Europoseł Złotowski o Baltic Pipe: Wiedzieliśmy, że rosyjski gaz to też broń
- Nie potrzebowaliśmy obecnego kryzysu energetycznego, żeby wiedzieć, że nie należy wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka i uzależniać się od jednego źródła gazu. Nie wszyscy w Polsce jednak tak uważali - mówi bydgoski europoseł PiS Kosma Złotowski, komentując otwarcie gazociągu Baltic Pipe.
- Gazociąg Baltic Pipe zapewnia nam bezpieczeństwo energetyczne, bo uniezależnia nas od rosyjskiego gazu. Od początku wiedzieliśmy, że rosyjski gaz płonie wprawdzie tak samo w kuchenkach, jak każdy inny, ale jest jednocześnie rosyjska bronią. Widać to dziś bardzo wyraźnie - podkreśla Złotowski.
Przypomina, że ponad 20 lat temu ten gazociąg został zaproponowany przez ministra Piotra Naimskiego za rządów koalicji AWS-UW. Dwa lata później nowy rząd Leszka Millera zrezygnował z tej inwestycji. - Leszek Miller już tak ma, że dopiero po 20 latach orientuje się, co się dzieje. W 1968 roku zapisał się do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, a że demokracja jest jednak dobrym ustrojem przekonał się dopiero w 1989 roku. Potrzebował na to 20 lat. W przypadku Baltic Pipe zdaje się, że też potrzebował 20 lat, by stwierdzić, że to Naimski miał rację, a nie on wtedy, kiedy rezygnował z tej inwestycji - ironizuje europoseł PiS.
- Rząd SLD-PSL twierdził, że skoro w Polsce jest już gaz rosyjski, to uzupełnienie tego rynku przez gaz norweski, byłoby nieopłacalne. Tymczasem w tej inwestycji chodzi o to, żeby zastąpić gaz rosyjski gazem norweskim, ponieważ nie od dziś wiemy, że nie należy składać wszystkich jajek do jednego koszyka. Nie potrzebowaliśmy obecnego kryzysu, żeby mieć tego świadomość. I to nas różni m.in. od Niemców, które złożyły wszystkie jaja w jednym koszyku. Niektórzy w Polsce też uważali, że jest to najlepsze rozwiązanie. To rzeczywiście było najprostsze rozwiązanie, ale z całą pewnością nie najlepsze - puentuje Kosma Złotowski.