15 listopada 2021 - Tamara Łempicka "Autoportret w zielonym Bugatti"
- A jednak!
A jednak. Tamara Łempicka.
- Tak, Tamara Łempicka i obraz wydawać by się mogło, bardzo oczywisty, bo przedstawiający autoportret w zielonym Bugatti i dzieło, które praktycznie jest takim wyznacznikiem malarstwa okresu Art Deco, ale wybrałem go świadomie. Dlatego, że ten obraz pokazuje nie tylko może i kunszt malarski, czy specyfikę malarstwa tej artystki, ale na pewno jest wyrazem jej duszy, jej sposobu życia, jej podejścia do świata, bo postać, która wybiera sobie autoportret w samochodzie, ubrana w czapkę pilotkę, jest niewątpliwie pewnym takim zadrażnieniem dla publiczności.
Obraz powstał w 1929 roku dla niemieckiego czasopisma „Die Dame”, ale jak się okazuje, artystka nie pierwszy raz zresztą publikowała swoje ilustracje w tym w żurnalu. Jaka jest w ogóle historia tego obrazu, obraz w ogóle stosunkowo niewielki 35 na 27 cm, a więc praktycznie maleństwo. Namalowany na desce i znajdujący się w zbiorach prywatnych. Warto też wspomnieć, że on dopiero w latach 70 wypływa jako obraz, bo nikt nie wiedział, gdzie jest ten obraz. Wiadomo było, że Łempicka wykonała takie dzieło, które miało być takim elementem dekoracyjnym tego portalu, natomiast co się okazuje, że to dzieło w ogóle się pojawia nagle i do dziś oczywiście znajduje się w zbiorach prywatnych.
Jest to o tyle ciekawe praca, bo powstanie tego dzieła wynikało podobno bezpośrednio od wydawcy tego magazynu, który zobaczył Tamarę Łempicką w Monte Carlo prowadzącą samochód i poprosił ją o na malowanie takiego dzieła na okładkę pisma. Ile jest w tym prawdy, trudno powiedzieć.
A ja tak sobie myślę, że dzisiaj będziemy bardzo często używać słowa „podobno”
- Albo „prawdopodobnie”. Wówczas artystka jeździła już samochodem, podobno żółtym Renault i nie był to zielony Bugatti, ale siebie portretuje w tym właśnie zielonym Bugatti ze względu na to, że ta marka jest bardziej elegancka, a ona bardzo uwielbiała pokazywać się w sposób wytworny i zresztą patrząc na ten obraz zakomponowany dość ciekawie, bo taki po przekątnej, z dużą ilością kolorystyki monochromatycznej i ta czapka pilotka, rękawice też są w takich charakterystycznych szarych tonacjach i ten niezwykły turkusowy zielony kolor Bugatti, który jest wręcz taki metalizujący. Warto wspomnieć, że nad klamką jest inicjał, który właściwie wygląda troszeczkę jak rodzaj jakiegoś oznaczenia, firmowego znaku.
I inicjał jest inny od jej przednich!
- To jest oczywiście podpis artystki, to są trzy litery „TjL”, gdzie „j” oznacza Junoszę, czyli herb rodziny jej męża. Czyli Tamara Junosza Lempicka. Co do jej podpisów, to też są bardzo różne. Natomiast tutaj jeszcze wracając do tego portretu, on pokazuje ją jako taką femme fatale, bo jest to kobieta w samochodzie, kobieta wyzwolona, kobieta niezależna, dodatkowo w krótkich włosach, z bardzo charakterystycznymi czerwonymi ustami i z powłóczystym spojrzeniem. Ona ma takie lekko przymknięte oczy i patrz, więc niewątpliwie jest to bardzo stylizowane ujęcie. Niektórzy twierdzą, że ona się bardzo często stylizowała, wręcz na Gretę Garbo.
Opowiadała, że się przyjaźniła z Gretą Garbo.
Oni w 1916 roku biorą ślub, który jak się okazuje, jest ogromnym wydarzeniem towarzyskim, ponieważ welon ciągnął się przez cały kościół, tak przynajmniej twierdzą naoczni świadkowie tego wydarzenia i później są czasy kiedy przychodzi rewolucja. Łempiccy w 1918 roku wyjeżdżają do Paryża i to właśnie tam się zaczyna dość błyskotliwa kariera i ten rozwój twórczości, ponieważ Tamara zaczyna bardzo dużo malować i tworzyć własny styl, ale przede wszystkim zaczyna się promować. Ona zaczyna tworzyć wokół siebie taką aurę tajemniczości, niezwykłości, wyzwolenia. Stąd różnego rodzaju rauty, imprezy, bale.
I to jest ten moment kiedy się zaczyna się coś psuć w ich małżeństwie.
- Zaczyna się psuć, ale mimo wszystko nie do końca chyba jest to sprecyzowane, kto jest winny, ponieważ w tym czasie jej mąż też zaczyna szukać sobie innej osoby i on się w pewnym momencie wyprowadza do Warszawy. Rozwód, o ile się nie mylę, ma miejsce w 1931 roku, ale Łempicka do końca nie może się pogodzić z tym rozwodem. Ona wpada w depresję i jest taki obraz przedstawiający portret mężczyzny niedokończony, który jest portretem jej męża, gdzie artystka nie dokończyła ręki, na której jest obrączka. Kiedy dopadła ją depresja, bardzo często i niejednokrotnie miała pomysł wstąpienia do zakonu. Skończyło się to tym, że zrobiła portret chyba przeoryszy.
I znalazła drugiego męża.