W stulecie urodzin wspominamy Sue Ryder, działaczkę charytatywną i przyjaciółkę Polski
100 lat temu, 3 lipca 1923 r., urodziła się Margaret Susan Ryder, znana jako Sue Ryder. Była kobietą o wielkim sercu i o równie wielkiej skuteczności. Pracy na rzecz ubogich i chorych uczyła się już od dzieciństwa.
Całe swoje życie poświęciła działalności charytatywnej. – Nie zaniedbujcie chorych i starszych. Nie odwracajcie się od osób niepełnosprawnych i umierających. Nie wypychajcie ich na margines społeczeństwa. Bo gdy to zrobicie, nie pojmiecie, że oni stanowią ważną prawdę. Chorzy, osoby starsze, niepełnosprawni i umierający uczą nas, że słabość jest twórczym elementem ludzkiego życia i że można przyjąć cierpienie, nie tracąc godności – uważała Sue Ryder.
Dom otwarty na ludzi
Pracy na rzecz ubogich i chorych uczyła się już od dzieciństwa. Jej rodzinny dom w Scarcroft w Yorkshire, w którym panował dobrobyt, sąsiadował ze slamsami. Mała Sue, jej rodzeństwo oraz ubogie dzieci z sąsiedztwa bawiły się razem w pięknym ogrodzie domu Sue, gdzie dla wszystkich były kanapki i słodycze. – Dom w Scarcroft był pełen ludzi, zawsze coś się tam działo. Przyjeżdżali goście, niektórzy przychodzili po pomoc lub poradę, inni szukali opieki, a do biura naszego majątku wpadali przedsiębiorcy. Włóczęgów i bezdomnych nie odsyłano od drzwi z pieniędzmi, ale zapraszano ich na ciepły posiłek, kąpiel i zmianę odzieży. A jeśli kto potrzebował noclegu, zawsze traktowany był z należytym szacunkiem – wspominała.
Sue Ryder i misja polskich Cichociemnych
Po wybuchu II wojny światowej Sue Ryder zgłosiła się do pomocy do miejscowego szpitala, a w 1940 r., po ogłoszeniu powszechnej mobilizacji – do FANY (First Aid Nursing Yeomanry, pol. Korpus Pielęgniarek Pierwszej Pomocy).
– Kobiety, które służyły w tej organizacji, nie były formalnie żołnierzami, ale wspomagały wojsko. Były sanitariuszkami, opiekunkami żołnierzy oraz pracowały w kantynach oficerskich. Tego rodzaju służba była bardzo popularna. Warto wspomnieć, że nawet przyszła królowa brytyjska Elżbieta II też pełniła taką służbę, była mechanikiem – mówi Rafał Brodacki, historyk z Muzeum Powstania Warszawskiego.
Po odbyciu trzytygodniowego kursu Sue Ryder zgłosiła się do głównej kwatery SOE (Special Operations Executive, pol. Kierownictwo Operacji Specjalnych). – Została przydzielona do polskiej sekcji SOE, która odpowiadała głównie za rekrutację oraz szkolenie cichociemnych, czyli spadochroniarzy Armii Krajowej – przypomina Brodacki.
Zajmowała się m.in. organizowaniem misji polskich Cichociemnych, których nazywała „Bods” (potocznie „faceci”, „goście”). – Pomagała im w codziennej bytności. Była razem z nimi we Włoszech, skąd samoloty wylatywały do Polski. Musimy pamiętać, że Cichociemni przechodzili specyficzny trening, który był bardzo trudny i wymagający, ale także wiązał się z odseparowaniem od innych. Sue Ryder zapewniała zatem Cichociemnym namiastkę normalności. W ich wspomnieniach pojawia się jako osoba, która opiekowała się nimi lub po prostu z nimi rozmawiała. Cichociemni wspominali także, że bardzo często odprowadzała ich przed wylotem na lotnisko – zaznacza historyk.
Jak wyjaśnia prezes zarządu Fundacji Sue Ryder w Polsce Małgorzata Skórzewska-Amberg, Sue Ryder była pierwszym cudzoziemcem, który przyjechał z pomocą dla zrujnowanej po powstaniu Warszawy.
Prawda o terrorze, jakiego doświadczyli mieszkańcy Europy w okupowanych krajach, stała się znana całemu światu po wyzwoleniu, jednak Sue Ryder sama zobaczyła rozmiar zbrodni hitlerowskich, przemierzając Europę z misją pomocową z ramienia SOE. Pisząc wiele lat później swoją biografię „Jutro należy do nich”, wciąż nie była w stanie opisać tego, co wówczas zobaczyła, i miała wątpliwości, czy ludzie uwierzą w świadectwo prawdy. Dlatego cytowała w książce opisy innych świadków, w tym Zofii Chlebickiej, więźniarki obozu koncentracyjnego w Majdanku.
Dom dla Chłopców w Niemczech
Po wojnie postanowiła pomagać tym, którzy stali się ofiarami wojny, oraz wszystkim potrzebującym. „Działalność charytatywna jest bardzo brytyjska. Ponadto sama pochodziła z rodziny, dla której tego rodzaju działalność była na porządku dziennym” – przypomina Skórzewska-Amberg.
Młodzi ludzie, ofiary okrucieństw wojny oraz powojennego chaosu, w wyniku złamania prawa szybko trafiali do więzień w wyzwolonej Europie. Głodni – kradli i zabijali z zemsty byłych oprawców, za co otrzymywali najwyższe wymiary kary. Pomoc tym, jak ich Sue Ryder nazywała „chłopcami”, stała się dla niej kolejną misją, a w 1952 r. założyła pierwszy Dom dla Chłopców w Niemczech.
– Sue Ryder miała wizję pomocy osobom, które wyszły z obozów koncentracyjnych. U siebie w domu organizowała wyjazdy wypoczynkowo-rehabilitacyjne dla byłych więźniów obozów koncentracyjnych – podkreśla prezes Fundacji Sue Ryder. Do 1978 r. z tej formy pomocy skorzystało ok. 8 tysięcy osób, głównie Polaków.
W 1953 r. powołała fundację swojego imienia. Zdecydowała się kupić dom w Cavendish, w którym mieszkała jej matka, i utworzyć tam centralę Fundacji oraz dom pomocy. Pierwszymi darczyńcami byli matka Sue i jej przyjaciele. Symbolem fundacji stała się gałązka rozmarynu oraz cytat z „Hamleta” Williama Szekspira, w którym Ofelia mówi: „There’s rosemary, that’s for remembrance, pray, love, remember” („Masz tu rozmaryn, na pamiątkę. Proszę cię, kochany, pamiętaj”, tłum. Stanisław Barańczak).
– Celem fundacji była pomoc wszystkim tym osobom, które po prostu pomocy potrzebowały, a sama fundacja miała być żywym pomnikiem dla wszystkich, którzy oddali życie w czasie II wojny światowej – wyjaśnia Skórzewska-Amberg. The Sue Ryder Foundation wybudowała w 15 krajach świata ponad 80 domów.
Polacy blisko serca
Pomysłem Sue były również sklepy charytatywne. Wraz ze swoim mężem Leonardem Cheshire (1917-1992) – pilotem RAF-u i zasłużonym działaczem charytatywnym – inicjowała też wspólne akcje humanitarne w różnych krajach świata. Dla finansowania swojej wielkiej działalności Sue Ryder założyła ponad 600 sklepów charytatywnych.
Od czasu wojny i pracy w SOE Sue Ryder podziwiała Polaków, a po wojnie praca dla Polski miała dla niej ogromne znaczenie. Za pozyskane w Anglii pieniądze, ciągle przypominając Anglikom o ich zobowiązaniach wobec dawnego sojusznika, wybudowała i zaopatrzyła w Polsce 30 domów, tzw. Domów Sue Ryder, 5 szpitalnych oddziałów onkologicznych oraz 3 hospicja. Nie mogąc ich prowadzić w okresie PRL w ramach własnej fundacji, wybudowane obiekty przekazywała polskim organizatorom.
O Polakach mówiła „My, Polacy”, a Polskę traktowała jak własną ojczyznę. – Czuję, że należę do Polski. To barwny kraj, tak często źle rozumiany, stosunkowo mało znany i ze względu na położenie geograficzne narażony przez całą swoją długą historię na ataki ze strony silniejszych sąsiadów. To kraj, z którym jestem blisko związana od ponad 40 lat. Dzięki tradycji ludowej oraz wyrażanej kulturze regionalnej, a także nieugiętemu duchowi, Polska, pomimo częstych inwazji i rozbiorów, nigdy nie utraciła swojej niezależności i woli przetrwania – pisała.
– Kiedy w 1979 r. otrzymała tytuł dożywotniego para Anglii, jako swoją tytularną stolicę wybrała Warszawę, aby jako Baroness Ryder of Warsaw przypominać o bezprzykładnym męstwie Polaków i niespłaconym wobec nich długu wolnego świata – zwraca uwagę Skórzewska-Amberg.
Sue Ryder została uhonorowana ośmioma doktoratami honoris causa. Została również odznaczona m.in. Orderem Św. Michała i Św. Jerzego, Orderem Imperium Brytyjskiego, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Orderem Ecclesia Populoque Sevitium Praestanti oraz Orderem Uśmiechu, który przyjęła od polskich dzieci w 1983 roku.
Sue Ryder zmarła 2 listopada 2000 roku. Podjęto starania o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego jej oraz jej męża. W świadectwie jedynej kobiety wśród Cichociemnych, czyli gen. Elżbiety Zawackiej „Zo”, można przeczytać: „Była osobą jakby pokorną i prostą. Kiedy z nią przebywałam, myślałam czasem o tym, że tak wyglądali chyba święci. Ta myśl była już wówczas. Czyli ona musiała tak oddziaływać na innych. Czyli miała charyzmat, ale przez nią w żadnym razie nie był on podkreślany”.
W Warszawie znajduje się Muzeum Sue Ryder. Mieści się ono w budynku Rogatki Mokotowskiej.