Mularczyk: wysłałem do posłów Bundestagu listy z raportem o polskich stratach wojennych
– Od przyszłego tygodnia list z raportem o stratach wojennych poniesionych przez Polskę w czasie II wojny światowej będzie już szeroko dystrybuowany w Bundestagu – powiedział PAP wiceszef MSZ Arkadiusz Mularczyk. – Liczę, że wywoła to dyskusję i doprowadzi do zmiany stanowiska rządu Niemiec ws. odszkodowań dla Polski – dodał.
Wiceminister spraw zagranicznych Arkadiusz Mularczyk przyznał w rozmowie z PAP, że ma to związek z ostatnimi działaniami podjętymi przez posłów Lewicy w Bundestagu. Pokazują one, że sprawa niemieckiej odpowiedzialności za zbrodnie wojenne jest obecna w tamtejszym dyskursie publicznym, nie tylko w kontekście Polski.
W maju posłowie partii Lewicy w Bundestagu złożyli interpelację dotyczącą odszkodowania dla ofiar masakry w Distomo w Grecji z 1944 roku. Wcześniej, w marcu, przedłożyli interpelację ws. porozumienia z Namibią. Podkreślają w nich, że kwestia niemieckiej odpowiedzialności za zbrodnie wojenne w tych krajach nie została zakończona.
Wiceminister Mularczyk uważa, że w Niemczech są środowiska, które mogą być „głosami sumienia Niemiec”. – W Niemczech są odważni parlamentarzyści, którzy podnoszą trudne dla Niemiec kwestie. Pokazują, że sprawca nie może wyznaczać standardów ws. odszkodowań i że nie może być dyskryminacji ofiar – powiedział wiceminister.
– Dlatego podjąłem decyzję o skierowaniu do wszystkich posłów w Bundestagu listu wraz z raportem o stratach wojennych poniesionych przez Polskę w czasie II wojny światowej – poinformował. – Od przyszłego tygodnia list ten będzie już szeroko dystrybuowany w Bundestagu – dodał.
Brak wiedzy wśród samych Niemców?
Zdaniem wiceministra w społeczeństwie niemieckim wciąż jest bardzo mała wiedza na temat niemieckiej okupacji Polski w latach 1939–1945. Dlatego ważne jest, by w kręgach decyzyjnych w Niemczech, w tym wśród przedstawicieli wszystkich frakcji politycznych Bundestagu, zbudować świadomości na ten temat.
– Czekamy na odpowiedź i nawiązanie konstruktywnego dialogu. Liczymy, że list wywoła dyskusję w Bundestagu i doprowadzi do zmiany stanowiska rządu Niemiec. Uważamy, że jest ono absolutnie nie od przyjęcia – ocenił Mularczyk. Dodał, że stanowisko to jest niezgodne z tym, co Niemcy głoszą na arenie międzynarodowej.– Promują zasady praworządności i praw człowieka, przestrzeganie prawa międzynarodowego, ale mimo że głoszą takie zasady, sami się do nich nie stosują – powiedział wiceminister.
1 września ub. roku zaprezentowano raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej. 3 października minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau podpisał notę dyplomatyczną do strony niemieckiej, dotyczącą odszkodowań wojennych. Polska domaga się w niej m.in. odszkodowania za straty materialne i niematerialne w wysokości 6 bilionów 220 miliardów 609 milionów złotych i zrekompensowania szkód.
3 stycznia br. MSZ przekazało, że resort dyplomacji RFN udzielił odpowiedzi na tę notę. Według rządu RFN, sprawa reparacji i odszkodowań za straty wojenne pozostaje zamknięta, a rząd niemiecki nie zamierza podejmować negocjacji w tej sprawie.
W kwietniu rząd przyjął uchwałę ws. konieczności uregulowania w stosunkach polsko–niemieckich kwestii reparacji, odszkodowania i zadośćuczynienia z tytułu strat, jakie Polska i Polacy ponieśli z powodu bezprawnej napaści Niemiec na Polskę w 1939 r. oraz późniejszej okupacji niemieckiej.
Odszkodowań domaga się nie tylko Polska
W maju posłowie partii Lewicy w Bundestagu złożyli interpelację dotyczącą odszkodowania dla ofiar masakry w Distomo w Grecji. Wcześniej dopytywali o porozumienie z Namibią.
W interpelacji dot. Grecji posłowie przytaczają opinię rządu Niemiec, zgodnie z którą kwestia odszkodowań i reparacji jest zamknięta w relacjach z Włochami, Grecją i Polską. Posłowie przypomnieli, że „10 czerwca 1944 r. oddział Waffen–SS zamordował 218 mieszkańców greckiej wioski Distomo”. „Greckie sądy przyznały ocalałym z masakry lub ich potomkom odszkodowanie w wysokości około 30 milionów euro już w 1997 roku. Jednak Niemcy nadal odmawiają wypłaty tego odszkodowania, podobnie jak odmawiają wypłaty odszkodowań innym ofiarom nazizmu i reparacji państwu greckiemu. Niemiecki rząd twierdzi, że kwestia ta jest »zamknięta w odniesieniu do Włoch, Grecji i Polski«” – napisali.
Autorzy interpelacji nie zgadzają się z tym i podkreślają, że ta kwestia w żadnym wypadku nie została zakończona: jest mianowicie podnoszona ze strony Grecji i ofiar narodowego socjalizmu. Minister spraw zagranicznych Grecji "również wielokrotnie podnosił kwestię reparacji, na przykład na początku kwietnia 2023 r. podczas spotkania z ambasadorem Niemiec w Grecji" – zwracają uwagę autorzy interpelacji.
Masowe egzekucje w Grecji
Niemcy najechały Grecję i Jugosławię 6 kwietnia 1941 roku. Aż do 1944 roku jednostki SS i Wehrmachtu dokonały licznych masakr w Grecji. Publiczne masowe egzekucje nazywano odwetem za ataki partyzanckie. W wojnie zginęły dziesiątki tysięcy greckich cywilów. W samych Atenach zmarło z głodu ponad 40 tys. Greków. Grecki przemysł został zniszczony w 80 procentach.
W interpelacji dotyczącej Namibii posłowie Lewicy podkreślają, że wynegocjowane przez rząd RFN z rządem Namibii wspólne oświadczenie, parafowane 15 maja 2021 r. w Berlinie, wzbudziło w części namibijskiego społeczeństwa duże kontrowersje i nie uzyskało jeszcze formalnej zgody rządu Namibii.
Cesarstwo Niemieckie było potęgą kolonialną na terenie dzisiejszej Namibii w latach 1884–1915 i brutalnie tłumiło powstania miejscowej ludności. Podczas wojny w latach 1904–1908 w ówczesnej Niemieckiej Afryce Południowo–Zachodniej władze kolonialne dokonały masowych mordów na członkach grup etnicznych Herero i Nama. Uważa się to za pierwsze ludobójstwo XX wieku. Według historyków zginęło wówczas około 65 tysięcy z 80 tysięcy Herero i co najmniej 10 tys. z 20 tysięcy Nama.
Stowarzyszenie wodzów grup etnicznych Herero i Nama odrzuciło niemiecką ofertę finansowania projektów infrastrukturalnych w Namibii jako sposób przeproszenia za ludobójstwo podczas rządów kolonialnych Niemiec. Uważają, że 1,1 miliarda euro odszkodowania to za mało.