Zbigniew Girzyński: Polskę i Europę czeka fundamentalny spór o wartości [Rozmowa Dnia]
Państwa narodowe, czy wielka federacja europejska? Ten wybór jest jeszcze przed nami – podkreślał gość „Rozmowy dnia” w Polskim Radiu PiK, prof. Zbigniew Girzyński.
Michał Jędryka: Tak zwany długi weekend to ciąg kilku dni, w których wypadają różne święta. Pierwszym z nich był 1 maja, który odziedziczyliśmy po systemie komunistycznym. Jednak niektórzy mówią, że to również święto związane ze wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Co powinniśmy uczcić tego dnia? Święto robotnicze, przystąpienie do UE, czy może po prostu święto grilla?
Zbigniew Girzyński: Pewnie to się przekształciło w święto grilla, ze względu na zbieg dwóch dat w niewielkiej odległości. Drugą datą jest 3 maja – święto, które obchodzimy w Polsce niemal od początku. Przypomnijmy, konstytucja została uchwalona w 1791 roku i już rok później ten dzień był świętowany. W związku z tym jest to bardzo głęboka tradycja. Natomiast 1 maja był dniem, który zaczęto obchodzić w różnych środowiskach robotniczych na przełomie XIX i XX wieku. To święto miało głębokie tradycje, do których odwoływały się niezwykle różne środowiska. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo różne. Na przykład po raz pierwszy ten dzień na ziemiach polskich obchodzono pod okupacją niemiecką i sowiecką, właśnie za sprawą decyzji zachodnich okupantów. Wtedy w Niemczech rządziła partia narodowo-socjalistyczna, także odwołująca się do tej tradycji i to ona wprowadziła to święto. Zadomowiło się w naszej kulturze i po uzyskaniu przez Polskę suwerenności w 1989 roku, w jakimś zakresie było wpisane w tradycje i trudno było się jej pozbyć. W związku z tym zostało przyjęte wraz z 3 maja, które przywrócono do naszego kalendarza świętowania, po przerwie w okresie komunistycznym. Z racji, że pośrodku trafiał na dodatek dzień, który chcąc nie chcąc w dużej mierze jest dla wielu dniem wolnym – 2 maja. Jeden z Sejmów 19 lat temu, zdominowany przez opcję nieco bardziej lewicową, która zresztą miała w tym zakresie podwójną okoliczność do świętowania 1 maja. Ze względu na tradycje świętowania tego okresu jeszcze przed 1989 rokiem. Też z powodu przystąpienia do Unii Europejskiej, to stworzono dzień 2 maja. W sumie jest piękną tradycją, gdzie odwołujemy się do naszych barw narodowych. Tych tradycji, dotyczących 1-3 maja jest sporo. Pewnie w naszym zwykłym życiu jest ono początkiem sezonu piknikowego i spędzania czasu na wolnym powietrzu. To ze względu na porę roku. Jednak dobrze byłoby, gdybyśmy pamiętali w tym dniu o barwach narodowych, symbolice naszego państwa. Bez względu na to, jaką tradycję w sobie nosimy i do jakich wartości politycznych, filozoficznych się odwołujemy. To są pewne elementy stałe, które wgryzły się we wszystkie z tych tradycji.
Powiedział Pan, że święto 1 maja było przyjmowane przez bardzo różne środowiska. Pomiędzy rokiem 1980 i 1989 Solidarność również odwoływała się do tego święta i były przecież solidarnościowe obchody.
Jak najbardziej i pamiętajmy, że w Polsce tradycja niepodległościowa, ta ruchu 1980, która wywodziła się z pewnego poderwania do aktywności społecznej środowisk robotniczych. PPS Józefa Piłsudskiego jest tego symbolem. Z kolei sama Solidarność była przecież związkiem zawodowym, przynajmniej w pierwotnym swoim kształcie. Ona wyszła daleko poza ramy klasycznego związku zawodowego w latach 80., stając się ogromnym ruchem społecznym. Bodajże największym ruchem społecznym w historii świata, biorąc pod uwagę społeczne angażowanie około 10 milionów osób, jak się szacuje. Te tradycje związkowe i robotnicze, do których się Solidarność odwoływała, pokazywały prawdziwe oblicze tego święta, jakie chciano widzieć. W okresie PRL-u 1 maja też się odwoływał do tradycji robotniczych i troski o osoby utrzymujące się z pracy własnych rąk, ale ten zwyczaj komunistyczny był w dużej mierze bardzo wypaczony. Solidarność chciała przywracać tę prawdziwą rangę tego święta.
Wróćmy jeszcze do symboli narodowych i ich znaczenia. Zwłaszcza w obecnych czasach, z jednej strony niespokojnych, bo przecież mamy wojnę po drugiej stronie naszej wschodniej granicy. Ponadto panują też różne tendencje federalistyczne w Unii Europejskiej. Niektórzy już dziś wywieszają obok flagi polskiej tę z dwunastoma gwiazdami na błękitnym tle. Co powinno stanowić naszą tożsamość? Premier mówi o tym, że właśnie państwa narodowe mają stanowić ten fundament, na którym wciąż powinniśmy się opierać.
To jest pewnie spór, który dopiero nas czeka w polityce. W bieżącej działalności politycznej dzisiaj mamy scysje trochę zastępcze, różnego rodzaju. Dotyczą one niuansów naszego życia ustrojowego. Jednak Polskę i całą Europę czeka fundamentalny spór, który odnosi się do wartości i tego, czym Europa powinna być w przyszłości. Tu kłócą się z sobą dwie wizje: Europy suwerennych państw, która jest związkiem współpracujących z sobą niepodległych krajów, samodzielnie podejmujących decyzję niemal we wszystkich obszarach, ale potrafiących wspólnie podejmować pewne inicjatywy, w dużej mierze za jednomyślną decyzją wszystkich. To jest ta wizja, którą w jakiejś mierze reprezentuje obecny premier i jego środowisko polityczne. Z drugiej strony mamy w Europie bardzo silne tendencje federalistyczne osób, które uważają, że w zasadzie te państwa narodowe są przeszkodą. Trzeba byłoby je w pewien sposób zlikwidować i wchłaniać do większego organizmu, plasterek po plasterku, bardzo powoli. To jest myśl, która w Europie nie jest nowa, sięga swoimi korzeniami schyłku XIX wieku, kiedy to w niemieckiej geopolityce doszło do zjednoczneia, czyli rzeczy, która była dla Niemców kluczowa. Wówczas zdecydowano się na rozszerzenie kontroli nad państwami europejskimi poprzez inne koncepcje federalistyczne. Takim klasycznym przykładem była Mitteleuropa, lansowana przez Niemcy w czasie I wojny światowej. Te założenia były realizowane w dużej mierze przy udziale siły zbrojnej, podobnie w czasie II wojny światowej. Uległy one skompromitowaniu, ponieważ działo się to przemocą. Dlatego po wojnie zaczęto odwoływać się do zupełnie innych metod i taktyki. Już nie przemoc, a interes powinien skłonić inne podmioty prawa międzynarodowego, żeby podporządkować się pewnej wspólnej wizji Europy. Zarządzanej przez najsilniejszy podmiot gospodarczy, ale także posiadający największy potencjał demograficzny. Takim krajem są Niemcy. To jest ta druga koncepcja, za którą także w Polsce opowiada się część środowisk politycznych. Myślę, że prędzej czy później będziemy przed tym sporem znów stali. Dzisiaj został odsunięty na bok, ze względu na wojnę u naszych granic na wschodzie. To odsłoniło, że ta koncepcja jest jeszcze nieprzygotowana. Poza tym w przypadku Polski kłóci się z pewnymi z fundamentalnymi kwestiami dotyczącymi bezpieczeństwa. Oddanie tego w ręce polityków niemieckich może oznaczać zgodę na szersze wpuszczanie Rosji do Europy. To miało miejsce przed wybuchem tej wojny, która się dzisiaj toczy. Obecnie coraz więcej Polaków kwestionuje ten sposób podejścia do polityki europejskiej. [...]