To już będzie ostatnie nasze spotkanie w ramach cyklu „Spotkań ze sztuką” Profesor Dariusz Markowski. Rozpoczynaliśmy od portretu, zakończymy portretem. Rozpoczynaliśmy od Melancholika, teraz zakończymy portretem Anny Bilińskiej „Georga Greya Bernarda”.
- Dokładnie tak. Zaczynaliśmy polskim obrazem i kończymy polskim obrazem.
Chociaż ten obraz nie jest w zbiorach w Polsce.
- Nie jest w zbiorach polskich, ale polska artystka. Może dobrze, że kobieta, bo zaczynaliśmy mężczyzną, kończymy kobietą.
I zaczęliśmy mężczyzną, który pozwolił kobietom studiować.
- Tak jest, czyli proszę zobaczyć, jaki zbieg okoliczności. W każdym bądź razie ten obraz, to tak jak pani redaktor wspomniał, portret. Choć ja się zastanawiam, czy to jest portret, czy raczej może scena we wnętrzu, oczywiście przedstawiająca jakby nie patrzeć konkretną osobę, wspomnianego rzeźbiarza Barnarda. To amerykański rzeźbiarz, a obraz powstał w Paryżu. Ukończony w 1890 roku przez chyba jedną ze znanych polskich malarek, bo docenioną bardzo, ze względu na to, że rzeczywiście jej dzieła uczestniczyły w różnych wystawach, na różnych salonach. Pamiętajmy, że są to czasy, kiedy kobiety nie studiowały jeszcze na akademiach. Obraz powstaje w roku 1890 w Paryżu, jest to olej na płótnie, o wymiarach 260 na 170 cm.
Duży obraz.
- Obecnie znajduje się w muzeum State Museum of Pennsylvania w Harrisburgu. Sponsorem tego obrazu był również Amerykanin, który sponsorował, chociażby wspomnianego rzeźbiarza, który pojawił się w Paryżu na studiach i tam poznał Annę Bilińską, która też tam studiowała. Być może między tą parą był jakiś romans, natomiast warto wspomnieć, zanim powiemy o tym obrazie słów kilka o samej artystce.
Ona w roku 1875 przyjeżdża do Warszawy z mamą i z rodzeństwem i rozpoczyna naukę, a dlatego, że wówczas kobiety nie mogły studiować na ASP , rozpoczyna swoją naukę malarstwa i rysunku w prywatnej szkole Wojciecha Gersona. Ona nawet już tam wykazuje duży talent, który pozwala jej na otworzenie własnej pracowni w Warszawie, na Nowym Świecie. Tę pracownię prowadzi do roku 1882, wraz ze swoją przyjaciółką rozpoczyna podróż po Europie.
Panie odwiedzają Wiedeń i wtedy Bilińska poznaje Wojciecha Grabowskiego, malarza, z którym potajemnie wiąże się – odbywają się zaręczyny. Bilińska, podróżując odwiedza szereg różnych zbiorów, muzeów i stąd jest ta fascynacja sztuką zachodnią i chyba w tym momencie też krystalizuje się pomysł wyjazdu do Paryża. W 1882 również roku rozpoczyna razem ze swoją przyjaciółką kursy u Wojciecha Gersona i z drugą bardzo taką utalentowaną polską malarką Zofia Stankiewicz wyjeżdża do Akademii do Paryża i tam uczy się dalej.
Studiuje malarstwo, jest bardzo rozpoznawalną artystką, dość szybko zyskuje sobie dużą sławę, przede wszystkim takim wykonanym w roku 1887 autoportretem, który w świecie sztuki wywołuje dość duże wrażenie, ze względu na to, że artystka pokazuje siebie w pewnym nieładzie, w takim dosłownie fartuchu malarki, z pędzlami w dłoni z nieułożonymi włosami i tak się portretuje. Myślę, że to skutkowało tym, że zostaje u niej zamówiony portret rzeźbiarza Barnarda, który to zamawia mecenas sztuki, o nazwisku Alfred Corning Clark, który co ciekawe ma wielki majątek, bo jego ojciec zarobił fortunę jako partner biznesowy Isaaca Singera na produkcji słynnych maszyn do szycia. Sam Alfred Corning Clark mógł sobie pozwolić na utrzymywanie młodych artystów, jednym z nich był wspomniany rzeźbiarz Barnard.
On zamówił dwa portrety.
- Tak – na drugim był Józio Hoffmana, który z kolei był muzykiem. Takie te dwa obrazy wykonuje Bilińska. Co pokazuje ten obraz? Pokazuje rzeźbiarza siedzącego, umorusane go trochę w glinie, bardzo dobrze umięśnionego, bo rzeźbiarze na ogół musieli być dobrze zbudowani. Musieli mieć siłę. Ten trzyma w prawej dłoni kawałeczek gliny i co najważniejsze, za nim jest ogromna monumentalna rzeźba, którą wiemy, że on właśnie wykonywał.
Jest to jego chyba największa praca, pod tytułem „Walka dwóch natur w człowieku”. Co jest tutaj ciekawe, że on jest ubrany w bardzo taki ciekawy strój, nawiązujący do strojów renesansowych, szczególnie jego spodnie, które prawdopodobnie, chyba jest to świadomy zabieg Bilińskiej, miał go troszeczkę upodobnić do wybitnego rzeźbiarza renesansu Michała Anioła, którego uwielbiał. Wspomniany Barnard uważał jego za największego mistrza, przy czym studiując w Paryżu w jego rzeźbach widać duży wpływ symbolizmu i bardziej Augusta Rodina.
Powiedzmy, że nie do końca wiadomo czy między Anną Bilińską, a Barnardem doszło do romansu. Na to nie ma żadnych dowodów.
- Nie ma żadnych dowodów.
A Anna Bilińska wtedy była już zaręczona.
- Tak, ona była zaręczona, bo bierze ślub rok przed swoją śmiercią, czyli w 1892 roku, a zaręczona jest z Bohdanowiczem, lekarzem ,który wówczas związany był również ze środowiskiem paryskim. Antoni Bohdanowicz związany ze środowiskiem Polonii w Paryżu, ale z nim Bilińska jest zaręczona, natomiast nie chce wziąć jeszcze ślubu w tym czasie, bo twierdzi, że jest w żałobie po śmierci narzeczonego i ojca.
To powoduje rzeczywiście, że artystka popada w depresję i jak patrzymy na te obrazy, w tym czasie to są takie troszeczkę też w ciemnych kolorach. Bilińska od 1888 roku staje się bardzo taką rozpoznawalną pastelistką i ona należy chyba do najbardziej zdolnych polskich pastelistek, kobiet malujących pastelami.
Jak byśmy dzisiaj zobaczyli jej niektóre prace, to są niewiarygodnie wykonane, z przepiękną precyzją. Możemy powiedzieć, że w jej twórczości dominują portrety, ale nie tylko, bo pojawiają się również widoki miast i gdzieś tam fragmenty morza.
Myślę, że takim fantastycznym obrazem, to jest kolejny autoportret, który ona maluje w 1893 nazywany „Autoportret niedokończony”, ze względu na to, że artystka umiera, nie kończąc tego dzieła w wieku zaledwie 39 lat na serce.