Ruszył proces żołnierza rannego w Afganistanie przeciw MON
3 mln zł odszkodowania i zadośćuczynienia żąda od MON weteran ranny w 2010 r. na misji w Afganistanie, dowodząc, że transporter Rosomak za mało chronił przed minami-pułapkami. MON wnosi o oddalenie pozwu i wskazuje, że żołnierz ma rentę i dostał 325 tys. zł.
W środę przed Sądem Okręgowym w Warszawie ruszył proces cywilny w tej sprawie, wytoczony ministrowi obrony przez st. plut. Mariusza Saczka. Po pierwszej rozprawie, na której strony formalnie podtrzymały swe stanowiska i wymieniły się pismami, sąd odroczył proces do 26 lutego, gdy chce przesłuchać świadka - innego żołnierza, który w tym samym czasie służył w Afganistanie i zna poziom zabezpieczeń Kołowych Transporterów Opancerzonych przed minami-pułapkami.
Starszy plutonowy Saczek został ranny w lipcu 2010 r. razem z sześcioma innymi żołnierzami z załogi Rosomaka, pod którym wybuchła mina. Saczek miał w trzech miejscach złamany kręgosłup i uszkodzony rdzeń kręgowy. W środę do sądu przyszedł o kulach, poruszał się powoli. Doznał też obrażeń narządów wewnętrznych i słuchu, w szpitalach spędził dwa lata.
Najpierw zwrócił się do MON o wypłatę miliona zł zadośćuczynienia za doznaną krzywdę oraz prawie 2 mln zł odszkodowania. W związku z tym, że MON nie wyraził zgody na takie świadczenie, sprawa trafiła do sądu. Teraz MON reprezentuje Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa, która wnosi o oddalenie powództwa.
O sprawę pytany był w środę minister obrony Tomasz Siemoniak. Jak podkreślił, żołnierz otrzymał już 325 490 zł odszkodowań, ma też wypłacane 4513 zł brutto renty. "To są bardzo trudne sprawy. (...) niech sąd i opinia publiczna ocenią, czy te kwoty są właściwe. Wydaje mi się, że są to kwoty godziwe, ale każdy ma prawo występować przed sądem, dowodząc, że odszkodowanie czy zadośćuczynienie powinny być wyższe" - mówił minister, przyznając, że żadna kwota nie zrekompensuje utraty sprawności.
Ranny żołnierz w rozmowach z dziennikarzami przyznał, że otrzymał odszkodowanie z MON i ubezpieczenia oraz zapomogę na leki, ale zauważył, że pieniądze, wkrótce się skończą, a z rehabilitacji i leczenia będzie musiał korzystać do końca życia. Jego prawnicy przedłożyli sądowi pismo ze szpitala dla weteranów w Busku Zdroju, który - uznając przypadek Saczka za "pilny" - zapraszają go na rehabilitację w lipcu 2018 r. "Powiedzieli mu, że jest 4 tysiące osób w kolejce" - mówił PAP mec. Sylwester Nowakowski.
Sąd odraczając proces, nakazał prawnikom powoda, by wskazali, czy i jakie konkretne zaniedbania MON związane ze szkodą i krzywdą Saczka powstały w związku z brakiem należytego przygotowania i wyposażenia Rosomaka oraz jakie ich zdaniem zasady i przepisy naruszyło w związku z tym MON. Reprezentująca pozwane MON Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa ma natomiast ustosunkować się do twierdzeń powoda o niedbalstwie MON i nienależytym przygotowaniu Rosomaka, a szczególnie o rzekomym braku jego zabezpieczeń.
Ze statystyk Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych wynika, że w Afganistanie zostało poszkodowanych ponad 800 Polaków, w tym niemal 350 było rannych.
Żołnierze, którzy służyli na misjach zagranicznych, na swój wniosek otrzymują status weterana, a ci, którzy odnieśli rany - weterana poszkodowanego. Do końca marca 2013 r. status weterana poszkodowanego przyznano 350 osobom, w tym pięciu kobietom. Weterani poszkodowani mają prawo do szeregu uprawnień w zakresie opieki zdrowotnej, a także m.in. zapomóg, ulg na przejazdy komunikacją i dodatku do renty lub emerytury.
Do tej pory zadośćuczynienia i odszkodowania uzyskały od MON rodziny żołnierzy, którzy polegli na misjach w Iraku i Afganistanie (bliscy dostali po 100 tys. zł zadośćuczynienia oraz do 150 tys. zł odszkodowania - w zależności od indywidualnej sytuacji). Większość członków rodzin ofiar początkowo domagała się po 1 mln zł. Podobnie było w przypadku bliskich ofiar katastrofy wojskowego samolotu pod Mirosławcem, którym ostatecznie przyznano po 250 tys. zł łącznie tytułem zadośćuczynienia i odszkodowania. Skarb Państwa zawierał też ugody z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej - przyznano im po 250 tys. zł zadośćuczynienia, a część bliskich dodatkowo zwróciła się o wypłatę odszkodowań. (PAP)