mówił szef polskiego rządu? „Konsekwencje wojny na Ukrainie nie mogą mieć destrukcyjnego charakteru dla polskiego sektora rolnego. Umożliwiamy tranzyt ukraińskiego zboża przez nasz kraj, to nie destabilizuje rynku, a Polacy jeszcze na tym tranzycie zarabiają” zaznaczył premier. Czego my chcemy? Tranzyt – tak, wóz i zatrzymanie tych zbóż w Polsce – nie?
– Tranzyt jak najbardziej tak, ponieważ na tranzycie zarabiają polskie firmy transportowe i eksporterzy. Jeżeli chodzi o wóz, to nie, bo nie chcemy destabilizować sytuacji w rolnictwie. Chociaż zwróćmy uwagę na to, że tak naprawdę ceny zbóż są ściśle uzależnione od cen światowych. Ceny zbóż kształtują dwie giełdy światowe: to jest giełda Chicago i paryska giełda Matif. Giełda z Chicago kształtuje ceny właśnie w tej części świata: Ameryka Północna, Południowa, Australia, Indie i tamta część Azji. Jeżeli chodzi o Giełdę Matif to ona kształtuje ceny w Europie, w Afryce i w części Bliskiego Wschodu. Choćby nie wiadomo, ile zrobimy zabiegów, dopłat, to ten wykres cen praktycznie jest analogiczny względem cen, które kształtuje giełda paryska. Także to jest główny wyznacznik cen, z czym mamy do czynienia w Unii Europejskiej i na świecie.
Jednak to wszystko jest zachwiane poprzez wojnę na Ukrainie.
– Tak, jest zachwiane. Rosja przygotowywała się do tej wojny w sposób dosyć skrupulatny, zgromadziła duże zapasy zbóż i niestety trzeba też podkreślić, że z dużymi zapasami wchodzi w nowy sezon. Także jest przygotowana do grania i destabilizacji rynku. To jest to, z czym mamy teraz do czynienia, na przykład zerwane porozumienie o transporcie na Morzu Czarnym. Uważam, że ono zostanie podpisane prędzej czy później, bo umożliwia sprzedaż zboża Ukrainie i Rosji, przez basen Morza Czarnego, jednak tak jak było do tej pory. Statki z ukraińskim zbożem miały problem z kontrolą, opóźniano ją. Fracht był o wiele droższy i w ten sposób zboże rosyjskie było bardziej konkurencyjne. Rosja też szantażuje nieprzedłużeniem tego porozumienia zbożowego. Szantażuje, że ostrzela statki i możliwe, że dojdzie do tego.
Co powinniśmy zrobić, jak się zachować, żeby uchronić naszych polskich rolników? To jest teraz najważniejsze.
– Podejmujemy takie działania, jest coraz bardziej zaawansowany proces budowy kolejnego Agroportu. Wielu eksporterów, którzy funkcjonują na polskim rynku i mają wieloletnie dzierżawy nabrzeża portowego, w czterech głównych portach: w Gdańsku, Gdyni, Świnoujściu i Szczecinie. Prowadzi inwestycje i przez najbliższe dwa lata deklarują, że zwiększą moc przeładunkową polskich portów o 80%, a spójrzmy nawet na to, jak wyglądał w ogóle eksport w tym roku. Będziemy mieli rekordowy sezon, pod względem eksportu Polski zbóż, grubo powyżej 11 milionów ton pszenicy, kukurydzy i innych zbóż zostało wywiezionych z Polski drogą morską i kołową. To jest wolumen, który nigdy wcześniej nie został przewieziony i to jest duża współpraca i praca administracji rolnej i eksporterów. Do tego, oprócz inwestycji prywatnych podmiotów, jest realizowany program budowy polskiego Agroportu, którego właścicielem będzie Skarb Państwa. Będziemy chcieli przeprowadzić pewną ofensywę dyplomatyczną w krajach, do których możemy eksportować zboże. Zrobiliśmy taką analizę w Krajowym Ośrodku Wsparcia Rolnictwa. Ono nie trafia do tych państw z różnych względów: ubezpieczeń, pewnej nieznajomości rynku, też przez eksporterów, ale też pewnych braku uzgodnień sanitarnych, które umożliwiają eksport zbóż. To są najczęściej kraje afrykańskie, które taż należy zrozumieć, że bardzo trudno znaleźć nawet odpowiednika w danym kraju i z nimi nawiązać współpracę, żeby takie świadectwa uzgodnić. One muszą być uzgodnione między dwoma państwami, czyli załóżmy między Polską a Nigerią. Teraz w najbliższych dniach odbędzie się spotkanie w ministerstwie rolnictwa z branżą eksporterów. Mamy bardzo solidnie zidentyfikowane kraje docelowe, do których może trafiać polskie zboże i będzie przeprowadzona ofensywa dyplomatyczna, celem umożliwienia i rozszerzenia krajów, do których polskie zboże może się trafiać. (...)
Pozostałe Rozmowy dnia są dostępne TUTAJ.